Jedną z wielu obietnic będących częścią kampanii prezydenta Trumpa było przywrócenie roli górnictwa. Podczas prezydentury Obamy przemysł węglowy znacznie ucierpiał i był pomijany. Wielu przedsiębiorstwom nie udało się przetrwać i ostatecznie zbankrutowały. W pewnym momencie w Stanach Zjednoczonych większość produkowanego węgla pochodziła od spółek, które złożyły wniosek o ochronę zgodnie z rozdziałem 11.

W czwartek prezydent Trump zaczął wywiązywać się ze wspomnianej obietnicy. Podpisał on anulowanie uchwalonej przez Obamę Stream Protection Rule (zasada ochrony rzek i potoków). Wprowadzono ją po to, aby utrzymać wydobywców węgla ponad 30 m od rzek i potoków oraz powstrzymać ich od zanieczyszczania wody odpadami pogórniczymi. Dla przedsiębiorstw górniczych był to dodatkowo koszmar związany z przystosowaniem się do nowych zasad, jako że obejmowały one wiele wymogów dotyczących płacenia za badania środowiskowe oraz czyszczenia istniejących kopalń.

Trump pozbył się tej zasady w czwartek, jednakże nie obyło się bez medialnego spektaklu, w którym powiedział, że stanowi to pierwszy krok w wyeliminowaniu tych okropnych "niszczących miejsca pracy zasad w przemyśle węglowym". Jak obiecał, ma to uratować tysiące stanowisk w amerykańskich kopalniach.

Czy była to dobra decyzja czy nie, jedno jest pewne, wystarczyła, aby przyciągnąć część inwestorów do sektora wydobywczego... a przynajmniej do tego, co z niego zostało. Arch Coal Inc. (ARCH  ) była jedną ze spółek, która skorzystała na wycofaniu zasady, gdyż jej notowania wystrzeliły w górę zaraz po podpisaniu decyzji. W czwartek cena akcji ARCH była wyższa o 3,28%. Powoli wzrasta również jej wolumen obrotu.

Patrząc na wykres, kurs akcji Arch Coal znajduje się mniej więcej w połowie swojego zakresu i jest niższy od odnotowanej w listopadzie rekordowej wartości. Choć wciąż jest nieco za wcześnie, aby stwierdzić, czy decyzja Trumpa przywróci spółki wydobywcze do życia, inwestorzy obstawiają, że to jeszcze nie koniec jego działań dotyczących przemysłu węglowego.