Rozpoczęły się prace projektowe nad nowym Air Force One - samolotem prezydenta USA. Z tej okazji przyglądamy się bliżej samolotom, którymi latają także inne głowy państw.

Air Force One to chyba jeden z najbardziej znanych samolotów na świecie. Na jego pokładzie podróżuje prezydent USA, a mnogość systemów i zabezpieczeń sprawia, że jest to mobilne centrum dowodzenia. Ponieważ obecnie wykorzystywane maszyny skończą w tym roku 30 lat służby, coraz większego tempa nabierają prace nad stworzeniem ich następcy.

Obecnie w prezydenckiej flocie znajdują się przerobione dwa Boeingi 747-200. Technicznie Air Force One to sygnał wywoławczy samolotu, na którego pokładzie znajduje zwierzchnik amerykańskich sił zbrojnych, czyli prezydent kraju. Zatem formalnie nie jest on przywiązany do żadnej z maszyn. Sygnał ten został ustanowiony w 1953 r., kiedy samolot o sygnale Air Force 8610 z prezydentem Eisenhowerem znalazł się w przestrzeni powietrznej razem z maszyną linii Eastern o identycznym sygnale 8610. W momencie zaprzysiężenia Geralda Forda, jego poprzednik Richard Nixon znajdował się na pokładzie Air Force One. Tuż po złożeniu przysięgi przez prezydenta Forda, pilot skontaktował się z wieżą z prośbą o zmianę sygnału, ponieważ na jego pokładzie nie było już prezydenta. Sygnał Air Force Two stosuje się w przypadku maszyn wiozących wiceprezydenta.

Obydwie wykorzystywane obecnie przez Air Force do transportu prezydenta maszyny pochodzą jeszcze z lat 80. XX wieku. Wnętrze samolotów zostało zaprojektowane przez Nancy Reagan. Coraz większy problem stanowią przestarzałe systemy wykorzystywane w tym samolocie. Mocno odczuł to prezydent George W. Bush, który podróżując swoim samolotem 11 września 2001 r. był słabiej poinformowany o sytuacji w kraju niż przeciętny widz CNN z powodu braku dostępu do telewizji satelitarnej. Przestarzała konstrukcja daje się coraz bardziej we znaki mechanikom, którzy są odpowiedzialni za utrzymanie tych maszyn, jak również budżetowi, z którego opłacane są wysokie rachunki za paliwo.

Prezydent Obama podczas spotkania ze swoimi współpracownikami na pokładzie Air Force One.
Prezydent Obama podczas spotkania ze swoimi współpracownikami na pokładzie Air Force One.

W związku z tym rozpoczęto prace nad samolotem, który mógłby zastąpić ten wykorzystywany obecnie. Głośno na ten temat zrobiło się tuż po wyborze Donalda Trumpa na 45. prezydenta USA. W jednym z wpisów na Twitterze napisał on: "Boeing buduje nowe Air Force One dla przyszłych prezydentów, ale koszty są poza kontrolą, ponad 4 miliardy dolarów. Odwołać zamówienie!" Na nowe prezydenckie maszyny wybrano Boeinga 747-8 - najnowszą wersję legendarnego Jumbo Jeta. W obecnej fazie przedstawiciele Boeinga (BA  ) wspólnie z Białym Domem i Pentagonem uzgadniają specyfikację, jaką mają posiadać nowe samoloty. Producent dość mocno przejął się słowami Trumpa i prezes spółki obiecał zastosować komercyjne zasady przy projektowaniu AF1. Po włączeniu się w ten proces prezydenta Trumpa, miało mu się udać zbić koszty o miliard dolarów. Jak twierdzi, obniżenie ceny nie zajęło mu więcej niż jedną godzinę. Później jeszcze kilkukrotnie nawiązywał on podczas swoich wystąpień do prac nad Air Force One i jego ceny. Krytykował on poprzednią administrację, która miała być już blisko podpisania kontraktu wartego 4,2 miliarda dolarów, jak miało to miejsce podczas jego wizyty w Melbourne na Florydzie. Jednak cztery dni później rzecznik Amerykańskich Sił Powietrznych stwierdził, że nic nie wie o wypracowanych miliardowych oszczędnościach i odesłał dziennikarzy z tym pytaniem do Białego Domu.

