Reakcje na groźby Korei Północnej: podsumowanie trzydziestego drugiego tygodnia prezydentury Trumpa

W trzydziestym drugim tygodniu urzędowania Trumpa dobrobytowi Amerykanów zagrażały nie tylko działania ludzi, ale i żywioły. Stany Zjednoczone nawiedził Harvey - najpotężniejszy huragan od 12 lat. Setki tysięcy ludzi musiały opuścić miejsce zamieszkania, wielu straciło dorobek życia. Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego (FEMA), która jest odpowiedzialna między innymi za tymczasowe zakwaterowanie osób dotkniętych klęską żywiołową, poinformowała, że usuwanie skutków będzie skomplikowane i potrwa nawet kilka lat. Wskutek huraganu Harvey życie straciło co najmniej 60 osób. Możliwe, że bilans ofiar wzrośnie, gdyż wciąż prowadzone są akcje poszukiwawcze.

Prezydent Trump zapewnił w optymistycznym wpisie na Twitterze: "Agencje na wszystkich szczeblach są świetnie skoordynowane. Trwa walka ze skutkami ulew i powodzi. Uratowano tysiące osób". W ubiegły wtorek Trump wraz z małżonką Melanią odwiedził tereny dotknięte huraganem, między innymi Corpus Christi. Prezydent wspiął się na wóz strażacki i wymachując flagą Teksasu, zwrócił się do mieszkańców: "Kochamy was. Jesteście wyjątkowi. Zatroszczymy się o was".

Donald Trump - $this->copyright_for_current_language

Za pierwszym razem Trump nie spotkał się jednak z ofiarami huraganu ani nie pojechał do najbardziej zniszczonych miejscowości. Rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders wyjaśniła, że prezydent podjął taką decyzję świadomie, aby nie utrudniać prowadzenia akcji ratunkowej i usuwania szkód. Brak bezpośredniego kontaktu z osobami dotkniętymi klęską żywiołową został jednak ostro skrytykowany. Pod koniec tygodnia Trump udał się więc do Teksasu po raz drugi. Wiele osób widziało, jak ściskał dłonie poszkodowanym, rozdawał im posiłki i rozmawiał z nimi. Po wizycie w Teksasie prezydent wystąpił do Kongresu o 7,85 mld dolarów na pomoc ofiarom huraganu.

Niepokój wśród Amerykanów wywołała również kolejna próba balistyczna Korei Północnej. Według Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Korei Południowej pocisk przeleciał nad japońską wyspą Hokkaido, pokonując niemal 2700 kilometrów i osiągając maksymalną wysokość 550 kilometrów. Północnokoreański przywódca Kim Dzong Un oświadczył, że do oceny potencjału militarnego państwa "niezbędne" będzie przeprowadzenie kolejnych prób. Nie rzucał słów na wiatr - w niedzielę 3 sierpnia Korea Północna zdetonowała szóstą, najpotężniejszą dotąd bombę atomową. Wybuch wywołał trzęsienie ziemi o magnitudzie 6,3. Eksperci próbują ustalić, czy do testów faktycznie wykorzystano bombę wodorową, jak twierdzi reżim Kima. Moc wybuchu była znacznie większa niż w Hiroszimie i Nagasaki podczas II wojny światowej.

Kim Dzong Un - $this->copyright_for_current_language

Trump rozważa zerwanie wymiany handlowej z krajami, które prowadzą interesy z Koreą Północną, między innymi z Chinami. Prezydent ostrzegł, że "wszystkie opcje są brane pod uwagę". Sekretarz obrony Jim Mattis dodał, że "jakiekolwiek zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych lub ich terytoriów, w tym wyspy Guam, bądź ich sojuszników spotka się z potężną odpowiedzią militarną".

Rada Bezpieczeństwa ONZ zwołała pilne posiedzenie w związku z groźbami Korei Północnej. Stany Zjednoczone, Japonia, Wielka Brytania, Francja i Korea Południowa domagają się zaostrzenia sankcji. Ambasador USA przy ONZ Nikki Haley stwierdziła, że Kim Dzong Un "prosi o wojnę". Dodała, że "Stany Zjednoczone nigdy nie chcą wojny, lecz cierpliwość kraju nie jest nieograniczona".