Ameryka dąży do osiągnięcia dominacji energetycznej

W ubiegłym miesiącu Ryan Zinke, sekretarz ds. wewnętrzych w USA, przedstawił projekt ustawy zezwalającej na poszukiwanie ropy naftowej oraz gazu ziemnego wzdłuż wybrzeży Stanów Zjednoczonych. Plan ten może zostać zrealizowany tylko poprzez zniesienie przyjętego w 2016 roku moratorium Baracka Obamy na wydobycie ropy na obszarze szelfu.

Chociaż ustawa znajduje się dopiero w fazie przygotowawczej, a jej wejście w życie możliwe będzie najwcześniej rok po ukończeniu nad nią prac, już uważana jest za kolejny sukces administracji Trumpa. Ryan Zinke podkreśla, że prezydent dąży do uzyskania przez Amerykę statusu "największej potęgi energetycznej w dziejach świata". Osiągnięcie "dominacji energetycznej" to jeden z jego głównych celów. Dla przedstawicieli ruchu ekologicznego projekt Zinke'a jest kolejnym zagrożeniem, które może zaprzepaścić ich starania mające na celu zapobieganie katastrofom ekologicznym, takim jak na przykład wycieki ropy do morza spowodowane przez spółkę Exxon (NYSE: XOM) w 1989 roku czy powstałe na skutek eksplozji platformy wiertniczej Deepwarter Horizon należącej do BP (NYSE: BP) w 2010 roku.

Ustawa przewiduje m.in. potencjalne wydanie 47 koncesji na wydobywanie ropy i gazu oraz najem spółkom wydobywczym 25 obszarów przybrzeżnych od 2019 do 2024 roku. Zgodnie z założeniami Zinke'a jego 5-letni plan przyczyni się do powiększenia przychodu Stanów Zjednoczonych o 15 mld dolarów. Ponadto wody u zachodnich oraz wschodnich wybrzeży USA, wcześniej chronione regulacjami poprzednich prezydentów, będą dostępne dla przemysłu wydobywczego. Politycy oraz mieszkający na tamtejszych terenach Amerykanie, wspierani przez ekologów oraz rynek turystyczny, wyrazili jednogłośny sprzeciw wobec proponowanym zmianom.

Ustawa została poprzedzona inną kontrowersyjną decyzją: w grudniu 2017 roku prezydent Trump wycofał obowiązujące od września 2016 roku zasady bezpieczeństwa w zakresie wydobycia wprowadzone przez administrację Obamy. Mimo że weszły w życie 6 lat po wycieku ropy z platformy Deepwater Horizon, miały za zadanie ochraniać amerykańskie środowisko przed podobnymi incydentami. Administracja Trumpa przekonuje jednak, że były one wyłącznie niepotrzebnym obciążeniem dla przemysłu energetycznego. Zniesienie ograniczeń Obamy pozwoli zaoszczędzić spółkom wydobywczym do 228 mln dolarów w ciągu 10 lat. W tym samym czasie Departament Spraw Wewnętrznych wydał nakaz zakończenia projektu "Offshore Oil and Gas Operations Inspection Program" przeprowadzanego przez Narodową Akademię Nauk. Rozpoczęte w październiku 2017 roku badania miały na celu usprawnienie zasad bezpieczeństwa obowiązujących na platformach wiertniczych. Decyzję o ich zawieszeniu wytłumaczono prawdopodobnym powieleniem prac.

W ciągu ubiegłego roku Trump w znacznym stopniu wpłynął na rynek wydobywczy, wzmacniając jego pozycję w amerykańskiej gospodarce. Na początku grudnia prezydent zapowiedział również zmniejszenie obszaru dwóch pomników narodowych w Stanach Zjednoczonych: Bears Ears National Monument oraz Grand Staircase-Escalante w Utah. Wielu lokalnych polityków poparło tę decyzję, wskazując na zalety, takie jak rozwój przemysłowy tych terenów oraz powstanie nowych miejsc pracy. Pojawiły się także głosy protestu. Oba pomniki przyrody znajdują się na obszarach atrakcyjnych pod względem wydobycia ropy oraz innych surowców mimo oddalonej oraz trudno dostępnej lokalizacji.

Od czasów rewolucji łupkowej Stany Zjednoczone stały się głównym producentem ropy naftowej oraz gazu. Pozycja tego kraju na światowym rynku coraz bardziej się umacnia, lecz kontrowersyjne działania Trumpa potwierdzają przypuszczenia, że na drodze ku osiągnięciu dominacji energetycznej prezydent nie cofnie prawie przed niczym.