Dziennikarze Bloomberga odkryli, że Google (GOOGL  ) nawiązał współpracę z MasterCard (MA  ) i od dłuższego czasu analizuje wydatki nawet 2 miliardów posiadaczy kart płatniczych. Google dobrze wie, co kupujemy on-line, ale teraz także będzie wiedział, czy robimy zakupy w sklepach stacjonarnych.

Bloomberg ujawnił szczegóły porozumienia podpisanego między wielkimi korporacjami - Google i MasterCard. Firma wydająca karty płatnicze udostępniła analitykom Google dane o historii zakupów dokonywanych za pomocą kart płatniczych. Umowa między firmami funkcjonuje już od ponad roku - nie jest pewne czy MasterCard udostępnił dane tylko klientów amerykańskich czy też także europejskich - obecnie z tych kart korzysta blisko 2 miliardy ludzi na całym świecie. W maju zeszłego roku Google uruchomiło nową usługę, dzięki której reklamodawcy mogą sprawdzić, jaki procent użytkowników dokonała zakupu w sklepach stacjonarnych. Ta usługa powstała dzięki połączeniu danych z kart płatniczych uzyskanych od MasterCard z danymi z AdWords, co pozwoliło Google śledzić, czy klienci kupują w Internecie, ale także poza nim.

Początkowo Google we własnym zakresie chciał analizować płatności mobilne i zaoferował usługę Google Wallet oraz próbował analizować zależności między kliknięciem w reklamę sklepu, a lokalizacją użytkownika za pomocą Google Maps, jednak brakowało najważniejszego czynnika, czyli czy dokonano zakupu offline. W maju zeszłego roku Google ogłosiło uruchomienie usługi "Store Sales Measurement", która pozwala dokonać pomiaru sprzedaży - ponadto firma ogłosiła, że posiada dostęp do historii transakcji około 70% kart kredytowych i debetowych należących do Amerykanów. Usługa ma być testowana na małej grupie reklamodawców, którzy mają wgląd do łącznych danych o sprzedaży, ale bez dostępu do informacji o danych osobowych kupujących oraz co i za ile kupili.

Kwota transakcji między Google i MasterCard nie została ujawniona. W oświadczeniu Google poinformowało, że "ta usługa nie uwzględnia możliwości zidentyfikowania klienta i przypisania do niego danych" oraz "Google nie ma dostępu do żadnych danych osobowych z kart kredytowych i debetowych zbieranych przez firmy, z którymi współpracują". Google daje możliwość wyłączenia śledzenia za pomocą "Web and App Activity". Natomiast MasterCard wydał oświadczenie, w którym stwierdza, że firma dzieli się trendami transakcyjnymi z innymi sprzedawcami i dostawcami usług w celach statystycznych, w szczególności pomiaru skuteczności kampanii reklamowych. MasterCard zapewnia, że nie udostępnia danych dotyczących poszczególnej transakcji czy też danych osobowych klientów.

Według niepotwierdzonych informacji Google próbował nawiązać współpracę z innymi firmami, które zajmują się obsługą płatności, jednak nie wiadomo, czy rozmowy zakończyły się podpisaniem umowy. Obecnie Google ma niesamowite narzędzie do badania preferencji klientów - może anonimowo dopasować profile użytkowników do zakupów dokonanych w fizycznych sklepach, dzięki czemu reklamodawcy dowiedzą się, że użytkownicy kliknęli w ich reklamę, a następnie dokonali zakupu w sklepie stacjonarnym. To tajne porozumienie odkryte przez Bloomberga może oznaczać początek kolejnej afery i debaty publicznej na temat sposobu wykorzystywania danych klientów. Radca prawny, Christine Bannan, przedstawicielka Centrum Informacji o Prywatności (EPIC), stwierdziła, że "ludzie nie chcą, żeby wielkie korporacje wiedziały, co kupują w sklepach stacjonarnych".