Jeszcze do niedawna nikt się tego nie spodziewał. Dziś Brexit jest już faktem, i mimo podpisania umowy regulującej rozwód, obie strony muszą stworzyć podwaliny nowej współpracy.

Wielka Brytania oficjalnie opuściła Unię Europejską po 47 latach członkostwa w europejskim sojuszu państw, który liczy obecnie 27 członków. Obie strony przeszły długą drogę od lata 2016 roku, kiedy w referendum w sprawie członkostwa w UE prawie 52% brytyjskich wyborców zdecydowało się ją opuścić, a 48% głosowało za pozostaniem. Głosowanie, przeprowadzone w tle europejskiego kryzysu migracyjnego, było wynikiem głębszych podziałów w Wielkiej Brytanii na temat zalet i wad bycia w UE. Dla tzw. Remainers unia reprezentowała triumf europejskiej jedności, pokoju i współpracy ukształtowane po zniszczeniach II wojny światowej. Członkostwo w UE umożliwiło obywatelom Wielkiej Brytanii swobodne podróżowanie, pracę, naukę, życie i przemieszczanie się po Unii Europejskiej. Dla tzw. Leavers wyjście z sojuszu oznaczało szansę na odzyskanie władzy nad procesem decyzyjnym Wielkiej Brytanii i w dużej mierze nad jej losem. Głosowanie za odejściem było spełnieniem wieloletnich wątpliwości co do kierunku, w jakim zmierza UE, a jej dążenie do "coraz ściślejszych więzów" wywoływało dreszcze na plecach eurosceptycznych polityków, głównie w rządzącej Partii Konserwatywnej i części prasy brytyjskiej. Proces wychodzenia z tego małżeństwa pochłonął ofiary wśród brytyjskiego establishmentu politycznego. David Cameron, brytyjski premier w czasie referendum, złożył rezygnację dzień po jego zakończeniu. Na taki sam krok zdecydowała się Theresa May.

Jeszcze do niedawna nikt się tego nie spodziewał. Dziś Brexit jest już faktem, i mimo podpisania umowy regulującej rozwód, obie strony muszą stworzyć podwaliny nowej współpracy.

Wielka Brytania oficjalnie opuściła Unię Europejską po 47 latach członkostwa w europejskim sojuszu państw, który liczy obecnie 27 członków. Obie strony przeszły długą drogę od lata 2016 roku, kiedy w referendum w sprawie członkostwa w UE prawie 52% brytyjskich wyborców zdecydowało się ją opuścić, a 48% głosowało za pozostaniem. Głosowanie, przeprowadzone w tle europejskiego kryzysu migracyjnego, było wynikiem głębszych podziałów w Wielkiej Brytanii na temat zalet i wad bycia w UE. Dla tzw. Remainers unia reprezentowała triumf europejskiej jedności, pokoju i współpracy ukształtowane po zniszczeniach II wojny światowej. Członkostwo w UE umożliwiło obywatelom Wielkiej Brytanii swobodne podróżowanie, pracę, naukę, życie i przemieszczanie się po Unii Europejskiej. Dla tzw. Leavers wyjście z sojuszu oznaczało szansę na odzyskanie władzy nad procesem decyzyjnym Wielkiej Brytanii i w dużej mierze nad jej losem. Głosowanie za odejściem było spełnieniem wieloletnich wątpliwości co do kierunku, w jakim zmierza UE, a jej dążenie do "coraz ściślejszych więzów" wywoływało dreszcze na plecach eurosceptycznych polityków, głównie w rządzącej Partii Konserwatywnej i części prasy brytyjskiej. Proces wychodzenia z tego małżeństwa pochłonął ofiary wśród brytyjskiego establishmentu politycznego. David Cameron, brytyjski premier w czasie referendum, złożył rezygnację dzień po jego zakończeniu. Na taki sam krok zdecydowała się Theresa May.

