Nieoczekiwany rozdźwięk między Arabią Saudyjską a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi w ramach OPEC na początku lipca był szokiem zarówno dla wielu sąsiadów w regionie Zatoki Perskiej, jak i obserwatorów z zagranicy. W interesie większości gospodarek zachodnich jest, by oba kraje żyły w zgodzie, ale z pozoru to proste zadanie wcale takim nie jest.

Spór o poziom wydobycia ropy chwilowo zamroził jakąkolwiek zdolność decyzyjną, powodując automatycznie wzrost cen ropy na rynkach. Ale jak mówią eksperci nie jest to ani pierwsze, ani ostatnie spięcie między arabskimi sąsiadami i od dawna bliskimi sojusznikami. Abdulkhaleq Abdulla, profesor nauk politycznych ze Zjednoczonych Emiratach Arabskich twierdzi, że konflikt może wynikać z tego, że obie gospodarki ze sobą rywalizują i mimo działalności w ramach różnego rodzaju partnerstw tylko jedna z nich chce wieść prym. Strategiczne porozumienie między Rijadem a Abu Zabi, które stają się coraz bardziej aktywne na arenie światowej, jest widoczne w wielu obszarach. I często wiąże się to z tym, co mówi się o tym bliskim związku - niektórzy nazywają go nawet "bromance", a w szczególności swoisty związek między saudyjskim księciem Mohammedem bin Salmanem a jego emirackim odpowiednikiem Mohammedem bin Zayedem. Jednak w ostatnich miesiącach w kuluarach OPEC pojawiły się sprzeczne interesy. W lutym Arabia Saudyjska ogłosiła, że do 2024 roku jej rząd przestanie prowadzić interesy z jakimikolwiek międzynarodowymi firmami, których centrale regionalne nie będą miały siedziby w tym kraju. Posunięcie to było powszechnie postrzegane jako wymierzone w Dubaj, obecne centrum biznesowe Bliskiego Wschodu.

Zjednoczone Emiraty Arabskie w zeszłym roku podpisały porozumienie o normalizacji z Izraelem, stając się pierwszym krajem Zatoki Perskiej, który to zrobił, podczas gdy Arabia Saudyjska jak dotąd publicznie odmówiła wykonania podobnego kroku. W międzyczasie Saudyjczycy pracują nad wstępnym porozumieniem z sunnicką Turcją, z którą Zjednoczone Emiraty Arabskie z kolei mają zdecydowanie bardziej na pieńku. Wynika to z faktu, iż Ankara wspiera islamistyczną ideologię, którą przywódcy Emiratów postrzegają jako zagrożenie. Oba mocarstwa Zatoki Perskiej miały rozbieżne interesy w wojnie w Jemenie, mimo że znajdowały się po tej samej stronie, przy czym Saudyjczycy popierali partię islamską, której ZEA nie ufają, a Dubaj popierał separatystyczne plemiona, których działalność mijała się z celami Rijadu. ZEA wycofały swoją aktywność militarną w Jemenie w 2019 roku, podczas gdy Rijad wciąż pozostaje uwikłany w konflikt.

Na początku lipca Arabia Saudyjska zaskoczyła polityką transgraniczną, znosząc preferencyjne cła na towary wytwarzane w strefach wolnocłowych lub powiązane z izraelskimi producentami, co jest również postrzegane jako bezpośredni policzek wymierzony w ZEA, które są centrum strefy wolnocłowej w regionie. Po tym ruchu nastąpiły fale patriotycznych manifestacji Saudyjczyków, które za pośrednictwem Twittera rozpoczęły kampanię bojkotu towarów z Emiratów. Stało się tak pomimo faktu, że ZEA są drugim co do wielkości partnerem handlowym Arabii Saudyjskiej po Chinach pod względem wartości importu. Mimo początkowej przyjaźni widać, że między krajami zgrzyta nie tylko w OPEC. Porozumienie w gronie gigantów paliwowych zostało w końcu osiągnięte w połowie lipca, a ministrowie energetyki Arabii Saudyjskiej i Emiratu chwalili na wzajem własne stanowiska. Mimo to konkurencja gospodarcza - w czasach, gdy zyski dla krajów produkujących ropę są niezwykle zmienne - nie zniknie w najbliższym czasie. Być może więc frazą, która najlepiej opisuje stosunki obu krajów jest szorstka przyjaźń, jeżeli w ogóle można wciąż nazwać ten związek przyjaźnią.