W ubiegłym tygodniu Trump postanowił wywrócić do góry nogami założenia od dawna prowadzonej przez Stany Zjednoczone polityki zagranicznej: działać na korzyść sojuszników, a na niekorzyść wrogów. Prezydent obrał jednak swoją własną drogę i zadecydował o wprowadzeniu dla swoich sprzymierzeńców kary ekonomicznej w postaci 10-procentowego cła na aluminium oraz 25-procentowego cła na stal. W ciągu kolejnych 12 godzin Trump poinformował również o spotkaniu prezydenckim, bez ustalania jakichkolwiek warunków wstępnych, z przywódcą Korei Północnej, Kim Dzong Unem. Takie posunięcie stoi w sprzeczności z tradycją USA, jednak idealnie dopasowuje się do obrazu Trumpa jako człowieka upartego i nieobliczalnego. Gordon Chang, analityk ds. krajów azjatyckich, stwierdził, że wydarzenia z ubiegłego tygodnia są kolejnym dowodem na to, że prezydentura Trumpa opiera się przede wszystkim na "samowolce". Dodał również, że "Trump, komentując decyzję o nałożeniu ceł oraz zorganizowaniu spotkania z Kim Dzong Unem, mówił wszystkim: 'Nie obchodzi mnie to, podążam za swoją intuicją'".

Nie wiadomo jeszcze, jak te podyktowane intuicją działania prezydenta Stanów Zjednoczonych zostaną przyjęte na arenie międzynarodowej. Tego samego dnia, w którym pojawiło się ogłoszenie o wprowadzeniu nowych ceł, jedenaście krajów sojuszniczych Ameryki, w tym Japonia, Meksyk oraz Kanada, podpisało umowę o partnerstwie transpacyficznym stanowiącą następcę TPP. Umowa handlowa zbliżyła do siebie wszystkie członkowskie państwa, jednocześnie wykluczając Stany Zjednoczone pod kątem zarówno ekonomicznym, jak i ideologicznym. Wiadomość o zawarciu partnerstwa transpacyficznego skłoniła prezydenta USA do zmiany strategii - postanowił on nagiąć zasady swojej polityki "braku wyjątków". Dzień po ogłoszeniu przez Petera Navarro, doradcę Białego Domu, o zdecydowanym braku odstępstw w programie celnym Trumpa, ten napisał na Twitterze, że cła nie będą dotyczyć Kanady i Meksyku, jeżeli dojdzie do podpisania "nowej i sprawiedliwej umowy NAFTA". Prezydent zapowiedział również, że podobna możliwość może zostać zagwarantowania Australii. W związku z powyższym Japonia, Korea Południowa, Brazylia i Unia Europejska domagają się takiego samego odstępstwa w swoim przypadku. Kanada otwarcie mówiła o konsekwencjach, jakie czekałyby USA, jeżeli Trump zdecydowałby się na wprowadzenie ceł na stal i aluminium w obecnej formie. W 2017 roku Stany Zjednoczone importowały z Kanady stal oraz wyroby z żeliwa warte łącznie 3,69 mld dolarów. W tym samym roku eksportowały do Kanady te same towary warte 4,35 mld dolarów. Nałożenie ceł mogłoby zagrozić nadwyżce, którą USA może cieszyć się dzięki współpracy handlowej z Kanadą.

Dużo więcej niepokoju wzbudziło jednak spontanicznie zaplanowane spotkanie Trumpa z Kim Dzong Unem. Żaden prezydent w historii Stanów Zjednoczonych nie spotkał się jeszcze z przywódcą reżimu. Co więcej, wszystkie prowadzone z Koreą Północną negocjacje rozbrojeniowe zakończyły się porażką (Korea Północna wycofała się z Układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej w 2003 roku). Jeżeli spotkanie z Kimem nie przebiegnie pomyślnie, pogorszą się i tak już napięte relacje między tymi dwoma mocarstwami nuklearnymi. Trump stwierdził, że Korea Północna zgodzi się na zawarcie pokoju w zamian za pomoc. Później dodał jednak: "Hej, kto wie, co może się stać? Mogę szybko wyjść [ze spotkania] albo możemy usiąść i zawrzeć najkorzystniejszą dla całego świata umowę."