Wielka Brytania oficjalnie opuściła Unię Europejską po 47 latach członkostwa w europejskim sojuszu państw, który liczy obecnie 27 członków. Obie strony przeszły długą drogę od lata 2016 roku, kiedy w referendum w sprawie członkostwa w UE prawie 52% brytyjskich wyborców zdecydowało się ją opuścić, a 48% głosowało za pozostaniem. Głosowanie, przeprowadzone w tle europejskiego kryzysu migracyjnego, było wynikiem głębszych podziałów w Wielkiej Brytanii na temat zalet i wad bycia w UE. Dla tzw. Remainers unia reprezentowała triumf europejskiej jedności, pokoju i współpracy ukształtowane po zniszczeniach II wojny światowej. Członkostwo w UE umożliwiło obywatelom Wielkiej Brytanii swobodne podróżowanie, pracę, naukę, życie i przemieszczanie się po Unii Europejskiej. Dla tzw. Leavers wyjście z sojuszu oznaczało szansę na odzyskanie władzy nad procesem decyzyjnym Wielkiej Brytanii i w dużej mierze nad jej losem. Głosowanie za odejściem było spełnieniem wieloletnich wątpliwości co do kierunku, w jakim zmierza UE, a jej dążenie do "coraz ściślejszych więzów" wywoływało dreszcze na plecach eurosceptycznych polityków, głównie w rządzącej Partii Konserwatywnej i części prasy brytyjskiej. Proces wychodzenia z tego małżeństwa pochłonął ofiary wśród brytyjskiego establishmentu politycznego. David Cameron, brytyjski premier w czasie referendum, złożył rezygnację dzień po jego zakończeniu. Na taki sam krok zdecydowała się Theresa May.

Boris Johnson przejął władzę w maju 2019 roku, a następnie zdobył miażdżącą większość w kolejnych wyborach pod koniec roku, obiecując ostatecznie realizację wyniku referendum i oficjalne zawarcie porozumienia handlowego z UE po Brexicie. Johnson, który oczywiście zaliczał się do grupy dążącej do wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE obiecał, że osiągnięcie porozumienia handlowego unią po Brexicie będzie łatwe. Okazało się, że było zupełnie inaczej. Miniony rok brytyjski rząd spędził na próbach wypracowania porozumienia, ponieważ Wielka Brytania nadal przestrzegała przepisów UE i była częścią jednolitego rynku oraz unii celnej. Negocjacje w Wielkiej Brytanii i UE, prowadzone odpowiednio przez Davida Frosta i Michela Barniera, stały się stałym elementem nagłówków wiadomości wraz z upływającym czasem na osiągnięcie porozumienia. Punkty sporne między obiema stronami dotyczyły sposobów zapewnienia uczciwej konkurencji, egzekwowania i zarządzania umową handlową oraz praw połowowych. Kiedy porozumienie wydawało się dalekie od osiągnięcia, przedsiębiorcy po obu stronach kanału La Manche wyrazili głębokie zaniepokojenie chaosem, który może nastąpić w przypadku "scenariusza braku scenariusza", w którym zasady rządzące handlem między Wielką Brytanią a kontynentem zostałyby z dnia na dzień przewrócone do góry nogami. Jednak o jedenastej godzinie i przed terminem 31 grudnia zespoły negocjacyjne osiągnęły porozumienie w Wigilię Bożego Narodzenia.

