Sezon wyników na przełomie lipca i sierpnia dla europejskich banków za drugi kwartał był bardzo bolesny. Zyski stopniały, gdy pożyczkodawcy tworzyli rezerwy na przyszłe straty kredytowe. 3 sierpnia HSBC (HSBC  ), największy bank w Europie pod względem aktywów, poinformował, że jego zyski po opodatkowaniu spadły o 88% w stosunku rocznym do 617 mln USD. Do pożyczkodawców przynoszących straty należeli Deutsche Bank (DB  ) w Niemczech, Santander (SAN  ) w Hiszpanii i Société Générale (EPA: GLE) we Francji.

Podobnie jak tytani z Wall Street, choć na mniejszą skalę, europejscy pożyczkodawcy odczuli straty delikatnie złagodzone przez wzrost przychodów z handlu. W miarę rozprzestrzeniania się koronawirusa i niestabilności rynków inwestorzy pospiesznie przestawiali swoje portfele. Wiele rządów i firm skorzystało ze wsparcia banku centralnego i bardzo niskich stóp procentowych, aby wyemitować dług, umożliwiając bankom pobieranie wysokich opłat. BNP Paribas, największy bank we Francji, odnotował wzrost przychodów handlowych o 154%.

Taka gorączkowa działalność wydaje się nie do utrzymania. Rzeczywiście, twierdzi Stuart Graham z Autonomous, wydaje się, że emisja długu spadła w lipcu. Tak więc o losie banków zadecyduje przede wszystkim stopień ich przygotowania na straty kredytowe. Pożyczkodawcy po obu stronach Atlantyku przyjęli różne podejście do tej sprawy, przy czym europejskie banki zawiązują mniejsze rezerwy przypadające na udzielone kredyty. W przeszłości amerykańskie banki były ogólnie mało ostrożne. Są powody, by sądzić, że teraz mogą bardziej ucierpieć. Bezrobocie wzrosło znacznie mocniej; Coface, ubezpieczyciel kredytów, spodziewa się, że liczba bankructw w ciągu najbliższego roku wzrośnie bardziej niż w Europie. Większa część kredytów udzielanych przez banki amerykańskie, w tym kredyty konsumenckie i kredyty o wysokim dochodzie, jest bardziej ryzykowna i niezabezpieczona. Europejskie banki wolą udzielać pożyczek pod zastaw, na przykład zabezpieczone hipoteką. Oznacza to mniejszą kreację pieniądza, ale także wyższe wskaźniki odzysku, gdy cykl gospodarczy się zmienia. Jednak perspektywy gospodarcze nie są pełnym wyjaśnieniem. Amerykańskie zasady rachunkowości wymagają od pożyczkodawców tworzenia rezerw na wypadek strat, których spodziewają się na wszystkich pożyczkach w całym okresie ich udzielania. Europejscy rywale są zobowiązani do rozliczania strat w całym okresie tylko w przypadku pożyczek, które są najbliżej niewypłacalności (aby zachować aktywa, muszą dbać tylko o następne 12 miesięcy). To czyni je bardziej krótkowzrocznymi mechanicznie. W marcu Europejski Bank Centralny (EBC) zachęcał do większego optymizmu, zalecając im "unikanie nadmiernie procyklicznych założeń" przy tworzeniu rezerw - innymi słowy, aby zapewnić, że kredyty nie zostaną wstrzymane w złych czasach.

Różnice kulturowe łączą się z ostrożnościowymi. Amerykańskie firmy, zwolennicy przejrzystości, mają tendencję do brania na barki większego ciężaru, czyli są dużo bardziej skłonne do ryzyka. Europejczycy wolą czekać i obserwować. Ujawnianiu informacji nie pomaga fakt, że na giełdzie znajduje się mniej europejskich banków. Tylko połowa z 84 pożyczkodawców strefy euro uznanych przez EBC za "znaczących" znajduje się w obrocie publicznym, mówi Nicolas Véron z grupy badawczej Bruegel. Z kolei wymienione są wszystkie duże banki w Ameryce. Mniejsze rezerwy banków europejskich również mogą być przyznaniem się do słabości. Większość weszła w kryzys z wcześniejszą dolegliwością: niską rentownością. Patrick Hunt z firmy konsultingowej Oliver Wyman twierdzi, że ich zwrot z kapitału rzeczowego na początku roku wynosił średnio 6%, czyli o połowę mniej niż w Ameryce. To pozostawiło je z małą poduszką bezpieczeństwa, którą mogli zaspokoić straty, zanim wykorzystają kapitał podstawowy. Ogromna niepewność dotycząca gospodarki przekłada się na równie niepewne prognozy dotyczące niewypłacalności - i może dać bankom swobodę księgowania rezerw, które są w stanie udźwignąć.

Inwestorzy nie dają się zwieść. Ceny akcji banków europejskich nadal spadły o tyle samo, co w Ameryce, a nawet jeszcze bardziej. Nie pomógł im fakt, że EBC, starając się zachować kapitał, zakazał bankom wydawania gotówki akcjonariuszom w postaci dywidend - przynajmniej do końca roku. (W Ameryce organy regulacyjne nie zakazały skupu akcji, ale ograniczyły jedynie dywidendy). Inwestorzy zwykle pożądają akcji europejskich banków w zamian za stabilne dywidendy, które następnie kierują do szybko rozwijających się technologii lub akcji farmaceutycznych. Jak mówi Ronit Ghose z banku Citigroup, zakaz to "kolejny gwóźdź do trumny".