W obecnych czasach wszystko przechodzi do wirtualnego świata, warto wspomnieć tu choćby o VR, czy, w czasach pandemii - jeszcze w większym stopniu praca. Ostatnio można było jednak zobaczyć wirtualny koncert na nieznaną wcześniej skalę i rozmach. Travis Scott, jeden z bardziej rozpoznawalnych i popularnych obecnie amerykańskich raperów, zagrał koncert w grze Fortnite.

Zanim przejdziemy jednak do samego eventu, warto nakreślić kontekst, który w tym przypadku jest kluczowy. Sukces tego typu wydarzeń zależy od wielu składowych, nie da się jednak ukryć, że platforma i gwiazda są nieodzowne, by wydarzenie było sukcesem. W tym przypadku połączono dwie rzeczy, które w ostatnim czasie gwarantują wręcz wysokie cyfry.

Pierwszą składową sukcesu jest sama gwiazda, czyli Travis Scott. Amerykański raper zadebiutował na scenie już w 2015 roku, jednak do ,,najwyższej półki" trafił dopiero w 2018 roku dzięki albumowi ,,ASTROWORLD", który zdominował listy przebojów i sprawił, że o Travisie zaczęto mówić wszędzie. Jego charakterystyczny, psychodeliczny styl sprawił, że stał się twarzą nowej fali rapu.

Travis zapewne grałby obecnie normalne koncerty, ale jak wszyscy wiemy, w sytuacji zagrożenia koronawirusem jest to niemożliwe. Zdecydowano się więc na koncert...w grze Fortnite.

Fortnite to gra wideo, polegająca na survivalu, czy, jak ostatnio modna zrobiła się ta formuła, ,,battle royale". Gra ta od wydania w 2017 roku stała się niesamowicie popularna, szczególnie wśród młodzszych graczy. Przystępna formuła i kreskówkowy design stały się znakiem rozpoznawczym Fortnite'a. W nieco mniej niż rok gra przyciągnęła około 125 milionów graczy. Nic więc dziwnego, że stał się on areną charakterystycznych wydarzeń, jak właśnie koncerty.

A wydarzeń na żywo w Fortinite było już kilka; start rakiety, czarna dziura wsysająca całą mapę, czy właśnie koncert DJa Marshmello. Właśnie ten ostatni event dał wyznacznik, jak może wyglądać koncert Travisa.

Producent Fortnite, Epic, zadbał o to, żeby immersja była jak największa. W grze przez parę tygodni trwało budowanie sceny, były też materiały promocyjne ostatniej płyty Travisa. Gdy wirtualny kocert się zaczął, można było zauważyć, jaki pomysł mieli pomysłodawcy. Przy każdej piosence zmieniało się otoczenie i wizualne wrażenia; stałym elementem była jednak psychodelia i dosyć artystyczne podejście do niej. Gracze mogli obserwować Travisa jako cyborga chodzącego po mapie czy jako nurka pod wodą. Wszystko miało być spójne i sprawiać wrażenie pewnego wirtualnego wydarzenia, które nie miałoby jak wydarzyć się w rzeczywistości. Mimo iż Travis znany jest z szalonych pomysłów na koncerty, tutaj mógł pozwolić sobie na jeszcze większą fantazję.

Wydaje się, że może to sposób na nową dziedzinę koncertów - wirtualne, z wykorzystaniem niecodziennych platform jak właśnie popularna gra online. Koncert przyciągnął 12 milionów graczy, więc jest niekwestionowanym sukcesem. Wydarzenie na pewno pomogło także nowej piosence Travisa(,,THE SCOTTS" wraz z Kid Cudim) ulokować się na listach przebojów, co także może być mechanizmem promocyjnym w przyszłości. Nie da się też ukryć, że Travis i Fortnite idealnie zgrali się w sprawie targetu - jest to raczej młodzież, która słucha właśnie takiej muzyki i gra właśnie w takie gry.