Nie dawno wyszły na jaw szczegóły rozmowy Donalda Trumpa z Generałem Carltonem Everhartem dotyczącej specyfikacji nowych samolotów dla prezydentów. Zdaniem wojskowego, prezydent wykazał się sporą wiedzą na temat lotnictwa, co zapewne jest wynikiem posiadania wcześniej przez niego prywatnego samolotu - Boeinga 757 nazywanego Trump Force One. Na pytanie, dlaczego całość jest tak droga, prezydent miał usłyszeć, że cena nie obejmuje tylko zakupu nowych samolotów, ale także koszty wszystkich modyfikacji oraz utrzymania przez 30 lat. Zapytany o to, dlaczego wybrano samolot cztero-, a nie oszczędniejszy dwusilnikowy, generał odpowiedział, że jako dowódca sił zbrojnych, musi on latać samolotem niezawodnym w każdych warunkach np. w razie ataku nuklearnego (samoloty czterosilnikowe w razie awarii jednego z silników są znacznie bezpieczniejsze niż dwusilnikowe). Uświadomiono także prezydentowi, że obniżenie kosztów będzie się wiązać z obniżeniem funkcjonalności maszyny. Z punktu widzenia finansowego zbudowanie takiego samolotu nie jest atrakcyjne. Mówi się, że Boeing miał stracić na budowie obecnie latających maszyn. Z drugiej jednak strony jest to ogromy atut wizerunkowy dla firmy.

Marine One - prezydencki śmigłowiec na południowym trawniku Białego Domu, który jest wykorzystywany jako lądowisko dla helikopterów.
Marine One - prezydencki śmigłowiec na południowym trawniku Białego Domu, który jest wykorzystywany jako lądowisko dla helikopterów.

Oprócz samolotów odrzutowych, transportowaniem prezydentów USA zajmują się także śmigłowce Sea King wyprodukowane przez koncern Sikorsky (LMT  ). Gdy na ich pokład wchodzi głowa państwa, otrzymują one sygnał Marine One. Amerykańska Marynarka Wojenna przejęła odpowiedzialność za transportowanie helikopterami prezydentów, po tym jak Dwight Eisenhower, który jako pierwszy urzędujący prezydent leciał śmigłowcem, odczuwając niedogodności wysokiej temperatury w ciasnej i przeszklonej kabinie Bell H-13 Sioux, poprosił o podstawienie dużego śmigłowca marynarki. Obecnie wykorzystywane helikoptery Sea King pochodzą jeszcze z lat 70. XX wieku. Od 2002 r. Marynarka prowadzi program wymiany maszyn, który początkowo miał się zakończyć w 2007 r. Jednak ze względu na wysokie koszty oraz spore obiekcje prezydenta Obamy co do przesadnie bogatego wyposażenia dostawy mocno się opóźniły. Ostateczną umowę podpisano w 2013 r. z koncernem Sikorsky na dostawę helikopterów VH-92. Maszyny budowane dla prezydenta po raz pierwszy mają wzbić się w powietrze latem tego roku, a prezydent USA wejdzie na jego pokład najwcześniej w 2020 r.

Wyleasingowany od PLL LOT E175 w malowaniu Rzeczpospolita Polska.
Wyleasingowany od PLL LOT E175 w malowaniu Rzeczpospolita Polska.

Nowe maszyny do transportu VIP-ów trafią także do Polski. Po wycofaniu z użytkowania przestarzałej poradzieckiej floty po katastrofie w Smoleńsku, najważniejsze władze kraju podróżowały na pokładzie dwóch Embraerów 175 wynajętych od PLL LOT. Samoloty te jednak przeszły nieznaczne modyfikacje i nie były zbyt dobrze przygotowane do swoich zadań. Samoloty brazylijskiego producenta zostały stworzone do regionalnych operacji. Dlatego przy lotach dalekodystansowych, polskie władze podróżowały na pokładzie samolotów rejsowych. W ostatnim półroczu Ministerstwo Obrony Narodowej zamówiło cztery nowe samoloty. Dwa z nich to niewielkie odrzutowce Gulfstream G550 (GD  ). Dzięki niewielkiej liczbie pasażerów (8) samoloty będą mogły dolecieć z Warszawy do Los Angeles. Będą one także wyposażone w systemy wczesnego ostrzegania, pierwszej pomocy medycznej itp. Drugie zamówienie obejmuje większe samoloty, które trafiło do Boeinga, który za kwotę 5223 milionów dolarów dostarczy dwa Boeingi 737 BBJ, zbudowane w oparciu o model 737-800. Pierwsza z maszyn będzie miała dwuklasową konfigurację: 12 miejsc w klasie biznes i 120 w ekonomicznej. W drugim rządowym Boeingu znajdzie się czteroosobowy przedział głowy państwa, dwa miejsca dla VIP, 12 foteli klasy biznes i 48 miejsc w klasie ekonomicznej. Umowa z PLL LOT obowiązuje do końca 2017 r. Pierwsze Gulfstreamy trafią do Polski w czerwcu, a Boeingi w listopadzie bieżącego roku.

