Znane z filmów pływające na wodzie i samowystarczale państwa-miasta już niedługo mogą stać się rzeczywistością. Zespół złożony z kilku przedsiębiorstw, naukowców, architektów wspierany przez rząd Polinezji Francuskiej pracuje obecnie nad prototypem pływającej wyspy, którego ukończenie przewidywane jest na 2020 rok. Plany na kolejne 30 lat obejmują rozpoczęcie tysięcy podobnych projektów.

Próba skolonizowania obszarów wodnych została zainicjowana przez założony w 2008 roku Seadsteading Institute. Obecny projekt finansowany jest dzięki metodzie crowdfundingowej zwanej ICO, która pozwala na pozyskiwanie pieniędzy poprzez tworzenie i sprzedaż wirtualnych walut. Blue Froniteris to nowa spółka stworzona specjalnie na potrzeby budowy oraz konserwacji sztucznych wysp, na których powstanie niewielkie miasto z domami, hotelami, biurami oraz restauracjami. Instytut oszacował, że koszty eksperymentu powinny zamknąć się w kwocie około 60 mln dolarów. Pływające miasto będzie korzystało z ekologicznych rozwiązań takich jak zielone dachy, stosowanie materiałów pochodzących z recyklingu lub zrobionych z lokalnego drzewa, bambusa czy włókna kokosowego. Duńska firma Blue21, projektant tzw. "pływającego pawilonu" w Rotterdamie, bierze udział w projekcie i jest odpowiedzialna za budowę połączonych ze sobą "platform modułowych", na których powstanie infrastruktura. W celu zapewnienia bezpieczeństwa miasto będzie chronione ogromnym falochronem. Seadsteading Institute liczy na to, że pierwszy model nadwodnego miasta spełni wszystkie niezbędne do przetrwania warunki i zapewni dom dla 300 osób. Według założeń nie będzie on zależny od żadnego istniejącego na tym świecie rządu.

Kontenerowiec Al-Hilal linii UASC, która niebawem połączy się z niemieckim Hapag-Lloyd.
Kontenerowiec Al-Hilal linii UASC, która niebawem połączy się z niemieckim Hapag-Lloyd.

Projekt kolonizacji wód jest realizowany w bardzo dogodnym ku temu momencie. W wyniku zmiany klimatu podnosi się poziom mórz i oceanów, a wiele krajów zagrożonych jest przez zjawisko populizmu. Dlatego też koncept niepodległych państw-miast wydaje się tak opłacalną i pociągającą opcją. Co więcej, utworzenie mieszkającego na wodzie narodu może stanowić sensowną alternatywę dla wyspiarzy, którzy na własnej skórze odczuli skutki podnoszenia się poziomu wód. Za dodatkową zaletę pomysłu Seasteading Institue można uznać możliwość "odholowania" takiej dryfującej struktury poza obszar występowania tropikalnych sztormów. Na początku 2017 roku rząd Polinezji Francuskiej udzielił instytutowi pozwolenia na rozpoczęcie testów prototypu. Otwarcie niewielkiego jak na razie wodnego miasta ma odbyć się już za kilka lat. Władze zamorskiej wspólnoty Francji zadecydowały o stworzeniu na potrzeby eksperymentu specjalnej strefy ekonomicznej. Mieszkańcy Tahiti mają nadzieję, że projekt przyniesie im wymierne korzyści w postaci zwiększonego zatrudnienia w obszarze ekologicznych technologii czy wzrostu gospodarczego. Chcą, by młode pokolenie nie musiało emigrować w poszukiwaniu zarobku.

Warto wspomnieć również o czysto praktycznych zastrzeżeniach dotyczących projektu. Seasteading Institute musi dowieść, że prowadzone przez niego działania nie wpłyną negatywnie na wody oraz dno morskie. Jeżeli owa kwestia zostanie rozwiązania, rząd stworzy specjalne ramy prawne. Zamiarem instytutu jest połączenie unikalnego położenia geograficznego Polinezji Francuskiej z wyjątkowymi możliwościami prawnymi, które mają na celu przyciągnąć inwestorów. Badania nad prawem morskim wykazują, że kolonizacja mórz i oceanów może mieć solidną podstawę prawną. Nie oznacza to jednak, że "pływające narody" będą wolne od problemów nękających mieszkańców lądu. Mało prawdopodobne, że nawodne państwa-miasta nie będą utrzymywać ze sobą żadnych kontaktów. Rzeczywistość zapewne okaże się dużo bardziej skomplikowana niż przewidują to założenia utopijnej wizji pływających miast.