Zniszczą naszą gospodarkę, zabiorą nasze miejsca pracy, będą żyć z zasiłków finansowanych płaconymi przez nas podatkami - to najpopularniejsze z "ekonomicznych" argumentów przeciw przyjmowaniu syryjskich uchodźców w Europie. Właśnie ekonomiści przekonują jednak, że przyjmowanie uchodźców jest uzasadnione nie tylko względami etycznymi czy politycznymi, ale również gospodarczymi. Jaki wpływ na gospodarkę Europy może mieć obecny kryzys imigracyjny?Na wstępie należy się zastanowić, czy powinniśmy w ogóle mówić o "inwazji uchodźców" w Europie. W tym roku w Unii Europejskiej wpłynęło włącznie 513 580 wniosków o azyl. Od stycznia 2012 roku całkowita liczba wniosków wyniosła około 2 miliony, co oznacza, że osoby ubiegające się o azyl stanowią mniej niż 0,4% populacji Unii Europejskiej. W tym samym czasie Liban zarejestrował ponad 1 milion syryjskich uchodźców, co odpowiada jednej czwartej jego ludności. W Turcji przyjęci uchodźcy stanowią 2,6% populacji. Gdyby Unia Europejska zdecydowała udzielić azylu odpowiednio dużej społeczności (13 mln) - przyczyniłaby się do rozwiązania nie tylko europejskiego, lecz również globalnego kryzysu imigracyjnego, przyjmując obok wszystkich syryjskich uchodźców mieszkających poza granicami kraju (7,6 mln), również uchodźców z Palestyny, Afganistanu czy Somalii.

Czy przyjęcie tak licznej grupy uchodźców oznaczałoby upadek europejskiej gospodarki? Przykład Libanu prowadzi do zupełnie przeciwnych wniosków. W przeciągu ostatnich dwóch lat libańska gospodarka rozwijała się, mimo że negatywnie na jej sytuację wpływała wojna w Syrii. Choć w wyniku działań wojennych nastąpił spadek inwestycji i wpływów z turystyki, tempo wzrostu gospodarczego w tym roku ma wynieść 2,5%. Badania pokazują, że istotnym źródłem popytu na libańskie produkty i usługi byli syryjscy uchodźcy, którzy finansowali swoje wydatki z dochodów z pracy, oszczędności oraz środków pomocy międzynarodowej - agencja ONZ ds. uchodźców (UNHCR) wydaje rocznie 800 mln USD na pomoc syryjskim uchodźcom w Libanie.

Podobnie jak obawy o upadek gospodarki w wyniku napływu uchodźców, również obawy o zabieranie przez nich miejsc pracy nie znajdują potwierdzenia w danych. Mieszkańcy Europy obawiają się, że wzrost liczby uchodźców na kontynencie ograniczy ich możliwości zatrudnienia i doprowadzi do spadku wynagrodzeń. Bardziej prawdopodobny wydaje się jednak inny scenariusz. Uchodźcy przybywający do Europy, którzy dostaną pozwolenie na pracę, przynajmniej początkowo, będą otrzymywać niskie wynagrodzenie, co będzie miało pozytywny wpływ na sytuację mniej wykwalifikowanych europejskich pracowników, z którymi nie będą wcale konkurować o miejsca pracy. Jeśli nie mówiący w języku danego kraju uchodźcy zaczną wykonywać gorzej płatne prace fizyczne, jego mieszkańcy zaczną pracować na lepiej płatnych stanowiskach, które wymagają komunikowania się w tym języku, np. Polacy pracujący na zmywaku staną się kelnerami. Przedstawione wnioski zostały potwierdzone przez badania pokazujące, że syryjscy uchodźcy w Turcji zastąpili niewykwalifikowanych pracowników i przyczynili się do zwiększenia miejsc pracy wymagających wyższych kwalifikacji oraz  wzrostu średnich wynagrodzeń. Ten pozytywny efekt może się również utrzymać w przyszłości, ponieważ wielu tureckich pracowników, których zastąpili syryjscy uchodźcy, postanowiło zadbać o podniesienie swoich kwalifikacji, co pozwala oczekiwać, że dostaną wyższe wynagrodzenie po powrocie na rynek pracy.

