Prezydent Trump rozpoczął nowy rok kolejnym szokującym wpisem na Twitterze. Tym razem była do odpowiedź dla Kim Dzong Una: "Przywódca Korei Północnej, Kim Dzong Un, przed chwilą stwierdził, że na jego biurku cały czas stoi guziczek, którym może wystrzelić bombę atomową. Czy ktoś z jego marnego i głodującego reżimu może go poinformować, że ja także takowy posiadam, lecz mój jest dużo większy i może więcej. I mój przycisk działa!" Trump spotkał się z falą krytyki ze względu na lekceważący charakter tweeta, którzy przecież był odpowiedzą w tak poważnej sprawie, jaką jest groźba nuklearna jednego państwa skierowana do drugiego. Wielu zastanawia się, czy prezydent w ogóle zdaje sobie sprawę ze skutków wojny nuklearnej zarówno dla krajów biorących w niej udział, jak i dla całego świata.

Wprawdzie prezydenci Stanów Zjednoczonych w przeszłości rozważali użycie broni atomowej, ale nigdy nie mówili o tym publicznie i nigdy w tak brawurowy sposób. "Nazywając wpis [Trumpa] dziecinnym, obraziłbym w ten sposób dzieci" - powiedział w wywiadzie dla CNN Jake'owi Tapperowi emerytowany admirał, John Kirby, były rzecznik Departamentu Stanu i Pentagonu. Tweet prawdopodobnie spowoduje pomniejszenie się grona obecnych sojuszników USA oraz nie spodoba się władzom Chin oraz Rosji. Amerykańska ambasador przy ONZ, Nikki Haley, postanowiła jednak bronić prezydenta Trumpa: "[Kim Dzong Un] nie może sobie tam siedzieć i od tak straszyć zniszczeniem Stanów Zjednoczonych. Musimy uświadomić mu, że jeżeli zdecyduje się na takie posunięcie, to nie my, lecz on, zostanie zniszczony. Uważam, że [Trump] ciągle musi zachowywać czujność w stosunku do Kima." Szef CIA, Mike Pompeo, również stanął w obronie prezydenta, mówiąc, że USA musi skończyć z nieskuteczną trwającą już kilkadziesiąt lat polityką wobec Korei Północnej: "Chcemy, żeby władze reżimu zrozumiały, że tym razem zamierzamy rozwiązać ten problem." - powiedział dla Fox News Pompeo - "Jesteśmy przekonani, że należy dokonać tego drogą dyplomacji, lecz ta administracja jest gotowa na każdą ewentualność."

W tym tygodniu Trump zaatakował również byłego szefa strategów w Białym Domu, Steva Bannona z powodu obraźliwej wypowiedzi na temat jego dzieci w nadchodzącej książce Michela Wolfa. "Fire and Fury: Inside the Trump White House" opisuje funkcjonowanie Białego Domu w czasie prezydentury Trumpa. Prezydent przedstawiony jest tutaj jako impulsywny, niewykwalifikowany i agresywny przywódcę. Na jednej ze stron autor zacytował słowa Bannona, który określa Ivanke Trump mianem "głupiej jak cegła", a Donalda Trumpa jako "zdrajcę" z racji spotkania z przedstawicielami Rosji. Spór między Trumpem a Bannonem oznacza zakończenie ich sojuszu. Ruch narodowo-populistyczny, który tworzyli wcześniej - podczas i po wyborach prezydenckich w 2016 roku - odmienił oblicze amerykańskiej polityki. Jego losy stoją teraz pod znakiem zapytania. Reakcją prezydenta na książkę Wolfa była groźba wytoczenia sprawy sądowej w razie jej wydania. Wolf, zyskując na nagłym zainteresowaniu społeczeństwa, przesunął datę publikacji z 5 stycznia na późniejszy termin.