SmileDirectClub przegrywa z COVID-19. 'Jednorożec ortodonta' w odwrocie

Wydawałoby się, że krzywe zęby to prosta recepta na zysk. Prostowanie zębów stało się przez ostatnie lata wielkim biznesem, jednak SmileDirectClub (NASDAQ:SDC), póki co, nie potrafi przekuć tego w zysk. Najnowszy raport kwartalny nie zbliża spółki do rentowności. Inwestorzy są wściekli.

Dla przypomnienia, SmileDirectClub to ubiegłoroczny giełdowy debiutant, który pomimo udanego IPO, zanotował fatalny start notowań ze spadkiem aż o 28% pierwszego dnia. Potem było tylko gorzej.

Raport za drugi kwartał nie pozostawia wątpliwości, że spółka jest daleko od zyskowności. Pandemiczny kwartał wygenerował 107 milionów USD przychodów (spadek o 45% r/r, chociaż to znacznie powyżej średniej szacowanej przez analityków wynoszącej 83 mln USD). Straty netto wyniosły 0,25 USD na akcję (oczekiwano średnio 0,14 USD na akcję), to prawie trzy razy więcej niż rok temu w tym samym okresie (94,7 mln USD vs 32,4 mln).

- $this->copyright_for_current_language

Jest oczywiste, że pandemia koronawirusa negatywnie wpłynęła na wyniki firmy w drugim kwartale. Obawy zdrowotne Amerykanów obrały na początku roku zupełnie inny kierunek, niż stomatologia estetyczna. Poza tym zawał rynku pracy, a co za tym idzie, uszkodzenie finansów wielu gospodarstw domowych, odsunęło na czas nieokreślony wizytę w placówce SmileDirectClub. Wyniki sprzedaży mówią same za siebie - w pierwszym kwartale tego roku firma dostarczyła 122 751 alignerów (aparatów ortodontycznych), w drugim zaledwie 57136. Innymi słowy to był trudny okres dla spółki, której straty pogłębiły dodatkowo jednorazowe opłaty związane z leasingiem czy utratą aktywów trwałych i innych opłat z tym związanych (łącznie 43 miliony USD kosztów). Gdyby nie to, straty wyniosłyby 0,13 USD na akcję, a więc mniej więcej zgodnie z oczekiwaniami. Ale drugi kwartał zawiera jakieś pozytywy jak wzrost średniej sprzedaży brutto alignera (1817 USD vs 1761 USD rok temu) czy spadek kosztów sprzedaży i marketingu o niemal połowę k/k.

Patrząc w przyszłość, perspektywy SmileDirectClub są niepewne, dopóki będzie trwać pandemia COVID-19. Sam dyrektor generalny David Katzman przyznał, że firma stoi obecnie w obliczu "trudnych czasów". Aby przetrwać firma wdrożyła oszczędności, w tym zamknęła prawie wszystkie punkty SmileShops wykonujące wstępne wyciski dentystyczne używane do formowania spersonalizowanych nakładek.

- $this->copyright_for_current_language

Rok na giełdzie

Epidemia COVID-19 zahamowała intensywny rozwój SmileDirectClub, przynajmniej tymczasowo. Jednak za niedociągnięciami nie stoi tylko pandemia, ale szereg innych czynników, takich jak m.in. negatywna kampania w NBC News, w ramach której omawiano szczegółowo przypadki niezadowolenia klientów czy liczne procesy sądowe z dentystami i ortodontami, podważającymi model biznesowy firmy. Mimo że w spadku ceny akcji w stosunku do IPO najpewniej są wycenione powyższe zdarzenia, spółka nadal jest wysoce 'niepewna' i przeznaczona dla inwestorów swobodnie czujących się z ryzykownymi aktywami w portfelu w oczekiwaniu na wysokie stopy zwrotu.

Niemniej jednak, patrząc w długiej perspektywie, SmileDirectClub nadal oferuje atrakcyjną cenowo, wygodną alternatywę dla aparatów ortodontycznych i tradycyjnych nakładek na zęby. Jednak spółka jest daleko w tyle za szerokim rynkiem bijącym rekordy, a to też świadczy o tym, że inwestorzy powściągliwie oceniają działanie dentystycznego start-up'u.