Śledztwo antymonopolowe UE przeciwko Google przynosi efekty

W 2015 r. Unia Europejska wszczęła śledztwo antymonopolowe przeciwko Gazpromowi, teraz zaś zajęła się Google - do końca sierpnia gigant może zostać ukarany grzywną za nadużywanie wiodącej pozycji na rynku.

Google ma zapłacić 1,1 mld dolarów za manipulowanie wynikami wyszukiwania w taki sposób, by promować własną porównywarkę cen. Zgodnie z przepisami UE grzywna może wzrosnąć nawet do 10% rocznego przychodu spółki, który w ubiegłym roku wyniósł 90,27 mld dolarów.

Google grożą też poważniejsze konsekwencje ze strony Komisji Europejskiej: możliwe, że koncern będzie musiał nie tylko dostosować się w kwestii porównywarki cen, ale i zmienić sposób świadczenia innych usług. Decyzja organu antymonopolowego może też zachęcić instytucje prywatne do złożenia pozwu o odszkodowanie.

Unia Europejska prawdopodobnie zmusi Google do uwzględniania w wynikach wyszukiwania konkurencyjnych porównywarek cen, m.in. Fondem.co.uk i Kelkoo.com. Serwisy te są zależne od odwiedzających, którzy trafiają na nie za pośrednictwem wyszukiwarek. Równe traktowanie ze strony Google zapewniłoby im lepszą widoczność.

Główny doradca Google Kent Walker argumentował wcześniej, że nakaz wyświetlania reklam konkurentów "przyczyniłby się do promowania stron, które nie są już tak użyteczne dla konsumentów".

- $this->copyright_for_current_language

Z punktu widzenia inwestora największe znaczenie ma fakt, że wątpliwości co do wiarygodności Google nie pojawiły się po raz pierwszy: koncern był oskarżany o naruszanie regulacji antymonopolowych już w 2010 r., lecz nie podjął wówczas żadnych działań. Może to oznaczać, że korporacja popadła w niebezpieczną iluzję komfortu i niepodważalnej pozycji na rynku, co grozi zaprzepaszczeniem jej potencjału oraz niestabilnością. Takie spojrzenie na sprawę odzwierciedla piątkowy spadek kursu akcji Alphabet (NASDAQ: GOOGL) o 0,8%.

Niższa cena akcji ma też związek z faktem, że konkurenci Google mogą teraz zyskać przewagę nad "królem wyszukiwarek". Możliwe, że koncern zostanie zmuszony do promowania innych porównywarek cen. Choć usługa porównywania ofert różnych sklepów nie jest głównym źródłem przychodu Google, tak czy inaczej wpływy prawdopodobnie zmaleją. Ponadto grzywna zamrozi część kapitału spółki, zaś dalsza obserwacja jej praktyk ograniczy elastyczność. Plany dokonania kolejnych przejęć i prace nad nowymi produktami mogą zostać odsunięte na bok. Komisja Europejska podejrzewa też, że koncern narzuca swoje warunki w kwestii oprogramowania producentom urządzeń z systemem Android. Jeśli w wyniku śledztwa w tej sprawie aplikacje Google przestaną być instalowane fabrycznie w większości telefonów i tabletów, przychody spółki zmaleją, co z kolei spowoduje spadek ceny akcji.

Grzywna może także wpłynąć na działalność giganta technologicznego w innych obszarach, którym również przygląda się Unia Europejska. Koncern broni się, twierdząc, że silna pozycja amerykańskich spółek takich jak Amazon (NASDAQ: AMZN) czy Facebook (NASDAQ: FB) w Europie świadczy o tym, że konkurenci nie są ograniczani.

Google może być pod wieloma względami wzorem dla innych, lecz jeśli chodzi o regulacje antymonopolowe, przykład spółki powinien stanowić przestrogę, zwłaszcza że Margrethe Vestager, komisarz UE ds. konkurencji, stała się ostatnio bardziej surowa.