Netflix nie zdał egzaminu, co poszło nie tak?

Akcje giganta telewizji strumieniowej Netflix (NASDAQ: NFLX) zanurkowały w ubiegłym tygodniu w reakcji na publikację raportu kwartalnego. Nie bez powodu - spółka bardzo mocno rozminęła się w prognozach nowych abonentów ze stanem faktycznym. Rynek martwi się o przyszłość firmy i pokazał Netflixowi czerwoną kartkę, po tym, gdy spółka odnotowała dobre pierwsze półrocze.

Rywalizacja w segmencie telewizji strumieniowej zaostrza się - już po wakacjach swoje usługi wprowadzi Disney (NYSE:DIS) czy Apple (NASDAQ:AAPL), poza tym abonenci mają do wyboru HBO wspierane przez AT&T (NYSE:T) i NBC Universal od Comcasta (NASDAQ:CMCSA). Inwestorzy martwią się, że Netflix traci impet w zakresie pozyskiwania nowych abonentów, tymczasem firma wydaje ogromne ilości pieniędzy na masową produkcję własnych treści (różnej jakości) i marketing. W czwartek doszło do wyraźnego rozczarowania, gdy okazało się, że spółka pozyskała zaledwie 2,7 mln nowych klientów, chociaż oczekiwano 5 mln. Symboliczny jest też lekki ubytek 130 tys. krajowych abonentów, co pierwszy raz zdarzyło się od 2011 roku. Na koniec kwartału serwis posiadał 157.6 mln abonentów na całym świecie (w tym 60,1 mln w USA, co oznacza wzrost o zaledwie 7,4% r/r, dla porównania, krajowa baza płatnych abonentów wzrosła o 11,2% w ciągu ostatnich 12 miesięcy - to wyraźny sygnał, że serwis na lokalnym rynku osiąga 'dojrzałość').

- $this->copyright_for_current_language

Jak firma tłumaczy tak słabe wyniki w stosunku do oczekiwań? Zarząd nieco bagatelizuje sprawę i komunikuje, że II kwartał jest statystycznie słabszy, a podandto, że jest to efekt silnego I kwartału (9,6 mln klientów), a także nieco 'skromniejszej' oferty programowej (czyli zabrakło silnych tytułów dla których ludzie kupują abonament) - co nie jest do końca prawdą, gdyż obliczono, że na platformie oglądano szereg tytułów, które zebrały przed odbiornikami co najmniej 30 mln gospodarstw domowych. Ponadto zwraca się także uwagę na (drugą w ciągu ostatnich 18 miesięcy) podwyżkę cen abonamentów w USA z 11 do 13 USD, podczas gdy konkurencja oferuje pakiety w niższych cenach - HULU kosztuje 6 USD, a Disney+, który zostanie uruchomiony już w listopadzie będzie kosztował zaledwie 7 USD miesięcznie. Polityka cenowa jest w istocie dosyć ryzykowna, presja ze strony konkurencji będzie rosła, a Netflix będzie zmuszony szukać zbytu na swoje usługi na rynkach międzynarodowych.

Innym kluczowym czynnikiem, na który komentatorzy zwracają uwagę jest ogólna strategia firmy, która może być już 'nieaktualna'. Kilka lat temu Netflix eksplodował popularnością, ponieważ wtopił się w trend zmiany branży rozrywki video - dostarczał oryginalne treści, które wywarły dużą presję na tradycyjny 'kabel' i 'nijaką' ofertę z Hollywood'u. Od tego czasu skala tylko rośnie - serwis publikuje dziesiątki oryginalnych tytułów w każdym kwartale, co z kolei przyciąga miliony nowych subskrybentów na całym świecie. Jednak zwraca się uwagę na coraz większe 'zmęczenie materiału', sprzedaż abonamentów jest skokowa i napędzana głównie przez 'głośniejsze' tytuły. Jeśli ich nie ma, zainteresowanie znacznie spada.

- $this->copyright_for_current_language

Jakie są prognozy? Kierownictwo zaznacza, że początek III kwartału, który otworzył 3 sezon 'Stranger Things' 'jest mocny', ponadto w kalendarzu premier jest kolejny sezon 'Dom z papieru', 'The Crown' i ostatni sezon kultowego 'Orange to New Black', a także filmy pełnometrażowe, takie jak 'The Irishman' Martina Scorsese oraz najdroższy (budżetowo) film akcji 'Six Underground' w reżyserii Michaela Baya z Ryanem Reynoldsem. Prezes giganta transmisji strumieniowej spodziewa się, że jego firma pozyska 7 mln subskrybentów w III kwartale (800 tys. w USA). To więcej niż 6,1 mln klientów pozyskanych w tym samym okresie w ubiegłym roku.

Nie zmienia to faktu, że to tylko jeden kwartał i nie powinno się na jego podstawie wyciągać pochopnych wniosków. Wprawdzie krajowe tempo wzrostu Netflix spowalnia od dłuższego czasu, więc spółka musi 'nadrabiać' na rynkach międzynarodowych, gdzie serwis ma niewątpliwie przed sobą dobre perspektywy wzrostu, które jednak w ocenie analityków nie uzasadniają skrajnie wysokiej wyceny serwisu na 142 mld USD oraz znacznego przewartościowania fundamentalnego.