We wtorek rano indeks Shanghai Composite spadł o ponad 8,2% w czasie zaledwie trzech pierwszych minut od otwarcia. Ten spadek stanowił kontynuację, trwającego od ostatniego miesiąca, chaosu na chińskim rynku papierów wartościowych. W przeciągu trzech tygodniu Shanghai Composite spadł o ponad 32%, w tym o 12% tylko w ostatnim tygodniu.Sytuację w Chinach można częściowo wytłumaczyć polityką realizowaną przez chiński rząd. W celu kontrolowania przepływów na rynku giełdowym wprowadzono rygorystyczne przepisy dotyczące inwestowania, na przestrzeganie których stać wyłącznie zamożnych Chińczyków i dobrze prosperujące chińskie spółki. Dla przykładu, minimalna kwota inwestycji w ramach funduszu powierniczego wynosiła pomiędzy 5 000 a 10 0000 chińskich juanów, czyli między 800 a 1600 dolarów lub między 500 a 1000 euro. Dla porównania, pracownicy otrzymujący płacę minimalną często zarabiają miesięcznie tylko około 1300 juanów, natomiast średnia płaca, jaką otrzymują pracownicy w regionach miejskich wynosi około 29 000 juanów miesięcznie. Minimalna kwota inwestycji skutecznie powstrzymywała zatem tę część populacji od uczestnictwa w rynku papierów wartościowych, ponieważ nie mogła ona sobie pozwolić na inwestowanie.

Niemniej jednak, kilka lat temu chiński rząd zdecydował się poluzować rygorystyczną politykę dotyczącą inwestowania, aby w większym stopniu opierała się na podejściu wolnorynkowym. Wcześniej chińskim obywatelom trudno było inwestować przy wykorzystaniu środków pochodzących z kredytu, dzięki zmniejszeniu regulacji i poluzowaniu polityki dotyczącej inwestowania, chiński rząd zaczął przymykać oko na transakcje lewarowane. Nie oznacza to jednak, że rząd chciał, aby wolny rynek był dostępny dla wszystkich - nadal obowiązywały liczne przepisy określające, do których papierów wartościowych miały ograniczać się inwestycje, a także na jaki okres możliwe było pożyczenie środków.

Inwestorzy potrafili jednak te przepisy omijać, a w związku z tym pożyczone środki wpływały na rynek giełdowy. Od czerwca 2014 do czerwca 2015, ceny papierów wartościowych wzrosły o 150%, a wartość transakcji lewarowanych oficjalnie sankcjonowanych przez rząd zwiększyła się z 403 mld do 2,2 bln juanów. Ten okres gwałtownie wzrastających inwestycji zbiegł się jednak w czasie ze znacznym spowolnieniem chińskiej gospodarki. Wzbudziło to niepokój wśród przedstawicieli rządu, którzy poczuli, że rynek zaczyna wymykać im się spod kontroli. Dlatego też rząd zaczął ponownie wprowadzać bardziej rygorystyczne regulacje, ponownie podnosząc wysokość minimalnego wkładu pieniężnego na inwestycje oraz wprowadzając nowe limity dotyczące całkowitej wartości transakcji lewarowanych. Zastosowanie tych środków odbiło się na nowej grupie inwestorów i doprowadziło do gwałtownego spadku cen na giełdzie.

Obecnie chiński rząd, wspólnie z tuzinami spółek notowanych na giełdzie, rozpaczliwie próbuje spowolnić spadek na krajowym rynku. Wprowadzono limity dotyczące krótkiej sprzedaży, a także zawieszono wprowadzanie nowych papierów wartościowych do obiegu giełdowego. Ludowy Bank Chin znacznie obniżył stopy procentowe a domy maklerskie oferują kupno akcji o wartości milionów, jeśli nie miliardów dolarów. Ponad 1000 spółek w kontynentalnych Chinach wstrzymało handel akcjami do odwołania.

Mimo wielkich obaw chińskiego rządu oraz porównań do początków wielkiego kryzysu w Stanach Zjednoczonych trudno jednoznacznie stwierdzić czy to załamanie chińskiego rynku będzie miało znaczący wpływ na sytuację mieszkańców w kraju i poza jego granicami. Chiny ograniczają inwestycje zagraniczne, a większość transakcji handlowych odbywa się na wewnętrznym rynku. Mimo to firmy inwestycyjne, takie jak Morgan Stanley, namawiają inwestorów do unikania inwestycji w chińskie papiery wartościowe, co prowadzi do gwałtownego sprzeciwu ze strony chińskiego rządu. Wielu obawia się, że spadek na chińskim rynku ostatecznie rozprzestrzeni się również za granicę, choć jak na razie to załamanie nie ma tego typu skutków. Te obawy związane są z faktem, że występujący wcześniej na chińskim rynku wzrost uznaje się za czynnik powodujący wzrost na rynkach światowych. Załamanie na chińskim rynku, w połączeniu z obecnymi napięciami związanymi z Grecją i strefą euro, prowadzi do niestabilności na rynkach.

Niemniej jednak należy przyznać, że chińskie spółki notowane na giełdach zagranicznych wydają się podatne na zawirowania na krajowym rynku. Dla przykładu Alibaba (BABA  ) i Baidu (BIDU  ) mają notowania niższe niż miesiąc temu, zanim doszło do załamania na chińskim rynku giełdowym. We wtorek akcje Alibaby zanotowały najniższą rekordową wartość, po tym jak spadły o 10% w przeciągu zaledwie dwóch tygodniu. Notowania tych rzekomo mniej ryzykownych papierów wartościowych odzwierciedlają obecne spadki na chińskim rynku. Dla porównania, chińskie krótkie fundusze ETF mają się szczególnie dobrze: cena jednostki uczestnictwa w funduszu ProShares Short FTSE China 50 ETF (YXI  ) wzrosła w ostatnim miesiącu od 23,70 USD do 28,50 USD, czyli o około 20%.

Należy zaznaczyć, że chociaż 80% transakcji na chińskim rynku odbywa się na kontynencie, przeciętny mieszkaniec Chin nie ma dużego udziału w rynku papierów wartościowych. Jak podaje Qu Hongbin, główny ekonomista HSBC w Chinach, "papiery wartościowe stanowią mniej niż 15% aktywów finansowych gospodarstw domowych, a środki z emisji akcji zaledwie 5% całkowitej kwoty finansowania wydatków socjalnych." Niemniej jednak, nie zmniejszyło to w żaden sposób obaw przedstawicieli chińskiego rządu, którzy w dalszym ciągu będą starać się kontrolować rynek, co będzie miało dające się przewidzieć skutki w przyszłości.