Boris Johnson przejął władzę w maju 2019 roku, a następnie zdobył miażdżącą większość w kolejnych wyborach pod koniec roku, obiecując ostatecznie realizację wyniku referendum i oficjalne zawarcie porozumienia handlowego z UE po Brexicie. Johnson, który oczywiście zaliczał się do grupy dążącej do wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE obiecał, że osiągnięcie porozumienia handlowego unią po Brexicie będzie łatwe. Okazało się, że było zupełnie inaczej. Miniony rok brytyjski rząd spędził na próbach wypracowania porozumienia, ponieważ Wielka Brytania nadal przestrzegała przepisów UE i była częścią jednolitego rynku oraz unii celnej. Negocjacje w Wielkiej Brytanii i UE, prowadzone odpowiednio przez Davida Frosta i Michela Barniera, stały się stałym elementem nagłówków wiadomości wraz z upływającym czasem na osiągnięcie porozumienia. Punkty sporne między obiema stronami dotyczyły sposobów zapewnienia uczciwej konkurencji, egzekwowania i zarządzania umową handlową oraz praw połowowych. Kiedy porozumienie wydawało się dalekie od osiągnięcia, przedsiębiorcy po obu stronach kanału La Manche wyrazili głębokie zaniepokojenie chaosem, który może nastąpić w przypadku "scenariusza braku scenariusza", w którym zasady rządzące handlem między Wielką Brytanią a kontynentem zostałyby z dnia na dzień przewrócone do góry nogami. Jednak o jedenastej godzinie i przed terminem 31 grudnia zespoły negocjacyjne osiągnęły porozumienie w Wigilię Bożego Narodzenia.

Wielka Brytania oficjalnie opuściła Unię Europejską po 47 latach członkostwa w europejskim sojuszu państw, który liczy obecnie 27 członków. Obie strony przeszły długą drogę od lata 2016 roku, kiedy w referendum w sprawie członkostwa w UE prawie 52% brytyjskich wyborców zdecydowało się ją opuścić, a 48% głosowało za pozostaniem. Głosowanie, przeprowadzone w tle europejskiego kryzysu migracyjnego, było wynikiem głębszych podziałów w Wielkiej Brytanii na temat zalet i wad bycia w UE. Dla tzw. Remainers unia reprezentowała triumf europejskiej jedności, pokoju i współpracy ukształtowane po zniszczeniach II wojny światowej. Członkostwo w UE umożliwiło obywatelom Wielkiej Brytanii swobodne podróżowanie, pracę, naukę, życie i przemieszczanie się po Unii Europejskiej. Dla tzw. Leavers wyjście z sojuszu oznaczało szansę na odzyskanie władzy nad procesem decyzyjnym Wielkiej Brytanii i w dużej mierze nad jej losem. Głosowanie za odejściem było spełnieniem wieloletnich wątpliwości co do kierunku, w jakim zmierza UE, a jej dążenie do "coraz ściślejszych więzów" wywoływało dreszcze na plecach eurosceptycznych polityków, głównie w rządzącej Partii Konserwatywnej i części prasy brytyjskiej. Proces wychodzenia z tego małżeństwa pochłonął ofiary wśród brytyjskiego establishmentu politycznego. David Cameron, brytyjski premier w czasie referendum, złożył rezygnację dzień po jego zakończeniu. Na taki sam krok zdecydowała się Theresa May.

Boris Johnson przejął władzę w maju 2019 roku, a następnie zdobył miażdżącą większość w kolejnych wyborach pod koniec roku, obiecując ostatecznie realizację wyniku referendum i oficjalne zawarcie porozumienia handlowego z UE po Brexicie. Johnson, który oczywiście zaliczał się do grupy dążącej do wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE obiecał, że osiągnięcie porozumienia handlowego unią po Brexicie będzie łatwe. Okazało się, że było zupełnie inaczej. Miniony rok brytyjski rząd spędził na próbach wypracowania porozumienia, ponieważ Wielka Brytania nadal przestrzegała przepisów UE i była częścią jednolitego rynku oraz unii celnej. Negocjacje w Wielkiej Brytanii i UE, prowadzone odpowiednio przez Davida Frosta i Michela Barniera, stały się stałym elementem nagłówków wiadomości wraz z upływającym czasem na osiągnięcie porozumienia. Punkty sporne między obiema stronami dotyczyły sposobów zapewnienia uczciwej konkurencji, egzekwowania i zarządzania umową handlową oraz praw połowowych. Kiedy porozumienie wydawało się dalekie od osiągnięcia, przedsiębiorcy po obu stronach kanału La Manche wyrazili głębokie zaniepokojenie chaosem, który może nastąpić w przypadku "scenariusza braku scenariusza", w którym zasady rządzące handlem między Wielką Brytanią a kontynentem zostałyby z dnia na dzień przewrócone do góry nogami. Jednak o jedenastej godzinie i przed terminem 31 grudnia zespoły negocjacyjne osiągnęły porozumienie w Wigilię Bożego Narodzenia.

