Wraz z końcem września świat obiegła wypowiedź Reeda Hastingsa (Netflix CEO), na podstawie której można by wnioskować, iż pojawienie się Netflixa (NFLX  ) w największym kraju Azji jest tylko kwestią czasu. W jednym z wywiadów powiedział bowiem, iż "prowadzone są intensywne prace nad wejściem na chiński rynek (...), nie jest jednak w stanie podać dokładnej daty kiedy to mogłoby się stać". Powód dla którego internetowy gigant chce zawitać w "Państwie Środka" jest oczywisty - ponad 1,3 miliarda mieszkańców daje ogromny potencjał do zdobycia nowych klientów. Równie oczywisty jest również powód, dla którego Netflixa w Chinach jeszcze nie ma - jest nim panująca od dawna cenzura i restrykcyjna polityka tamtejszych władz.

Czym właściwie jest Netflix? Z całą pewnością to temat z którym powinni być zaznajomieni wszyscy filmowi i serialowi maniacy z (prawie) całego świata. Czemu prawie? Bo choć swym zasięgiem Netflix, będący wypożyczalnią filmów i seriali on-line na żądanie obejmuje cały świat, to wśród ponad 190 krajów znajdujących się w jego zasięgu wciąż brakuje kilku rynków, w tym właśnie rynku chińskiego.

Reed Hastings
Reed Hastings

Po słowach wypowiedzianych 6 października na odbywającym się w Nowym Jorku festiwalu TechFest wydaje się, iż zarządzana przez Hastingsa platforma w Chinach jeszcze długo nie zagości. CEO zwrócił bowiem uwagę na przykłady Disneya (DIS  ) i Apple'a (AAPL  ), które "mimo, że na rynku chińskim radziły sobie dobrze, to zarówno Disney jak i Apple zrezygnował z dostarczania usług filmowych Chińczykom". Swoją wypowiedź spuentował słowami, iż to wszystko "nie wygląda dobrze (...), a w wyniku takiego przebiegu zdarzeń swoją działalność skupi na innych rynkach". Tuż po tym komentarzu kurs akcji poszybował o 4,8% w dół. 

Co w takiej sytuacji pozostaje mieszkańcom Chin? Wyjścia są dwa, pierwsze z nich to używanie sieci VPN do połączenia z Internetem - wbrew pozorom używanie VPNa pozwalającego na szyfrowanie przesyłanych danych nie jest nielegalne, jednak połączenia te zawsze można zablokować. Drugim wyjściem jest korzystanie z usług krajowych platform streamingowych - do dwóch największych należy Youku (YOKU  ) oraz iQiyi. Gdyby więc miało dojść do pojawiania się Netflixa na rynku chińskim, firma miałaby z kim konkurować.

Studio nagraniowe chińskiej platformy streamingowej Youku.com.
Studio nagraniowe chińskiej platformy streamingowej Youku.com.

Co z resztą konkurencji i czy amerykański gigant musi się jej obawiać? Oprócz wspomnianego wcześniej Apple'a i Disneya swojego miejsca w branży mediów strumieniowych szukają także takie firmy jak Amazon (AMZN  ), należące do Time Warner's HBO (TWX  ), CBS (CBS  ), czy Hulu. Wydaje się jednak, iż pozycja firmy zarządzanej przez Hastingsa jest niezagrożona. Przesłanki ku temu są dwie. Z przeprowadzonego przez firmę RBC Capital badania wynika, iż na najważniejszym z rynków - rynku amerykańskim 54% ankietowanych korzystało z usług Netlixa wciągu ostatnich 12 miesięcy, a trend ten rośnie nieprzerwanie od 3 lat. Drugą przesłanką jest liczba subskrybentów - na całym świecie firma ma już ich około 81,5 miliona, podczas gdy odwieczny rywal - Hulu - ma ich "zaledwie" 12 milionów.