Skroplony gaz ziemny odgrywa coraz większą rolę na światowym rynku energii dramatycznie zmieniając sytuację energetyczną, gospodarczą i polityczną wielu państw.

Skroplony gaz ziemny (ang. liquefied natural gas, LNG) to gaz ziemny o temperaturze poniżej -162°C. Obniżając temperaturę gazu poniżej temperatury wrzenia metanu zmienia on stan skupienia na ciekły jednocześnie redukując swoją objętość aż 630 razy. Ta właściwość fizyczna znalazła zastosowanie w transporcie gazu na dalsze odległości drogą morską.

Ogromne nadzieje w LNG pokładają Stany Zjednoczone. Dzięki odkryciu ogromnych złóż gazu łupkowego USA stało się jednym z największych producentów gazu na świecie. Odkryte złoża w pełni zaspokajają potrzeby kraju, który jeszcze do niedawna był jednym z największych importerów surowców energetycznych. O tym jak rewolucyjna była ta zmiana dla amerykańskiego systemu energetycznego świadczy fakt, że w portach powstały terminale umożliwiające przyjmowanie statków z LNG. Problem jednak polega na tym, że zostały one stworzone do ponownego przetworzenia LNG do postaci gazowej, a nie do jego skraplania.

Dla USA własne złoża gazu ziemnego oznaczają tanie paliwo, co w pozytywny sposób wpływa na gospodarkę kraju. Z eksploracji zasobów gazu ukrytych w łupkach cieszą się także firmy wydobywcze, eksporterzy oraz dostawcy technologii, którzy czerpią coraz większe zyski z jego sprzedaży. Należą do nich m.in. Cheniere Energy (LNG  ), Dominion Resources (D  ), Chevron (CVX  ), Veresen czy KBR (KBR  ).

Stworzenie niezbędnej infrastruktury pozwoliło wejść USA na międzynarodowy rynek gazu wywołując niemałe zamieszanie na światowym rynku energii, zresztą jak samo LNG. Dynamiczny rozwój handlu skroplonym gazem nastąpił na początku XXI wieku. Wiązało się to z obniżeniem kosztów początkowych jak budowa terminala skraplającego i regazyfikującego czy kupno olbrzymich gazowców do transportu. Uniezależnienie od gazociągów w obrocie gazem możliwe dzięki LNG zostało wykorzystane przez kraje oddalone od głównych rynków zbytu. Nie jest więc przypadkiem, że w gronie największych eksporterów LNG znajduje się Katar, Australia, Malezja, Nigeria, Indonezja, Trinidad i Tobago oraz Papua Nowa Gwinea.

Jeszcze 15 lat temu jedynie kilkanaście krajów na świecie importowało LNG. Obecnie robi to już ok. 50 z nich, a kolejne budują terminale do przyjmowania gazowców. Wiele z nich wcześniej korzystało z gazu w ograniczonym zakresie w związku z trudnościami w transporcie spowodowanymi brakiem gazociągów. Dla części z nich jest to także szansa na dywersyfikację dostaw gazu, czego dobrym przykładem są kraje europejskie w tym Polska. Nasz kraj, podobnie jak Litwa, zainwestował w terminal gazowy w celu zmniejszenia zależności od dostaw gazu z Rosji, która stosowała swoją monopolistyczną pozycję do gry politycznej. Jednocześnie to właśnie Rosja będzie największym przegranym dynamicznego rozwoju LNG na świecie. Dywersyfikacja źródeł przez kraje Europy zmniejszyła ich zapotrzebowanie na gaz z Rosji, jak również umożliwiła obniżkę cen. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku Chin. Jest to szczególnie bolesny problem dla rządzonego przez Putina kraju, ponieważ przychody ze sprzedaży gazu stanowią blisko połowę wpływów do budżetu państwa.

Ale kwestie polityczne nie są jedynym powodem, dla którego rośnie popularność LNG. Gaz ziemny w przyszłości będzie odgrywał coraz ważniejszą rolę w energetyce. Wynika to z faktu, iż jest on najczystszym z paliw kopalnych. Dlatego wiele państw, jak np. Chiny, mocno wspierają budowę elektrowni gazowych oraz pojazdów napędzanych gazem, gdyż powoduje to znacznie mniejsze emisje gazów cieplarnianych. W USA i Europie elektrownie gazowe pozwalają zastąpić przestarzałe elektrownie atomowe i węglowe. Bardzo często gaz ziemny jest nazywany paliwem przyszłości albo paliwem przejściowym. Niewielkie emisje powstające przy spalaniu gazu oraz spora elastyczność elektrowni gazowych wydają się być sensownym zabezpieczeniem dla przyszłych systemów energetycznych opartych na odnawialnych źródłach energii.

