Spółki giełdowe mają określony prawem obowiązek publikowania rocznych i okresowych raportów finansowych. Udostępniane w nich informacje stanowią podstawę dla inwestorów, dokonujących oceny sytuacji finansowej oraz możliwości rozwoju spółek. Decyzje inwestorów jednak, coraz silniej zależą nie tylko od tego, co mówią, ale także od tego, czego nie mówią raporty finansowe. W ostatnich latach spółki notowane na giełdzie wyspecjalizowały się w sporządzaniu raportów w sposób polegający na podkreślaniu zysków i przemilczaniu strat, co pozwala, aby ich sytuacja finansowa na pierwszy rzut oka wyglądała na lepszą niż w rzeczywistości. Nawet popularne i pełne sukcesu spółki, takie jak Twitter czy Facebook, z niego korzystają. Na czym polega ten sposób?

Sporządzających i czytających raporty finansowe najbardziej interesuje zysk. Przeglądając raporty finansowe częściej niż na pozycję "zysk" natkniemy się jednak na pozycję o nazwie "zysk skorygowany". Zastosowanie tego wskaźnika jest związane z tym, że podczas gdy, zysk jest jasno zdefiniowany, jako różnica między przychodami a kosztami, zysk skorygowany nie ma prawnej definicji, a zatem, na szczęście dla spółek i na nieszczęście dla inwestorów, można go dowolnie zdefiniować. Dla przykładu, tak jak uczynił to Fitbit (FIT  ), spółka może pomniejszyć swój całkowity koszt o koszt wycofania produktu z rynku, argumentując, że jest to jednorazowy koszt, którego nie poniesie ponownie w przyszłości, jego uwzględnienie zniekształciłoby zatem prawdziwy obraz sytuacji finansowej spółki, czyli obniżyłoby zysk. Spółki korygują wartość zysków również o koszty zwolnienia pracowników, spowodowane spadkiem wartości patentów lub innych wartości niematerialnych, czy też poniesione wskutek nieudanych przedsięwzięć. Wydaje się, że są to zwyczajne koszty prowadzenia działalności, które nie powinny być przez spółki pomijane, jednak korygowanie zysku, czyli przemilczanie ich w raportach finansowym, jest zupełnie legalne, cieszy się zatem wśród spółek coraz większą popularnością.

Analiza raportów finansowych spółek wchodzących w skład indeksu S&P 500, przeprowadzona przez amerykańską agencję prasową, Associated Press, pokazała, że 72% z nich przedstawia w swoich raportach zyski skorygowane poprzez odjęcie różnorodnych kosztów. Dla oceny skali problemu polegającego na nieujawnianiu kosztów przez spółki giełdowe, istotne jest jednak wzięcie pod uwagę również różnicy między ujawnianymi a rzeczywistym kosztami, która w ostatnich latach dramatycznie się powiększa. W latach 2010-2014, skorygowany łączny zysk spółek z indeksu S&P 500 był o 583 mld wyższy od zysku netto, skorygowane zyski jednej na pięć spółek były natomiast wyższe od rzeczywistych o 50% lub więcej. Przedstawianie w raportach skorygowanego zysku jest równie popularne wśród rynkowych liderów, jak wśród małych firm i giełdowych debiutantów. W pierwszej grupie warto wymienić Twittera (TWTR  ), który w swoim raporcie finansowym podał, że skorygowany według jego definicji zysk w ubiegłym roku wyniósł 300 mln USD, podczas gdy w rzeczywistości spółka zanotowała stratę w wysokości 578 mln USC, co daje różnicę o niemal 900 mln USD. Podobnie salesforce.com (CRM  ), odniósł w latach 2009-2015 skorygowany zysk w wysokości 1,2 mld USD, podczas gdy rzeczywisty zysk był tak naprawdę stratą w wysokości 712 mln USD. Również, wspomniany wyżej, Fitbit w swoim raporcie podał, że jego skorygowany zysk w 2014 roku wyniósł 191 mln USD, podczas gdy zysk obliczony w oparciu o powszechnie uznawane zasady rachunkowości wyniósł tylko 59 mln USD.

Mimo korzystania ze skorygowanej wartości zysku, Fitbit jest w dobrej kondycji finansowej. Spółka jest rentowna, nawet jeśli zysk obliczymy korzystając ze standardowych metod księgowych. Również różnica między skorygowanym a rzeczywistym zyskiem jest w jego przypadku niższa niż u innych spółek. Jednak wiele spółek raportujących skorygowany zysk, w rzeczywistości odnosi straty. Ponadto, zdaniem analityków, rosną różnice między wartością skorygowanego a rzeczywistego zysku spółek notowanych na giełdzie. Wyższe skorygowane zyski spółek sprawiają, że wyższe są również ceny ich akcji, co oznacza, że rynkowa wartość spółek jest zawyżona. Zawyżanie zysków poprzez nie uwzględnianie w raportach finansowych kosztów powoduje zatem nie tylko wzrost ryzyka, ale również kosztów dla inwestorów. Obliczono, że przeciętny inwestor płaci 13,50 USD za każdy dolar skorygowanych zysków spółek wchodzących w skład indeksu S&P 500. Przeciętny inwestor jednak tego nie zauważa, a finansiści nie widzą w tym problemu.

Nie tak miało jednak być. Po tym, jak w 2000 roku pękła bańka internetowa, spowodowana przez zawyżanie wartości spółek działających w Internecie, zdecydowano, że spółki notowane na giełdzie, aby nie wprowadzać w błąd inwestorów, będą w swoich raportach dokładnie wyjaśniały, w jaki sposób oblicza się skorygowane wartości zysków. Problem w tym, że przeciętnych inwestorów nie interesuje sposób obliczeń, ale ich wyniki, a w związku z tym, często tych wyjaśnień nawet nie czytają. Co gorsza, analitycy, którzy powinni przeciwdziałać tego typu przekrętom, pomagają w ich realizowaniu. Zamiast je kwestionować, przekazują skorygowane, czy też zmanipulowane, zyski inwestorom, pośrednio zachęcając do kupna akcji spółek. Wygląda na to, że nikt nie próbuje dowiedzieć się, co tak naprawdę stoi za liczbami publikowanymi w raportach finansowych. Dzięki temu spółki, podobnie jak czyniły to 15 lat temu, przemilczają w swoich raportach niektóre koszty i zawyżają zyski.

Wszystko wskazuje na to, że to, co mówią i to, czego nie mówią raporty finansowe, nadal będzie wpływać na decyzje inwestorów, a wartość spółek oparta na skorygowanych zyskach będzie nadal wzrastać. Może to trwać miesiące lub lata, ale na pewno nie w nieskończoność. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że proces ten zakończy nie kolejny kryzys, ale zmiana regulacji, dzięki której spółki nie będą już mogły wprowadzać w błąd inwestorów.