Należy również pamiętać, że popyt na pracę nie jest stały, ale zależy od popytu na dobra i usługi, więc uchodźcy nie mogą tak po prostu zabrać mieszkańcom Unii Europejskiej istniejących miejsc pracy. Wręcz przeciwnie, jeśli syryjscy uchodźcy będą pracować zwiększy się również popyt na produkty i usługi, co oznacza, że powstaną nowe miejsca pracy, aby ten popyt zaspokoić. Na nowych miejscach pracy skorzystają nie tylko uchodźcy, lecz także Europejczycy. Nie można również zapominać o związku między zasobami siły roboczej a starzeniem się społeczeństwa europejskiego. Jak trafnie zauważył rząd Niemiec, napływ imigrantów jest dla gospodarki Europy pozytywny, jeśli weźmiemy pod uwagę uwarunkowania demograficzne. Imigranci stanowią grupę znacznie młodszą od populacji Europy, dlatego też mimo zwiększenia wydatków związanych z przyjęciem uchodźców w krótkim okresie, w długim okresie należy oczekiwać ich pozytywnego wpływu na finanse publiczne oraz stabilność systemu emerytalnego. Jak pokazują badania, obcokrajowcy mieszkający obecnie w Niemczech wpłacają do systemu więcej niż otrzymują w ramach świadczeń społecznych. Niemiecki rząd spodziewa się podobnego efektu w odniesieniu do 800 tys. uchodźców, których planuje przyjąć do końca tego roku. Niemcy nie obawiają się napływu fali pracowników-uchodźców, tym bardziej Syryjczyków o wysokich kwalifikacjach, choć mogliby oni konkurować na rynku pracy z Niemcami. Obawiają się natomiast niedoboru siły roboczej, który mógłby mieć negatywny wpływ na rozwój przemysłu. Ich zdaniem pieniądze wydane na szkolenie imigrantów to inwestycja pozwalająca uniknąć niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej w przyszłości, a tym samym zapewnić długoterminowy wzrost gospodarczy.

Badania pokazują, że uchodźcy, którzy otrzymają pozwolenie na pracę, mogą przyczynić się do wzrostu przychodów do budżetu danego państwa. Dla przykładu, eksperci z Uniwersytetu Oksfordzkiego oszacowali, że przyjęcie rocznie 260 tys. imigrantów, którzy podjęliby pracę w Wielkiej Brytanii, pozwoliłoby zmniejszyć brytyjski dług publiczny o połowę w przeciągu kolejnych 50 lat. Czy można jednak zagwarantować, że syryjscy uchodźcy w Europie będą skłonni pracować? Być może będą woleli siedzieć w obozie dla uchodźców i żyć z zasiłku wypłacanego przez państwo? Dane na temat syryjskich imigrantów w Stanach Zjednoczonych pokazują, że stanowią oni dość pracowitą grupę - Syryjczycy mieszkający w USA pracują więcej godzin tygodniowo, zakładają więcej przedsiębiorstw, w także zarabiają więcej od "rodowitych" Amerykanów. W grupie 150 tys. Amerykanów syryjskiego pochodzenia medianowe gospodarstwo domowe dysponuje dochodem w wysokości 65 tys. USD, a gospodarstwo amerykańskie - dochodem w wysokości 53 tys. USD. Dlaczego Syryjczycy przybywający do Europy mieliby okazać się mniej przedsiębiorczy?

Nawet jeśli część uchodźców będzie tymczasowo lub na stałe utrzymywać się ze świadczeń wypłacanych przez państwa europejskie, nie powinniśmy obawiać się wysokich kosztów. Ponownie można się przyjrzeć przykładowi Turcji. Turecki rząd wydał dotychczas niemal 5,4 mld EUR, aby zbudować ośrodki dla uchodźców i zapewnić im bezpłatny dostęp do opieki zdrowotnej i edukacji. Choć wydaje się, że to zawrotna suma, nic nie wskazuje na to, aby wydatki negatywnie wpłynęły na sytuację finansową Turcji. Utrzymanie uchodźców nie powinno tym bardziej negatywnie wpłynąć na sytuację europejskiej gospodarki, która jest 23 razy większa od tureckiej. Szacuje się, że roczny koszt utrzymania jednego uchodźcy w Polsce to 10-15 tys. złotych, więc nawet utrzymanie 10 tysięcy uchodźców to znacznie mniejszy koszt niż koszty wsparcia dla polskiego górnictwa.

Ponownie należy podkreślić, że inwestycja w syryjskich uchodźców zwróci się dopiero w długim okresie. Badania pokazują, że kraje rozwinięte oferujące wiele możliwości zatrudnienia, które zdecydują się ponieść początkowe koszty, mogą czerpać później ekonomiczne zyski z otwarcia swoich granic dla uchodźców. W okresie krótkim możemy się wprawdzie spodziewać napięć w finansach publicznych, systemie edukacji czy służbie zdrowia, jednak w perspektywie długofalowej, dla gospodarki europejskiej skutki napływu imigrantów będą jak najbardziej pozytywne. Dlaczego więc Europa, podążając za przykładem Niemiec, nie zdecydowała się przyjąć większej liczby syryjskich uchodźców? Głównie dlatego, że w dyskusji nie padają argumenty ekonomiczne, dominuje natomiast strach i uprzedzenia.