Podsumowanie rządów Trumpa – 19 lipca: Rasizm i koronawirus

Administracja Donalda Trumpa zezwoliła służbom federalnym na stłumienie antyrasistowskich protestów w Portland w stanie Oregon. Pretekstem do użycia siły miała być "ochrona pomników". Lokalne władze wielokrotnie zwracały się do prezydenta USA z prośbą o usunięcie funkcjonariuszy, przekonując, że to "ich obecność tak naprawdę prowadzi do eskalacji przemocy i wandalizmu".

W odpowiedzi na krytykę ze strony protestujących, mieszkańców i władz miasta Trump napisał na Twitterze: "Próbujemy pomóc Portland, a nie mu zaszkodzić. Jego przywódcy od miesięcy nie mają kontroli nad tymi anarchistami i agitatorami. Oni zaginęli w akcji. Musimy chronić własność federalną i NASZYCH LUDZI."

W piątek Trump udzielił wywiadu dla stacji Fox. Kiedy został zapytany o to, czy rozumie, dlaczego Afroamerykanie protestują przeciwko używaniu wobec nich siły przez policję, odpowiedział: "Oczywiście, że rozumiem. Biali też są zabijani."

Funkcjonariusze służb wystrzelili w Portland gaz łzawiący w kierunku matek protestujących przeciwko brutalności policji. Poza tym aresztowali uczestników protestów, nie legitymując się i poruszając w nieoznakowanych pojazdach. Podczas zajścia został podpalony budynek policji.

"To wcale nie pomaga. Nie chcemy tutaj [służb federalnych]. Nie prosiliśmy ich o przybycie. W zasadzie chcemy, żeby odeszli" - powiedział w CNN burmistrz Portland Ted Wheeler.

Demokraci z Izby Reprezentantów USA domagają się wszczęcia wewnętrznego śledztwa, które ustali, czy Departament Sprawiedliwości i Departament Bezpieczeństwa Narodowego "nadużyły uprawnień w zakresie nagłych sytuacji" podczas interwencji w Portland.

Koronawirus wciąż pustoszy Stany Zjednoczone. Zmarło na niego już 140 000 Amerykanów, a liczba zachorowań osiąga rekordowe poziomy. Mimo to Donald Trump nie przestaje twierdzić, że sytuacja "będzie pod kontrolą" i że przyczyną tak dużego przyrostu przypadków jest częstsze wykonywanie testów. W rzeczywistości wysoki wskaźnik zarażeń świadczy o rozprzestrzenianiu się wirusa. Przypadków jest o 152% więcej, a robionych badań tylko o 37% więcej.

"Są iskry i są płomienie. Floryda jest jak płomień, ale sytuacja będzie pod kontrolą" - powiedział prezydent USA. - "W końcu zobaczycie, że mam rację. [Wirus] zniknie i zobaczycie, że mam rację."

Eksperci nie zgadzają się z oceną Trumpa. Specjalista w dziedzinie chorób zakaźnych dr Anthony Fauci ostrzegł, że dzienne liczby zachorowań mogą osiągnąć nawet 100 000, jeśli Amerykanie nie włożą więcej wysiłku w pomoc przy opanowywaniu pandemii. Fauci ściśle współpracuje z rządem federalnym Stanów Zjednoczonych, jednak Trump niejednokrotnie podejmował próby publicznego zdyskredytowania go. Ostatnio nazwał go "alarmistą".

W zeszłym tygodniu amerykańskie władze zapowiedziały plan zablokowania środków w wysokości 25 mld dolarów, które miały zostać przeznaczone na wykonywanie testów i śledzenie kontaktów osób zarażonych.

Siły Zbrojne USA zrobiły krok w kierunku zwalczania symboli nienawiści. Sekretarz amerykańskiego Departamentu Obrony Mark Esper przyjął prawo, które skutecznie zapobiegnie wieszaniu flag Konfederacji na masztach baz wojskowych. Aby uniknąć protestów, polityk nie wprowadził bezpośredniego zakazu wieszania tej flagi, ale opublikował listę dozwolonych symboli, na których ona się nie znalazła.

"Decyzja, by nie wymieniać konkretnych zakazanych flag, ma na celu upewnienie się, że będzie ona apolityczna" - wyjaśnił urzędnik Departamentu Obrony w AP News.

Kilka dni później w Fox News Trump został poproszony o wypowiedź w sprawie flagi Konfederacji.

"To zależy, o kim mowa, kiedy się o tym mówi" - odpowiedział prezydent. - "Kiedy ludzie z dumą wywieszają swoje flagi Konfederacji, nie chodzi im o rasizm. Kochają swoją flagę, ona reprezentuje Południe. Oni lubią Południe... To kwestia wolności w wielu aspektach, ale chodzi o wolność słowa."

Trump został również zapytany o potencjalną zmianę nazw baz wojskowych, które obecnie upamiętniają generałów Konfederacji.

"Z tych baz wojskowym wygrywaliśmy wojny światowe. Nie, nie zamierzam zmieniać [ich nazw] - stwierdził.

Żadna z powyższych wiadomości nie jest aż tak przygnębiająca, jak ta, że obecny prezydent Stanów Zjednoczonych może nie dostosować się do wyników wyborów prezydenckich, które odbędą się jesienią.

"Muszę się przekonać..." - powiedział Trump w wywiadzie z Chrisem Wallace'm. - "Nie zamierzam powiedzieć 'tak' ani nie zamierzam powiedzieć 'nie', tak jak nie zrobiłem tego ostatnim razem."

Powyższa wypowiedź niepokojąco przypomina tę z 2016 roku, kiedy Trump odparł, że "będzie trzymać w niepewności" opinię publiczną odnośnie tego, czy podporządkuje się decyzji wyborców.

Porażka Trumpa w jesiennych wyborach wydaje się coraz bardziej prawdopodobna. W aktualnych sondażach na pierwszym miejscu plasuje się kandydat Partii Demokratycznej Joe Biden.

"Po pierwsze, nie przegrywam, ponieważ te sondaże są nieprawdziwe" - oznajmił prezydent USA. - "Były nieprawdziwe w 2016 roku, a teraz są nawet bardziej fałszywe."