Już są! Autonomiczne pojazdy Ubera obsługują pierwszych pasażerów. Wprawdzie nuTonomy skradło show Uberowi i zaoferowało singapurskim pasażerom samoprowadzące się taksówki dwa tygodnie wcześniej, to i tak nowa usługa amerykańskiej platformy budzi ogromne zainteresowanie użytkowników i mediów.

Dzień po pokazowych przejazdach dla przedstawicieli mediów (14.09) flota 14 samoprowadzących się samochodów stała się ogólnodostępna dla użytkowników platformy w centrum Pittsburgha. Na ulice miasta wyjechały specjalnie zmodyfikowane przez inżynierów Ubera Fordy Fusion (F  ), w Europie znane jako Mondeo, do których wedle wcześniejszych zapowiedzi mają także dołączyć Volvo XC90.

Początek podróży wygląda identycznie jak dotychczas - użytkownik zamawia przejazd poprzez aplikację potwierdzając początek i koniec trasy. Po zajęciu miejsca w samochodzie, komputer wita gościa, który wybierając odpowiedni przycisk na umieszczonym przed nim tablecie informuje, że jest gotów do rozpoczęcia podróży. W trakcie jazdy na ekranie urządzenia wyświetlane są podstawowe parametry jazdy jak np. prędkość, oraz co dokładnie widzą kamery i czujniki zainstalowane na pojeździe, dzięki czemu pasażer ma się poczuć bezpieczniej.

W momencie, kiedy samochód rusza, zaczyna się magia. Wprawdzie na fotelu kierowcy siedzi inżynier Ubera, ale nie ma on rąk na kierownicy. Z kolei ta kręci się sama, jakby poruszał nią duch.

Większość użytkowników zwraca uwagę na to, że komputer prowadzi samochód niezwykle łagodnie i bezpiecznie. Został on zaprogramowany w taki sposób, aby przestrzegać obowiązujących ograniczeń prędkości, przez co na pustej drodze, gdzie większość kierowców przyspiesza, pojazd Ubera nieco się wlecze. Pytani o to przedstawiciele Ubera odpowiadają, że rozważają zmiany w oprogramowaniu, dzięki czemu samochód będzie mógł jechać nieco szybciej, tak aby lepiej dostosować się do ruchu na drodze.

"Ty to zrobiłeś, czy samochód?" spytałem po raz pierwszy "kierowcę bezpieczeństwa" mojego samoprowadzącego się Ubera, kiedy zmienił pas, aby ominąć idącego poboczem pieszego. Potem zadałem to pytanie jeszcze dziesiątki razy podczas tych 30 minut, które spędziłem jako pasażer w autonomicznym aucie Ubera.

Osoba zajmująca miejsce na fotelu kierowcy może niemal natychmiastowo przejąć kontrolę nad samochodem wciskając czerwony guzik zlokalizowany w miejscu przeznaczonym na kubek lub zwyczajnie poprzez chwycenie kierownicy lub wciśnięcie pedału gazu bądź hamulca. Jak relacjonuje Alex Davies z wired.com, kierowca chwyta za kierownicę średnio co kilka minut. Za pierwszym razem wtedy, gdy nie podoba mu się, jak długo komputer czeka, aby zwolnić, żeby przepuścić pieszego. A następnie, w celu ominięcia zaparkowanej w drugiej linii ciężarówki, ponieważ spodziewa się, że komputer będzie czekał, aż ta odjedzie. Z kolei Nathan Ingraham z engadget.com zauważa, że kierowca przejmuje kontrolę nad samochodem nie dlatego, że system zrobił coś niebezpiecznego, ale raczej dlatego, że nie może on poprawnie zinterpretować zbieranych sygnałów, tak jak w przypadku wspomnianej ciężarówki lub na skrzyżowaniu typu All-way stop, gdzie pierwszeństwo ma pojazd, który przybył na nie jako pierwszy. Takie niespodziewane zatrzymania lub spowolnienia mogą powodować frustrację u niektórych pasażerów i innych użytkowników dróg.

Signe Brewster z Techcrunch napisała, że czuła motyle w brzuchu w momencie, kiedy pojawiła się pierwsza przeszkoda na drodze. Ale po kilku minutach, kiedy spostrzegła, że samochód odpowiednio reaguje na sygnały z otoczenia, takie jak zatrzymujący się autobus czy zmieniające się światła, jazda stała się nudna jak zazwyczaj, a uczucie motyli w brzuchu zniknęło.

Jeśli kiedykolwiek jechałeś taksówką w dużym mieście, zapewne doświadczyłeś tych nudności, które pojawiają się wtedy, kiedy kierowca za mocno wciska zarówna gaz, jak i hamulec. Tutaj nie ma to miejsca.

Większość opinii jest pozytywna, zważywszy na to, że pasażerowie po krótkiej chwili przekonują się, że są bezpieczni. Ich podniecenie wynika głównie z faktu styczności z niesamowitą nowinką techniczną aniżeli szczególnych doznań z jazdy, o czym może świadczyć wypowiedź mieszkanki Pittsburgha w wywiadzie dla Pittsburgh Post-Gazette "O mój Boże, to jest przyszłość!". Z kolei Nathan Ingraham podsumowuje: "Jestem osobą z raczej wrażliwym żołądkiem, ale czułem się dobrze przez większą część drogi. W gruncie rzeczy, podróż sprawiała wrażenie aż nazbyt łagodnej i pod kontrolą. Jakby prowadził komputer - i faktycznie tak jest. To nic złego, ale można wskazać różnice pomiędzy człowiekiem za kółkiem a systemem samoprowadzącym."