Czy Wall Street już zawsze będzie kojarzyć się z wilkami? Po obejrzeniu filmu Martina Scorsese, który przedstawił świat giełdowych graczy wielu z nas pomyśli, że zyski z inwestycji giełdowych zarezerwowane są jedynie dla wybranych.

Wall Street, symbolicznie uznawana za kolebkę rynku giełdowego, jeszcze w XVII wieku była po prostu granicą terytorium skolonizowanego przez Holendrów. Choć jest to dla nas miejsce dość odległe geograficznie, a opowieści o  wielkich fortunach zdobytych (i utraconych, jak w latach trzydziestych ubiegłego wieku) na Wall Street brzmią jak mało realne opowieści, to inwestowanie na giełdzie amerykańskiej jest dostępne prawie na wyciągnięcie ręki.`

Główny mechanizm tych inwestycji nie różni się szczególnie od inwestycji w nasze rodzime spółki. Zleceń kupna i sprzedaży dokonujemy w biurze maklerskim - wiele polskich biur maklerskich oferuje inwestycje na rynkach zagranicznych, także na giełdach amerykańskich (np. NYSE, NASDAQ). Formalnością, o której pamiętać jednak powinien każdy inwestor jest złożenie z biurze maklerskim dokumentu wymaganego przez amerykański Departament Skarbu (W-8-BEN). Nabywając papiery wartościowe spółki nabywamy prawo do dywidendy oraz wpływu na działalność przedsiębiorstwa, choć wpływ ten możemy praktycznie zrealizować tylko w przypadku posiadania odpowiedniej ilości akcji. Inwestycje na Wall Street, podobnie jak na innych giełdach, nie są wolne od ryzyka. Rynek papierów wartościowych jest bowiem rynkiem bardzo płynnym i choć może przynosić inwestorowi  duże zyski, to gra na giełdzie obarczona jest wysokim ryzykiem.

Pomnik byka w holu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.
Pomnik byka w holu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.

Na tym koniec podobieństw pomiędzy GPW i NYSE. Polska giełda jest pięciokrotnie mniejsza pod względem liczby notowanych spółek i ponad dwunastokrotnie mniejsza jeśli chodzi o kapitalizację. A zatem możliwości inwestycyjnych, a co za tym idzie - zarobku - jest na NYSE znacznie więcej. Główną jednak przeszkodą pozostaje waluta oraz koszty jej transferów, które mogą dość mocno obniżyć skłonność do inwestowania za granicą.  W ostatnim czasie byliśmy świadkami znacznego wzrostu kursu dolara amerykańskiego - przez ostatni rok kurs USD wzrósł o około 25% i osiągnął wartość najwyższą od ponad dziesięciu lat. Inwestorzy posiadający już walutę powinni pamiętać ponadto o kosztach jej transferu. Okazuje się, że tradycyjne przelewy bankowe z rachunku walutowego (własnego) na rachunek walutowy biura maklerskiego mogą być traktowane jako przekazy zagraniczne i podlegają wysokim opłatom prowizyjnym (0,1-0,5% za przelew, min. 10-30 zł,  maks. 200-250 zł za przelew).

Nie należy także zapominać o stałych kosztach prowadzenia rachunku - a takie często przewiduje regulamin biura maklerskiego, oraz prowizji od transakcji - zarówno zakupu jak i sprzedaży papierów wartościowych. Prowizje te w polskich biurach wahają się od 0,4% do 0,7%, a ponadto połączone są z opłatą minimalną (40-70 USD od transakcji) lub stałą (kilka centów za akcję). Pewną niedogodnością może być również długi termin tzw. rozrachunku transakcji - często dochodzący do 2 dni po dokonaniu zlecenia, co znacznie obniża płynność inwestycji. Polskie biura maklerskie dokonują transakcji na giełdach zagranicznych za pośrednictwem globalnie działających biur maklerskich. Pośrednictwo to wpływa nie tylko na długi termin rozrachunku transakcji, ale również na jej koszty.

Charging Bull. Pomnik byka w Dzielnicy Finansowej w Nowym Jorku.
Charging Bull. Pomnik byka w Dzielnicy Finansowej w Nowym Jorku.

Ważąc jednak wszelkie koszty z zyskami, których prawdopodobieństwo osiągnięcia wzrasta znacząco jeśli gramy na giełdzie notującej prawie dwa tysiące spółek, bilans korzyści może być pozytywny, jeśli tylko uda nam się pokonać choć niektóre z ryzyk lub czynników obniżających korzyści - zawieramy transakcje on-line, koszty transferów są minimalne (płacimy tylko prowizję banku wysyłającego), unikamy zbyt wielu pośredników, a prowizja biura nie jest wyższa niż $15 i nie ma opłat minimalnych. Dziś przecież nie trzeba stać pod płotem na Wall Street i wykrzykiwać własnych ofert nabycia walorów. Wizyta w biurze maklerskim i korzystanie z pośredników też nie jest konieczne. Wystarczy usiąść wygodnie przed komputerem, wybrać brokera oferującego najmniejsze koszty obsługi rachunku, i oddać się przyjemności inwestowania uważając by na Wall Street nie spotkać "wilka".