Jako podręcznikowy przykład korzyści płynących z popularyzacji gazu jako źródła energii przedstawiany jest Meksyk. Południowy sąsiad postanowił odbierać od USA nadwyżki gazu, co okazało się dość proste dzięki istniejącym już gazociągom transgranicznym oraz bliskości głównych złóż teksańskich złóż do granicy z Meksykiem. Tani gaz ze Stanów Zjednoczonych odpowiada już za jedną czwartą prądu wytwarzanego w Meksyku. Zastąpienie zanieczyszczających powietrze elektrowni węglowych pozwoliło na poprawę jakości powietrza w miastach oraz redukcję emisji gazów cieplarnianych do poziomu wynikającego z Porozumienia Klimatycznego w Paryżu. Uwolniony dzięki niższym cenom paliwa kapitał może być wykorzystany z kolei do wydobycia droższej ropy naftowej.

Meksyk może niebawem być także kluczowym elementem w ekspansji amerykańskiego gazu na globalne rynki. Jak dotąd wszystkie instalacje do skraplania gazu znajdują się w portach na Wschodnim Wybrzeżu, natomiast główni odbiorcy to Japonia, Chiny i Korea Południowa. Oznacza to, że statki z gazem muszą przepływać przez Kanał Panamski, co wydłuża czas transportu, zwiększa jego koszty oraz wiąże się z ryzykiem opóźnień, co z kolei może prowadzić do kar za opóźnienia. W związku z tym rozważane jest wykorzystanie terminala LNG w Manzanillo na zachodzie Meksyku do eksportu amerykańskiego gazu. Konkurencyjnym rozwiązaniem może być proponowany przez Veresen terminal w stanie Oregon.

Szacuje się, że udział LNG w eksporcie gazu wzrośnie z 33% obecnie do 40% w 2020 r., a nadchodzące dekady określane są "złotym okresem" dla tego paliwa. Jest to przede wszystkim zasługa jego relatywnie niskiej emisyjności, elastyczności w produkcji prądu oraz możliwości stosowania w transporcie i przemyśle chemicznym. Rozpowszechnienie technologii skraplania i przetwarzania LNG powinno pozwolić na obniżenie kosztów. Jak wynika z opublikowanej w 2017 r. prognozy Energy Information Administration, między 2020 a 2040 r. roczna konsumpcja gazu na świecie będzie rosła średnio o 1,7%. Oznacza to korektę prognozy względem poprzedniego roku o 0,4%. Choć wydaje się, że to niewiele, to na przestrzeni czasu różnica ta wzrośnie do 72 miliardów stóp sześciennych dziennie, czyli tyle, ile obecnie zużywają Stany Zjednoczone. Zdaniem Alexa Dewara z Boston Consulting Group nawet najnowsza wartość rocznego tempa wzrostu jest jednak przeszacowana.

W opinii specjalisty BCG wzrost o 1,6 - 1,7% rocznie wymagałby ogromnych zmian na rynku energii. Jako przykład podaje on Chiny, które mają być jednym z liderów wykorzystania LNG i wg prognozy zwiększyć konsumpcję gazu ziemnego z 3 miliardów stóp sześciennych dziennie do 15 miliardów w 2040 r. Oznaczałoby to podwojenie tempa produkcji gazu, jakie zanotowano w latach 2010 - 2015 r. Znacznie szybciej niż dotychczas musiałyby powstawać także elektrownie gazowe. Jeszcze większym problemem może się okazać opłacalność tych inwestycji. Spore nakłady początkowe oraz koszty transportu, choć stają się coraz niższe, podnoszą ceny energii elektrycznej wytwarzanej z gazu, która musi konkurować z cenami produkcji prądu z innych źródeł.

W szczególności kłopotliwa będzie konkurencja z odnawialnymi źródłami energii. Zakładając koszt jednej kilowatogodziny prądu na poziomie 4,5 centa, cena jednostki gazu powinna być równa 7 dolarom, aby konkurować z OZE. Warto jednak zauważyć, że ostatnie kontrakty na dostawy energii solarnej w Indiach zawierano za niecałe cztery centy, a spotowa cena LNG z Kataru lub Australii to 7-9 dolarów za jednostkę. Postęp technologiczny może także pokrzyżować plany uczynienia gazu paliwem zapasowym na wypadek braku słońca lub wiatru. Choć rynek magazynowania energii dopiero raczkuje, to wróży mu się szybki rozwój i znaczną obniżkę cen. Wiele krajów europejskich mimo wszystko sceptycznie podchodzi do gazu mając na uwadze kontrowersje wokół szczelinowania hydraulicznego czy wycieków metanu podczas transportu LNG statkami, które czynią te paliwo wątpliwą alternatywą dla odnawialnych źródeł energii.