Amerykanie coraz poważniej myślą o cyfrowej walucie. Czy jest realna szansa na jej wprowadzenie i co z nią wspólnego mają Chiny?

Sekretarz Skarbu Janet Yellen i prezes Rezerwy Federalnej Jerome Powell w ostatnim czasie wyraźnie potwierdzili duże zainteresowanie walutą cyfrową. Yellen podczas ostatniego spotkania z dziennikarzami miała skupić się na dobru krajowemu, jakie cyfrowy dolar może przynieść Amerykanom. Sekretarz wyraziła się nawet wprost: "Mamy problem z włączeniem finansowym. Zbyt wielu Amerykanów naprawdę nie ma dostępu do łatwych systemów płatności i kont bankowych. Jest to coś, w czym mógłby pomóc cyfrowy dolar, cyfrowa waluta banku centralnego. Myślę, że mogłoby to skutkować szybszymi, bezpieczniejszymi i tańszymi płatnościami". Dzień później prezes Fed, Powell, również dokonał przełomu w dyskursie publicznym, nazywając cyfrowego dolara "projektem o wysokim priorytecie". Według prezesa FEDu bank centralny jest mocno zaangażowany w rozwiązywanie problemów technologicznych i bardzo szeroko konsultuje z opinią publiczną plany związane z finansową rewolucją cyfrową. Amerykanie póki co tylko o tym mówią, Chiny jednak już to robią.

Orędzia amerykańskiej wierchuszki do działania zbiegają się z ogłoszeniem przez Chiny na początku tego miesiąca znaczącej współpracy w ramach systemu płatności transgranicznych SWIFT, co usuwa wszelkie wątpliwości, że Pekin zamierza umiędzynarodowić cyfrowy juan. Co więcej, Chiny zawarły umowę o wolnym handlu (FTA) z Mauritiusem, co stanowi pierwszą umowę z państwem afrykańskim, w ramach dealu, który ma na celu stworzenie cyfrowego poligonu finansowego. Według ekspertów takich jak Lauren Johnston i Marc Lanteigne ten mały kraj może być pionierem w zakresie waluty cyfrowych. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że wszystko to dzieje się, gdy władze Pekinu wykorzystały obchody chińskiego Nowego Roku 12 lutego, aby wdrożyć trzy projekty pilotażowe na dużą skalę w celu dystrybucji cyfrowego juana. W tym tygodniu Chiny rozszerzyły swój program testowania cyfrowych banknotów o Chengdu, stolicę prowincji Syczuan i piąte pod względem liczby ludności miasto w kraju, gdzie dystrybuują około 6 milionów USD w cyfrowych juanach. Są przypuszczenia, że projekt ma wystartować pełną parą podczas XXIV Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Spekuluje się, że chińscy organizatorzy mogą wymagać, aby wszyscy uczestnicy i sportowcy pobrali aplikację, która zapewni, że wszystkie ich płatności będą dokonywane już w cyfrowym juanie.

Chiny zdają się coraz mocniej radzić sobie w sektorze technologicznym. Amerykanie zlekceważyli Chińczyków choćby w kontekście 5G. Dopóki administracja Trumpa wraz z zachodnimi producentami nie zareagowała, nikt nie był w stanie konkurować z chińskimi dostawcami 5G i producentami sprzętu na całym świecie, wśród których dominuje Huawei. Jeśli Stany Zjednoczone stracą przewagę dzięki technologicznym innowacjom finansowym, w połączeniu z osłabieniem globalnej dominacji dolara, korzyści dla Pekinu będą znaczne. Inne podejście Chin do prywatności zapewnia im przewagę konkurencyjną. Potrzeba zaspokojenia obaw dotyczących prywatności w USA i Europie komplikuje ich rozwój. Z drugiej strony Pekin postrzega cyfrowego juana jako sposób na dalsze wzmocnienie swojego i tak już groźnego aparatu nadzoru, jednocześnie poprawiając jego zdolność do zwalczania prania pieniędzy, korupcji i finansowania terroryzmu. Fed, biorąc pod uwagę tę powściągliwość obawia się, że zbyt pochopnie wprowadzi cyfrowy dolar, biorąc pod uwagę stawkę w postaci światowej waluty rezerwowej. Jednak większe zagrożenie geopolityczne polega na tym, jak szybko pozostaje w tyle. Stany Zjednoczone mogą nadal wygrać ten plebiscyt. Póki co jednak to cyfrowy juan jest bardziej realny.