Koniec roku już za pasem, a rynki wciąż lądują na kolejnych rekordowo niskich poziomach. Tylko w zeszłym kwartale S&P 500 stracił ponad 10%, przez co wielu inwestorów zaczęło przygotowywać się do recesji. Podczas gdy takie obawy są nieco przesadzone, rynki faktycznie wysyłają znaki ostrzegawcze przed ogólnym spowolnieniem wzrostu gospodarczego i pogorszeniem się wyników finansowych spółek.

Na wszystkich rynkach musi być jakieś miejsce, gdzie można zainwestować swoje pieniądze. Te w Stanach Zjednoczonych nie stanowią pod tym względem wyjątku. Choć możesz nie okazywać zainteresowania wykorzystaniem dołka w przypadku akcji spółek technologicznych lub bankowych, byki muszą gdzieś inwestować. No właśnie: gdzie?

Obserwując segmenty S&P 500, zauważamy, że najgorzej radzi sobie sektor technologiczny, który stracił prawie 25%. Dwucyfrowe spadki notuje także sektor przemysłowy, bankowy, surowcowy i sektor dóbr konsumpcyjnych. Względnie dobrze trzyma się sektor usług użyteczności publicznej i sektor opieki zdrowotnej. Od początku roku oba poszły w górę o odpowiednio 2 i 5%. Skąd wiemy, że właśnie tam zaszyły się byki?

Otóż, podczas gdy S&P 500 tracił 10%, sektor usług użyteczności publicznej zyskał 4% (z czego 2% tylko w zeszłym miesiącu). To wyraźny znak na to, że byki sprzedają akcje firm z najsłabiej radzących sobie sektorów, a pozyskane w ten sposób pieniądze inwestują w przedsiębiorstwa świadczące usługi użyteczności publicznej.

Trochę inaczej jest z sektorem opieki zdrowotnej, ponieważ najwięcej zysków zgromadził w pierwszej połowie roku. Mimo iż sektor ten zaliczył ostatnio 6,5-procentową zniżkę, wiele byków wykorzysta tę okazję do zrobienia zakupów po obniżce cen.