Travis Kalanick - CEO Ubera właśnie ogłosił, iż planuje zrobić sobie przerwę od pracy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że jest to urlop bez obietnicy powrotu, a tymczasową "władzę" w firmie sprawować będzie wskazany przez CEO zespół kierowniczy- sam Kalanick ma być do dyspozycji podczas podejmowania najbardziej strategicznych decyzji w firmie, jednak jak napisał w swoim mailu, ciężar podejmowanych wyborów będzie starał się przenieść właśnie na wskazany przez siebie zespół. Wskazana kadra ma pomóc w budowie Ubera 2.0. Można więc pokusić się o odważny domysł jakoby byłoby to stopniowe "usuwanie się w cień" się jednego ze współzałożycieli i dotychczasowego CEO z Uberem. Całość maila możecie przeczytać w powyższym odnośniku, jednak w dalszej części artykułu również będę się do niego odnosił.

Co właściwie było powodem podjęcia takiej decyzji? Cóż, w zasadzie możemy mówić, nie o jednym, a o kilku powodach. Kalanick w swoim liście podkreślił, iż przede wszystkim musi odpocząć po śmierci matki. Pisząc w temacie o wielkich problemach dyrektora generalnego w temacie artykułu nie miałem na myśli tylko problemów prywatnych lecz problemów związanych z funkcjonowaniem, czy też wizerunkeim całej firmy, te wydają się nie mieć końca. Każdy kto słyszał o Uberze na pewno słyszał też o sporze na linii Taxi vs. Uber - konflikt trwa w zasadzie od początku istnienia aplikacji i ciężko powiedzieć kiedy dobiegnie końca. Kilka miesięcy temu sieć obiegł materiał video zarejestrowany przez jednego z pracowników amerykańskiej firmy, który miał okazję przewozić samego Kalanicka. Dla przypomnienia - kierowca zarzucił swojemu szefowi, iż aby spełnić standardy Uber Black (luksusowa wersja Ubera) stracił ogromną ilość pieniędzy, a w skutek dużej zmienności w zarządzaniu firmą i ciągłego obniżania stawek za przejechaną milę jest bankrutem. Reakcja pasażera pozostawiała wiele do życzenia, nie mogę tutaj przytoczyć słów jakie padły z ust dyrektora zarządzającego, mogę jedynie stwierdzić, iż w tym przypadku Kalanickowi zabrakło trochę kultury.

Wizerunku spółki nie ocieplają również echa skandalów związanych z molestowaniem seksualnym pracowników - wewnątrz firmy zanotowaną całą masę skarg, czego następstwem było zwolnienie aż 20 pracowników - szerzej pisaliśmy na ten temat pisaliśmy w tym miejscu. Czy do tej listy można jeszcze coś dodać? Na nieszczęście dla Ubera - tak. Chodzi o spór z firmą Alphabet (GOOGL  ) - spółka zarządzana przez Travisa Kalanicka została oskarżona o kradzież własności intelektualnej. Wszystko za sprawną Anthony'ego Lewandowskiego, który pracując przy projekcie autonomicznego przejazdu miał wykraść około 14 tysięcy plików dotyczących właśnie tego projektu. Sam pracownik został już zwolniony, z kolei sąd orzekł, iż Uber musi ujawnić co firma wiedziała o tajemnicach technologicznych spółki-matki Google'a. Wygląda na to, iż ten spór jest już przegrany.

W swoim liście Kalanick podkreślił, iż w Uberze jest jeszcze wiele do naprawy i ciężko podać dokładne ramy czasowe, kiedy owe zmiany zaczną wchodzić w życie. Ciężko również domniemać, czy CEO miał na myśli wszystkie z problemów, które opisałem powyżej. Zapewne przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, aby przekonać się, czy Uber 2.0 zgodnie z zapowiedzią będzie "świetny".