Gospodarka Stanów Zjednoczonych dodała w lipcu 528 tys. nowych miejsc pracy - prawie połowę więcej niż oczekiwali analitycy z Wall Street. Dodatkowo stopa bezrobocia spadła do 3,5%, a stopa wzrostu płac zwiększyła się o 0,5% z miesiąca na miesiąc i o 5,2% w ujęciu rocznym.

Najnowszy raport o zatrudnieniu początkowo spotkał się z negatywnymi reakcjami ze strony inwestorów. Giełda zaczęła zniżkować w obawie przed tym, że Rezerwa Federalna na swoim następnym posiedzeniu zdecyduje się na podwyżkę stóp procentowych o 75 lub nawet 100 punktów bazowych. Niektórzy komentatorzy ostrzegali, że amerykański bank centralny może dokonać takiej podwyżki nawet między posiedzeniami. Byki natomiast przekonują, że mocne dane z rynku pracy świadczą o odporności gospodarki, co pozwoli jej przetrzymać rosnące stopy. Podczas piątkowej sesji rynki odrobiły początkowe straty.

Biorąc pod uwagę panujący obecnie rynek niedźwiedzia i zbliżającą się recesję, dane ekonomiczne nabierają jeszcze większego znaczenia. Z tego względu ruchy na giełdzie są intensywniejsze niż zazwyczaj. Raporty dotyczące produkcji, rynku pracy, cen towarów i usług (CPI) pozwolą przewidzieć kolejne posunięcie Rezerwy Federalnej oraz określić, czy gospodarka USA zaczęła już wchodzić w recesję.

Najwięcej nowych stanowisk - aż 96 tys. - przybyło w sektorze turystycznym i hotelarskim. Branża usług biznesowych wygenerowała 89 tys. miejsc pracy, sektor opieki zdrowotnej - 70 tys., a urzędy - 57 tys. Co ciekawe, rynek budowlany i rynek produkcyjny stworzyły odpowiednio 32 i 30 tys. stanowisk.

Wskaźniki wzrostu zatrudnienia za maj i czerwiec zostały skorygowane w górę o odpowiednio 2 i 26 tys. miejsc pracy. Rynek ten pozostaje silny mimo polityki zacieśniania Fedu oraz osłabienia wielu gałęzi gospodarki, a także PKB, które zniżkuje od dwóch kwartałów.