Jeden tweet autorstwa dyrektora generalnego drużyny NBA Houston Rockets, Daryla Moreya ze wsparciem dla protestujących w Hongkongu, wywołał reakcję łańcuchową, która rozwinęła się do politycznej afery o zasięgu międzynarodowym, z dużymi pieniędzmi w te. NBA ma duży problem i traci pieniądze.

W klimacie wojny handlowej i napięć pomiędzy mocarstwami, gdzie gaz jest cały czas odkręcony, niewielki czynnik może doprowadzić do wybuchu. W miniony weekend z powodu jednego tweeta, wybuchła afera na linii Chiny - NBA, a gra toczy się o wysoką stawkę, gdzie na stole leży pula 490 mln Chińczyków, którzy oglądali transmisje NBA w ostatnim sezonie i naprawdę duże pieniądze z transmisji i całego biznesu wokół koszykówki. I to wszystko ma miejsce na dwa tygodnie przed rozpoczęciem regularnego sezonu.

Pod naciskiem szantażu rządu chińskiego, który daje wyraźnie do zrozumienia 'albo nasze pieniądze, albo wasza wolność słowa', władze ligi oraz największe gwiazdy zespołu z Houston, przyjęły pokorną postawę i oficjalnie przeprosiły za wybryk jednego z managerów, co znów wywołało falę krytyki w stronę samej ligi w Stanach Zjednoczonych ze wszystkich niemal stron - od polityków Partii Republikańskiej i Demokratycznej, przez dziennikarzy czołowych mediów. NBA utknęło pod ścianą - uległość wobec agresywnych Chińczyków, którzy płacą i wymagają, aby nie wtrącać się w ich wewnętrzne sprawy, wywołuje złość po stronie amerykańskiej, sięgającą najwyższych szczebli rządowych.

Sytuację utrudnia fakt, że to właśnie Houston Rockets jest jednym z najpopularniejszych zespołów w Państwie Środka, z uwagi na postać Yao Ming'a - byłego gracza zespołu w latach 2002-2011, największej gwiazdy chińskiej koszykówki w historii. Obecnie Ming jest prezesem chińskiej ligi koszykówki i nie broni byłego klubu.

W konflikcie rządu chińskiego z władzami ligi koszykówki, jest jeszcze trzecie ogniwo w postaci spółki Tencent - to chiński gigant technologiczny, który jest największym partnerem NBA poza Stanami Zjednoczonymi z umową na dystrybucję treści o wartości 1,5 mld USD w ciągu pięciu lat. To właśnie dzięki Tencent, siła marki NBA zakorzeniła się w świadomości chińskich fanów sportu, którzy dostali od operatora transmisje meczów i streaming gier. Według szacunków analityków, Tencent wydaje około 200 mln USD na wyłączne prawa do strumieniowego przesyłania gier, a zasięgi, jakie generuje cały ekosystem państwowego giganta internetu budzą respekt - razem z WeChat jest to 1,1 mld aktywnych użytkowników miesięcznie. Aby utrzymać tak liczną społeczność spółka musi dostarczać użytkownikom treści, które będą stanowiły przewagę konkurencyjną nad lokalnymi rywalami jak Baidu (BIDU  ) i Alibaba (BABA  ). Stąd też konieczność zawieszenia współpracy z ligą koszykówki poważnie kaleczy ofertę programową Tencent, który nie może wznowić transmisji bez strony rządu.

Przez przypadek NBA stało się zakładnikiem wielkiej polityki. Kryzys 'sportowy', który ma obecnie miejsce, może stanowić ostrzeżenie dla setek innych firm notowanych na giełdzie, że ich los jest w dużym stopniu uzależniony od nieprzewidywalnych kaprysów chińskiego rządu.