Nominacje do tegorocznych Oscarów zostały już ogłoszone. Oprócz tradycyjnych pominięć największych kasowych hitów, można doszukać się historycznej zmiany, która może mieć wpływ na przyszłość branży filmowej.

Najwięcej nominacji otrzymał musical "La La Land" z Ryanem Goslinigiem i Emmą Stone. Film w reżyserii Damiena Chazelle ma aż 14 szans na statuetkę, m. in. w kategorii najlepszy film, scenariusz czy udźwiękowienie. Doceniona została również dwójka głównych bohaterów, oboje zostali bowiem umieszczeni jako potencjalni zwycięzcy statuetki odpowiednio dla najlepszego aktora pierwszoplanowego i najlepszej aktorki pierwszoplanowej. Musical wyrównał tym samym rekord nominacji, dorównując legendarnemu już ,,Titanicowi" z 1997 roku, a także filmowi "Wszystko o Ewie" z 1950 roku.

Emma Stone i Ryan Gosling
Emma Stone i Ryan Gosling

Po 8 nominacji otrzymały dwa filmy: ambitne science-fiction ,,Nowy Początek" z Amy Adams (która jednak nie dostała nominacji w kategorii najlepszej aktorki), a także dramat o dorastaniu czarnoskórego chłopca ,,Moonlight". Doceniono również ,,Fences" z Denzelem Washingtonem.

Co łączy wszystkie te filmy oprócz licznych nominacji do Oscarów? Otóż fakt, że żaden z nich nie był nawet w czterdziestce filmów z najwyższym ,,box office'em", czyli wpływami z biletów sprzedanych w kasach kinowych. Mogłoby się wydawać, że ,,La La Land" czy ,,Nowy Początek" poradziły sobie nie najgorzej (zarobiły odpowiednio 176 i 174 miliony dolarów), ale daje to jedynie... 45 i 46 miejsce w rankingu najlepiej zarabiających filmów. Liczby te nijak mają się do największych hitów, takich jak ,,Łotr 1" ze świata Gwiezdnych Wojen, o którym pisaliśmy szerzej w naszym artykule i który zarobił ponad miliard dolarów, ,,Kapitan Ameryka" (1 mld 100 mln), czy nawet... animowanego ,,Gdzie jest Dory" (również ponad miliard dolarów box office).

Nie jest to oczywiście zjawisko nowe - w XXI wieku jedynie ,,Władca Pierścieni: Powrót Króla'' w 2003 roku potrafił połączyć uznanie wyrażone w statuetkach i wielki box office. Wypadałoby zapytać: czemu tak się dzieje?

Jest kilka teorii, jednak najbardziej prawdopodobne jest to, że Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej, która wręcza nagrody, jest po prostu nieco oderwana od gustów zwykłych ludzi i nie patrzy, a czasem może nawet nie do końca chce wiedzieć, co się najlepiej sprzedaje. Jeszcze inną kwestią jest to, że Oscary często przyznawane są filmom przekazującym jakieś wartości czy posiadającym podłoże ideologiczne, jak na przykład ,,12 Years a Slave", a filmy zbierające największy box office nie zawsze takimi są. Mówiąc dosyć idealistycznie: nieważne są pieniądze, liczy się wartość artystyczna.

Aktorzy z filmu
Aktorzy z filmu "12 Years a Slave" w czasie gali rozdania Oscarów w 2014 roku.

Tegoroczne nominacje do Oscarów są jednak historyczne z innego powodu, a mianowicie, pierwszy raz film wyprodukowany nie przez studio filmowe, a przez usługę streamingową Amazona (AMZN  ) otrzymał nominację. ,,Manchester by the Sea" zgarnął aż 4 nominacje, co w świecie filmowym jest uznawane za znak czasów. Serwisy streamingowe powinny mieć coraz więcej do powiedzenie w zmieniającym się świecie. Amazon dzięki nominacjom swojego filmu wyprzedził swoich rywali, między innymi Netflix (NFLX  ) oraz Hulu (HULU  ). Zobaczymy, czy w następny latach również oni będą rywalizować o Oscara.

Według ekspertów i bukmacherów faworytem do zgarnięcia statuetki za najlepszy film jest ,,La La Land". Również reżyser owego musicalu Damien Chazelle ma największe szanse na zgarnięcie Oscara za najlepszego reżysera, a Emmie Stone statuetki za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą. Inaczej sprawy mają się w kategorii pierwszoplanowego aktora roku. Tutaj największe szanse ma Casey Affleck za rolę w ,,Manchester by the Sea".

Rozstrzygnięcia poznamy za miesiąc. Gala rozdania Oscarów już 27 lutego w Dolby Theatre w Los Angeles.