Krótszy niż zwykle tydzień na giełdzie w Stanach Zjednoczonych upłynął pod znakiem spokojnych sesji z tendencją wzrostową. Nastrojów nie pogorszyły nawet słabsze dane z rynku pracy oraz prorecesyjne doniesienia z przemysłu. Indeksy były blisko rekordów.

Trudno oczekiwać podwyższonej zmienności na parkietach w Nowym Jorku - trzeci miesiąc kwartału z reguły jest najsłabszy pod tym względem. Brak publikacji od spółek, brak tweetów od prezydenta Stanów Zjednoczonych oznacza brak wolumenu, więc wielu inwestorów czeka przy bocznej linii.

Publikowany co miesiąc raport ISM badający kondycję branży przemysłowej w USA na podstawie ankiet, wykazał sierpniowy odczyt na poziomie 49,1 pkt., co miało miejsce pierwszy raz od lutego 2016 roku. Według statystyki, spadek wartości poniżej granicy 50 pkt. oznacza, że gospodarka wykazuje sygnały zmierzające w kierunku recesji (czyli spadek zamówień, ograniczenie zatrudnienia i produkcji - wartości określane są przez managerów). Wprawdzie jeden słaby odczyt jeszcze niczego nie przesądza, niemniej jednak potwierdza fakt, iż tendencja w amerykańskim przemyśle jest spadkowa od kilku miesięcy, a spowolnienie odczuwalne w Europie i Azji, przekłada się na prognozy spółek za oceanem. Choć póki co amerykański biznes w większości ma się dobrze.

Natomiast tuż przed piątkową sesją miał miejsce odczyt danych z amerykańskiego rynku pracy, który wykazał, iż w sierpniu amerykańska gospodarka wypracowała w sektorach pozarolniczych 130 tys. nowych etatów (spodziewano się 160 tys.). Zatrudnienie w sektorze prywatnym wyniosło zaledwie o 96 tys. miejsc pracy, choć oczekiwano 150 tys. Stopa bezrobocia utrzymała się na poziomie 3,7%, miło zaskoczyła dynamika płac uzyskując odczyt 3,2% r/r. Rynek zinterpretował słabsze dane jako element, który może wpłynąć na kolejną obniżkę stóp procentowych przez Fed. Pomógł prezes Rezerwy Federalnej Jerome Powell, który w trakcie swojego piątkowego wystąpienia, powtórzył jak mantrę, że Fed będzie podejmował działania, aby utrzymać dobrą kondycję gospodarki. Nic nowego.

Wiadomości ze spółek. Właściciel komunikatora korporacyjnego Slack (WORK  ) opublikował w czwartek pierwszy kwartalny raport finansowy już jako spółka publiczna. Wynika z niego, że przychody z subskrypcji usługi w II kwartale wzrosły o 58% r/r do 145 mln USD, a strata netto wyniosła 0,14 USD na akcję. Jednak inwestorzy zareagowali negatywnie w reakcji na prognozy, które oznaczają spowolnienie we wzroście spółki, która straciła w skali tygodnia 6,6% i kosztuje już tylko 28 USD. W odmiennych nastrojach byli akcjonariusze Lululemon Athletica (LULU  ) - spółka wypracowała wyższe przychody (wzrost o 22% r/r do 883 mln USD), a zysk na akcję wzrósł o 35% do 0,96 USD. Pozytywny trend w sprzedaży pozwolił spółce nieco podnieść prognozy na cały rok. Inwestorzy docenili dobrze funkcjonujący biznes spółki, wysyłając akcje o 8% wyżej do ceny 203 USD, czyli najwyższej w historii notowań.

W skali tygodnia ETF na S&P500 (SPY  ) wzrósł o 1,87%, natomiast Nasdaq (QQQ  ) o 1,95%. Amerykańskie indeksy są tuż pod historycznymi szczytami.