Boris Johnson przejął władzę w maju 2019 roku, a następnie zdobył miażdżącą większość w kolejnych wyborach pod koniec roku, obiecując ostatecznie realizację wyniku referendum i oficjalne zawarcie porozumienia handlowego z UE po Brexicie. Johnson, który oczywiście zaliczał się do grupy dążącej do wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE obiecał, że osiągnięcie porozumienia handlowego unią po Brexicie będzie łatwe. Okazało się, że było zupełnie inaczej. Miniony rok brytyjski rząd spędził na próbach wypracowania porozumienia, ponieważ Wielka Brytania nadal przestrzegała przepisów UE i była częścią jednolitego rynku oraz unii celnej. Negocjacje w Wielkiej Brytanii i UE, prowadzone odpowiednio przez Davida Frosta i Michela Barniera, stały się stałym elementem nagłówków wiadomości wraz z upływającym czasem na osiągnięcie porozumienia. Punkty sporne między obiema stronami dotyczyły sposobów zapewnienia uczciwej konkurencji, egzekwowania i zarządzania umową handlową oraz praw połowowych. Kiedy porozumienie wydawało się dalekie od osiągnięcia, przedsiębiorcy po obu stronach kanału La Manche wyrazili głębokie zaniepokojenie chaosem, który może nastąpić w przypadku "scenariusza braku scenariusza", w którym zasady rządzące handlem między Wielką Brytanią a kontynentem zostałyby z dnia na dzień przewrócone do góry nogami. Jednak o jedenastej godzinie i przed terminem 31 grudnia zespoły negocjacyjne osiągnęły porozumienie w Wigilię Bożego Narodzenia.

Zanim ostateczne podpisy miały miejsce, zarówno ambasadorowie 27 krajów UE oraz większość brytyjska w parlamencie musiały zgodzić się na warunki umowy. Parlament Europejski ma głosować nad porozumieniem w styczniu, ale nikt nie przewiduje tutaj niespodzianki. W życie weszły już nowe ustalenia handlowe między UE a Wielką Brytanią, ale mimo porozumienia, które liczy bagatela ponad 2000 stron, firmy działające na rynkach międzynarodowych i tak mogą spodziewać się przejściowych zakłóceń w funkcjonowaniu i większej ilości papierkowej roboty. Sondaże pokazują, że Brytyjczycy nie przestali być podzieleni co do tego, czy decyzja o opuszczeniu UE była słuszna. Raport BBC, który analizuje kilka badań opinii publicznej w ostatnich miesiącach wykazał, że średnio 53% Brytyjczyków zagłosowałoby za pozostaniem w UE, a 47% za opuszczeniem. Gdyby referendum ponownie się odbyło, nie wiadomo, jaki wyniki byśmy zastali tym razem. To tworzy mglistą i być może odległą perspektywę, że pewnego dnia Wielka Brytania może nawet ponownie dołączyć do UE. Premier Wielkiej Brytanii stwierdził w zeszłym tygodniu, że Wielka Brytania pozostanie "kulturowo, emocjonalnie, historycznie, strategicznie i geologicznie przywiązana do Europy" stawiając kropkę, a może znak zapytania.

