Kolejny tydzień prezydentury Donald Trump spędził w Mar-a-Lago, swoim "południowym Białym Domu". Podczas pobytu w tej ekskluzywnej rezydencji Trump przyjął japońskiego premiera, Shinzo Abe. Obu polityków łączy fakt, że w swoim kraju zostali niedawno oskarżeni o korupcję. Celem spotkania było omówienie kwestii związanej ze zbliżającymi się negocjacjami z przywódcą Korei Północnej, Kim Dzong Unem.

Mimo nieobecności Trumpa w Waszyngtonie ubiegły tydzień w Stanach Zjednoczonych obfitował w różne mniej lub bardziej ważne wydarzenia. Były szef FBI James Comey kilkukrotnie pojawił się w mediach w celach promocji swojej książki "A Higher Loyalty". W niedzielę wieczorem ABC wyemitowało wywiad z politykiem, podczas którego nazwał on Trumpa "niezdolnym moralnie" do rządzenia krajem. Prezydent USA nie pozostał dłużny Comey'owi i we wpisie na Twitterze oskarżył go o popełnienie "wielu przestępstw".

Złożona sieć skandali oraz spraw sądowych, w którą zamieszany jest Trump oraz osoby z jego najbliższego otoczenia, w tym tygodniu rozrosła się jeszcze bardziej za sprawą Michela Cohena. Wieloletni prezydencki adwokat wystąpił do sądu o prawo do dokonania przeglądu dowodów zgromadzonych przez FBI w sprawie Trumpa, usprawiedliwiając swoje żądanie chęcią ochrony prezydenta przed sytuacją, w której ktoś opublikowałby dokumenty objęte tajemnicą adwokacką. Sędzia zajmujący się tą sprawą rozpatrzy jego wniosek w ciągu kilku następnych tygodni.

Oprócz tego Cohen postanowił o wycofaniu pozwu o zniesławienie przeciwko firmie detektywistycznej Fusion GPS oraz portalowi internetowemu BuzzFeed, który złożył po opublikowaniu w sieci niesławnego dossier na temat powiązań Trumpa z Rosją. W ten sposób polityk uniknął uczestnictwa w procesie zbierania dowodów w ramach czynności wyjaśniających, podczas którego byłby zobowiązany do podania informacji o samym sobie. Co więcej, trwające postępowanie karne przeciwko Cohenowi będzie miało wpływ na pozew cywilny złożony przez Stormy Daniels w celu unieważnienia umowy, na mocy której była zobowiązana do zachowania milczenia o swoim romansie z Donaldem Trumpem, do którego miało dojść w 2006 roku (prezydent USA stanowczo zaprzecza doniesieniom na temat rzekomego romansu). Ze względu na fakt, że obie sprawy się na siebie nakładają, prawnicy Cohena złożyli wniosek o zawieszenie pozwu Daniels. Obecnie czekają na decyzję sądu.

W tym samym czasie Robert Mueller dalej nadzorował postępowanie wyjaśniające związek Rosji z kampanią wyborczą Trumpa w 2016 roku. Specjalny prokurator musiał bronić się przed atakami zwolenników prezydenta, przekonując, że śledztwo nie jest "prowadzone w nieuczciwy sposób". Były burmistrz Nowego Jorku zapowiedział chęć dołączenia do osobistych prawników Trumpa w celu doprowadzenia do przerwania śledztwa Muellera.

Nałożenie przez Stany Zjednoczone sankcji wobec Rosji stoi pod znakiem zapytania. Nikki Haley, amerykańska ambasador przy ONZ, poinformowała w niedzielę, że mimo nadal trwających prac nad programem sankcji władze USA szykują się do jego wprowadzenia w najbliższym czasie, jednak jeszcze tego samego dnia Trump zadecydował o rezygnacji z tego posunięcia. Wywołane przez niego zamieszanie można uznać za kompletną kompromitację Białego Domu, który według doniesień miał wziąć pod lupę szefa Agencji Ochrony Środowiska Scotta Pruitta oraz sekretarza urbanizacji Stanów Zjednoczonych Bena Carsona z powodu ich nadmiernych wydatków.

Na domiar złego prezydent Trump poniósł kolejną porażkę w kwestii tzw. miast azylowych (ang. sanctuary cities). Federalny sąd apelacyjny podtrzymał postanowienie, zgodnie z którym amerykański Departament Sprawiedliwości nie może narzucać warunków przyznawania im funduszy federalnych. Trump oraz prokurator generalny USA Jeff Sessions próbowali walczyć z władzami tych miast i przymusić je do przestrzegania surowej polityki migracyjnej. Prezydent USA podsumował całą sprawę na Twitterze, nazywając miasta azylowe zagrożeniem dla bezpieczeństwa publicznego.