W ostatnich tygodniach obserwujemy nietypowe zachowanie na rynkach. Koronawirus sieje spustoszenie w niektórych gospodarkach - czasem szybciej, czasem wolniej, w zależności od miejsca. Giełda, przynajmniej ta amerykańska, bije jednak rekordy. Sytuację tę skomentował MFW.

Coraz więcej analityków wypowiadasię na temat obecnej sytuacji, która dziwi wielu z nich. W końcu giełda ma odzwierciedlać to, co się dzieje w gospodarce, i to z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Brakowało opinii instytucji o zasięgu międzynarodowym i taka też niedawno się pojawiła. Międzynarodowy Fundusz Walutowy oficjalnie ostrzegł, że trwający od dłuższego już czasu rozwód rynków finansowych i realnej gospodarki może doprowadzić do poważnej korekty cen aktywów. W ostatnich miesiącach rynki akcji wzrosły pomimo niepokojących wydarzeń w realnym świecie, które wszyscy obserwujemy. Świat zmaga się z zagrożeniem zdrowotnym związanym z koronawirusem, przez którego zmarło już prawie 500 000 osób, według danych Uniwersytetu Johna Hopkinsa. Grozi to wywołaniem bezprecedensowego kryzysu gospodarczego. Ponadto w wielu rozwiniętych gospodarkach występują niepokoje społeczne, ponieważ obywatele domagają się zasypania różnic klasowych, co może podważyć zaufanie inwestorów. Najnowsze dane wskazują na głębsze niż oczekiwano pogorszenie koniunktury, dodają przedstawiciele Funduszu, ale rynki wydają siębyć tym faktem zaskoczone: S&P 500 cieszył się największym od 50 dni wzrostem.

"Ten rozłam pomiędzy rynkami a gospodarką realną podnosi ryzyko korekty cen aktywów, gdyby obecny apetyt na ryzyko inwestorów osłabł, co stanowiłoby zagrożenie dla dalszych wzrostów", stwierdził MFW w czwartek w zaktualizowanym raporcie o globalnej stabilności finansowej. Korekta szacowana jest na 10% lub więcej jeżeli chodzi o spadek ceny składnika aktywów lub indeksu. Fundusz nie ma też wątpliwości, że podobna sytuacja ma miejsce nie tylko w Stanach. Jak dodają przedstawiciele jednej z największych instucji finansowych na świecie, dalsza sytuacja zależy od tzw. wyzwalaczy zmiany nastrojów na rynku, i mogą one obejmować drugą falę zakażeń koronawirusem, dalsze niepokoje społeczne, zmiany w polityce pieniężnej czy nieprzewidywalność w handlu międzynarodowym. Według ekspertów "niebankowe" firmy finansowe - takie jak zarządzający aktywami i funduszami- również będą narażone na wstrząsy w przypadku szerokiej fali niewypłacalności. Znaczny szok dla cen aktywów może prowadzić do dalszych odpływów z funduszy inwestycyjnych, co z kolei może wywołać gwałtowną sprzedaż ze strony zarządzających funduszami, która zaostrzy presję rynkową.

MFW oszacował na początku tego tygodnia, że globalna gospodarka skurczy się w tym roku o 4,9%, by nastąpnie wzrosnąć w tempie 5,4% w 2021 roku. Oba szacunki zostały obniżone w stosunku do kwietniowej prognozy. Według Gity Gopinath, głównej ekonomistki MFW, znaczące wsparcie na poziomie rządowym musi zostać podtrzymane, ale forma tego wsparcia musi być relatywna do uzyskiwanych przez firmy efektów. Rządy i banki centralnena całym świecie uruchomiły duże programy stymulacyjne, aby utrzymać gospodarkęprzy życiu. Przykładowo w strefie euro Europejski Bank Centralny kupuje obligacje rządowe w ramach nadzwyczajnego programu o wartości 1,35 biliona EUR (1,5 miliarda USD), aby utrzymać niskie koszty pożyczek dla rządów strefy euro.

W międzyczasie MFW ostrzegł również, że zadłużenie przedsiębiorstw wzrosło przez kilka lat i obecnie utrzymuje się na "historycznie wysokim poziomie wstosunku do PKB ". To, w połączeniu z zadłużeniem gospodarstw domowych, które również wzrosło w ostatnich latach, jest kolejną piętą Achillesową w sektorze finansowym i może mieć większy niż nam się wydaje wpływ na trwający kryzys gospodarczy. Dla niektórych kredytobiorców wysoki poziom zadłużenia może stać się niemożliwy do opanowania, a straty wynikające z niewypłacalności mogą przetestować odporność banków w niektórych krajach. Oby jednak do takich testównigdy nie doszło, a gospodarki globalne wróciły na ścieżkę rozwoju, któryutrzymywał się w rekordowo długim czasie, jeszcze przecież niedawno.