Airbus A340-300 niemieckiego rządu o nazwie Konrad Adenauer. Druga identyczna maszyna nosi imię Theodor Heuss.
Airbus A340-300 niemieckiego rządu o nazwie Konrad Adenauer. Druga identyczna maszyna nosi imię Theodor Heuss.

Przy wyborze samolotów dla najważniejszych osób w państwie, sporą rolę odgrywa chęć promowania i wspierania rodzimego przemysłu. Dlatego też głowy krajów, które mają własny przemysł lotniczy z reguły korzystają z wybudowanych przez rodzimych producentów maszynach. Nie dziwi zatem wybór Boeinga jako dostawcy nowych Air Force One. Do dyspozycji władz Niemiec stoją dwa Airbusy A340-300 VIP, które wcześniej latały we flocie niemieckiej Lufthansy. Po wyposażeniu tych szerokokadłubowych samolotów w system przeciwrakietowy i sypialnię, mogą one wozić najważniejsze osoby w państwie na spore dystanse. Zbudowany przez niemiecko-francuski koncern Airbus A330 wozi z kolei prezydenta Francji. Jednym z nielicznych użytkowników rosyjskiego samolotu szerokokadłubowego Il-96 jest prezydent Federacji Rosyjskiej. Władimir Putin miał osobiście nadzorować budowę tworzonego dla niego samolotu w fabryce w Woroneżu. Holenderski rząd i rodzina królewska podróżują na pokładzie wysłużonych Fokkerów 70, które zbudował nieistniejąca od 1996 r. firma Fokker. Samoloty te niebawem zostaną zastąpione Boeingami 737 BBJ, do których wnętrze wykona jednak Fokker Technologies. Jednym z pilotów vipowskiej floty jest król Willem-Alexander. W związku ze zmianą maszyn, ma on niebawem zacząć szkolenie na nowy typ samolotu. Jako ciekawostkę można podać, że w związku z tym, że musi on wylatać niezbędne godziny, można go spotkać za sterami rejsowych samolotów holenderskich linii KLM.

Il-96  - samolot prezydenta Rosji.
Il-96 - samolot prezydenta Rosji.

Ale nie wszystkie kraje utrzymują tak rozbudowaną flotę samolotów dla VIP-ów. Wielka Brytania dopiero w 2016 r. zaaranżowała jeden z Voyagerów A330 (wersja Airbusa A330 do tankowania innych samolotów w powietrzu) na samolot dla rządu i rodziny królewskiej. Do tej pory podróżowali oni samolotami rejsowymi lub wypożyczanymi na okazję podróży zagranicznych. Ze względu na wysokie koszty takich operacji podjęto decyzję o przeznaczeniu jednego samolotu na te potrzeby. Z kolei we flocie flagowego przewoźnika Chin znajduje się jeden Boeing 747-400, który w razie podróży zagranicznych władz tego kraju, zostaje poddany szybkim modyfikacjom wnętrza i przekazany do ich dyspozycji.

Jeden z dwóch Boeingów 747-400 będących we flocie Japanese Air Force One.
Jeden z dwóch Boeingów 747-400 będących we flocie Japanese Air Force One.

Nieco inny model stosują Indie, gdzie narodowy przewoźnik Air India świadczy specjalne usług związane z organizacją podróży najważniejszych osób w państwie. Obecnie wykorzystywane są cztery Boeingi 747-400, które mają być niebawem zastąpione dwoma Boeingami 777-300ER. Za kilka lat podobnie odbywać się będą podróże cesarza i premiera Japonii. Okazała flota Japanese Air Force One i Japanese Air Force Two, którą obecnie stanowią dwa Jumbo-Jety zastąpią Boeingi 777-300. Jednocześnie zadanie to zostanie przekazane z sił obrony Japonii do linii All Nippon Airlines. Jeszcze ciekawsze rozwiązanie stworzono w Katarze. Tamtejsze państwowe linie lotnicze Qatar Airways posiadają spółkę córkę, Qatar Amiri Flight, świadczącą loty charterowe wyłącznie na rzecz jednego klienta - rządu Kataru. W jej flocie znajduje się 14 samolotów, w tym 7 szerokokadłubowych.

Wybór krajowego przewoźnika do organizacji podróży nie jest jednak regułą. Ciekawym wyjątkiem jest król Jordanii, który zamiast wzbogacić flotę sił powietrznych swojego kraju lub królewskich (sic!) linii Royal Jordanian, wynajmuje Airbusa A340-600 Prestige od niemieckiej Lufthansy.