Boeing spadł, ale powoli się wznosi

Znaków, że różne gałęzie gospodarki wracają do normy po pandemicznej katastrofie, jest coraz więcej. W branży lotniczej odbija się Boeing (NYSE: BA), dla którego czas koronawirusa był bardzo trudny.

To się jednak zmienia. Boeing odnotował swój pierwszy kwartalny zysk od 2019 roku, a jego przychody nawet przewyższyły oczekiwania. Gigant zarobił 567 milionów dolarów w drugim kwartale bieżącego roku, w porównaniu z 2,4 miliarda strat rok temu. Nie da się ukryć, że był to najtrudniejszy okres dla Boeinga w jego historii, która trwa już od 1916 roku.

Mimo dobrych wyników, można stwierdzić, że jest to pewna niespodzianka. Analitycy branżowi spodziewali się strat. Kluczem do odbicia się w górę okazał się powrót samolotu 737 Max, który był zamieszany w dwie śmiertelne katastrofy. Obie zdarzyły się na przestrzeni pół roku - w październiku 2018 i marcu 2019, kiedy to maszyny rozbiły się, zabijając razem 346 osób.

Zły PR ,,Maxa" w końcu udało się zażegnać i w tym kwartale Boeing dostarczył 79 samolotów komercyjnych, w tym 47 Maxów, w porównaniu jedynie z 20 rok wcześniej.

Jednak mimo to, główna działalność Boeinga w zakresie samolotów komercyjnych traciła pieniądze. Zostało to jednak zrekompensowane zyskami w jednostce obronnej, kosmicznej, a także w dziale usług.

Boeing w swoim najcięższym okresie przeżywał niełatwe chwile. Zlikwidował tysiące miejsc pracy w ciągu ostatniego półtora roku, zajmując się uziemieniem wspominanego wcześniej 737 Maxa, a także pandemią, która znacząco zmniejszyła popyt linii lotniczych na nowe samoloty. Boeing planował zmniejszyć liczbę pracowników z 161 tysięcy do 131 na koniec 2019 roku, jednak CEO David Calhoun powiedział niedawno w notatce dla pracowników, że biznes się stabilizuje, a firma planuje zaprzestać redukcji i utrzymać miejsca pracy na obecnym poziomie, czyli około 140 tysięcy.

- $this->copyright_for_current_language

Wciąż istnieją jednak pewne przeszkody, by Boeing powrócił do ,,najwyższej formy". Podczas gdy firma w końcu pracuje nad zapasami ,,Maxów", musiała już dwukrotnie wstrzymywać dostawy innego samolotu, większego 787, z powodu wad produkcyjnych kadłuba. Pojawiły się przez to problemy z tempem produkcji, które trzeba było zwolnić, by poradzić sobie z owymi problemami. Szczęściem w nieszczęściu dla firmy jest jednak to, że dzieje się to akurat w czasie, gdy zapotrzebowani na tak zwane odrzutowce szerokokadłubowe jest niskie - wszystko oczywiście przez pandemię, która niemal ,,zabiła" międzynarodowe loty długodystansowe.

Napięcia między USA a Chinami również obciążają Boeinga, ponieważ Chiny wstrzymują zgodę na wznowienie przez linie lotnicze około 100 samolotów Max. Większość innych większych krajów zatwierdziła zmiany wprowadzone przez Boeinga do samolotu po wspomnianych wcześniej katastrofach. Calhoun przewidywał, że ChRL pozwoli latać ,,Maxom" do końca roku, jednak póki co sprawa utknęła w martwym punkcie. CEO Boeinga zaznacza, że jeśli Chińczycy nie podejmą działań do stycznia 2022 roku, firma będzie zmuszona ponownie rozważyć obecne plany zwiększenia produkcji Maxa z 16 samolotów miesięcznie do 31. A problemy feralnego modelu rozlały się też na inny, bo kolejny samolot Boeinga, 777X już jest znacznie opóźniony, ponieważ czeka go trudniejszy proces przeglądu, który wynika z krytyki początkowej zgody Federalnej Administracji Lotnictwa dla Maxa.

Boeing 747-400 linii KLM podczas lądowania Philipsburgu na wyspie Sint Maarten - $this->copyright_for_current_language

Mimo paru problemów, Boeing może świętować najlepszy kwartał od dawna. Po informacji o dobrym okresie akcje firmy wzrosły o 4%.