Zanim ostateczne podpisy miały miejsce, zarówno ambasadorowie 27 krajów UE oraz większość brytyjska w parlamencie musiały zgodzić się na warunki umowy. Parlament Europejski ma głosować nad porozumieniem w styczniu, ale nikt nie przewiduje tutaj niespodzianki. W życie weszły już nowe ustalenia handlowe między UE a Wielką Brytanią, ale mimo porozumienia, które liczy bagatela ponad 2000 stron, firmy działające na rynkach międzynarodowych i tak mogą spodziewać się przejściowych zakłóceń w funkcjonowaniu i większej ilości papierkowej roboty. Sondaże pokazują, że Brytyjczycy nie przestali być podzieleni co do tego, czy decyzja o opuszczeniu UE była słuszna. Raport BBC, który analizuje kilka badań opinii publicznej w ostatnich miesiącach wykazał, że średnio 53% Brytyjczyków zagłosowałoby za pozostaniem w UE, a 47% za opuszczeniem. Gdyby referendum ponownie się odbyło, nie wiadomo, jaki wyniki byśmy zastali tym razem. To tworzy mglistą i być może odległą perspektywę, że pewnego dnia Wielka Brytania może nawet ponownie dołączyć do UE. Premier Wielkiej Brytanii stwierdził w zeszłym tygodniu, że Wielka Brytania pozostanie "kulturowo, emocjonalnie, historycznie, strategicznie i geologicznie przywiązana do Europy" stawiając kropkę, a może znak zapytania.

Zanim ostateczne podpisy miały miejsce, zarówno ambasadorowie 27 krajów UE oraz większość brytyjska w parlamencie musiały zgodzić się na warunki umowy. Parlament Europejski ma głosować nad porozumieniem w styczniu, ale nikt nie przewiduje tutaj niespodzianki. W życie weszły już nowe ustalenia handlowe między UE a Wielką Brytanią, ale mimo porozumienia, które liczy bagatela ponad 2000 stron, firmy działające na rynkach międzynarodowych i tak mogą spodziewać się przejściowych zakłóceń w funkcjonowaniu i większej ilości papierkowej roboty. Sondaże pokazują, że Brytyjczycy nie przestali być podzieleni co do tego, czy decyzja o opuszczeniu UE była słuszna. Raport BBC, który analizuje kilka badań opinii publicznej w ostatnich miesiącach wykazał, że średnio 53% Brytyjczyków zagłosowałoby za pozostaniem w UE, a 47% za opuszczeniem. Gdyby referendum ponownie się odbyło, nie wiadomo, jaki wyniki byśmy zastali tym razem. To tworzy mglistą i być może odległą perspektywę, że pewnego dnia Wielka Brytania może nawet ponownie dołączyć do UE. Premier Wielkiej Brytanii stwierdził w zeszłym tygodniu, że Wielka Brytania pozostanie "kulturowo, emocjonalnie, historycznie, strategicznie i geologicznie przywiązana do Europy" stawiając kropkę, a może znak zapytania.

Zanim ostateczne podpisy miały miejsce, zarówno ambasadorowie 27 krajów UE oraz większość brytyjska w parlamencie musiały zgodzić się na warunki umowy. Parlament Europejski ma głosować nad porozumieniem w styczniu, ale nikt nie przewiduje tutaj niespodzianki. W życie weszły już nowe ustalenia handlowe między UE a Wielką Brytanią, ale mimo porozumienia, które liczy bagatela ponad 2000 stron, firmy działające na rynkach międzynarodowych i tak mogą spodziewać się przejściowych zakłóceń w funkcjonowaniu i większej ilości papierkowej roboty. Sondaże pokazują, że Brytyjczycy nie przestali być podzieleni co do tego, czy decyzja o opuszczeniu UE była słuszna. Raport BBC, który analizuje kilka badań opinii publicznej w ostatnich miesiącach wykazał, że średnio 53% Brytyjczyków zagłosowałoby za pozostaniem w UE, a 47% za opuszczeniem. Gdyby referendum ponownie się odbyło, nie wiadomo, jaki wyniki byśmy zastali tym razem. To tworzy mglistą i być może odległą perspektywę, że pewnego dnia Wielka Brytania może nawet ponownie dołączyć do UE. Premier Wielkiej Brytanii stwierdził w zeszłym tygodniu, że Wielka Brytania pozostanie "kulturowo, emocjonalnie, historycznie, strategicznie i geologicznie przywiązana do Europy" stawiając kropkę, a może znak zapytania.