O tym, że była para prezydencka "flirtuje" z Netflixem (NFLX  ) było wiadomo już na początku tego roku. Wiadomość o nawiązaniu współpracy dla niektórych jest nie tyle zaskakująca, co stanowi po prostu ogłoszenie nieuniknionego. Zgodnie z opublikowanymi informacjami kontrakt został podpisany na "wiele kolejnych lat". Ile dokładnie? Póki co, nie wiadomo.

Wiadomo natomiast, że wszystkie treści, w skład których wchodzić będą nie tylko seriale, ale również filmy i programy dokumentalne, będą produkowane pod znakiem Higher Ground Productions, a więc przez spółkę powołaną do życia przez parę Obama. Do wiadomości publicznej nie zostały podane żadne kwoty, wszyscy jednak wiemy, jak dużymi pieniędzmi dysponuje Reed Hastings - w ubiegłym roku roczny budżet na produkcję treści wyniósł 6,3 mld dolarów, w tym 8 mld dolarów, możemy zatem przypuszczać, że w kolejnych latach budżet ten nie będzie mniejszy. Podobne kontrakty pomiędzy dostawcami usług streamingowych a sławnymi osobistościami opiewały na kwoty sięgające kilkudziesięciu milionów dolarów. Zestawiając powyższe informacje nie spodziewałbym się, aby kontrakt z państwem Obama opiewał na mniejszą kwotę. Wydaje się, że nawiązanie współpracy z tak znanym nazwiskiem jest warte dużych pieniędzy. To nie tylko dywersyfikacja treści, ale również duży marketingowy krok, który być może pozwoli na pozostawienie konkurencji w tyle.

Ted Sarandos - rzecznik prasowy Netflixa twierdzi, że Barack i Michelle Obama należą do najbardziej szanowany i uznawanych osób na świecie. W kontekście całego świata twierdzenie to można poddawać w wątpliwość, jednak rozpatrywanie popularności i szacunku w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych wydawałoby się całkiem słuszne i zasadne. Sami zainteresowani, jak mówią, są niezwykle podekscytowani możliwością współpracy z firmą zarządzaną przez Reeda Hastingsa, mając jednocześnie nadzieję, że produkowane przy ich współudziale treści pomogą światu stać się lepszym miejscem. Trzeba bowiem podkreślić, iż wiele osób, a szczególnie pracownicy Netflixa pokładają ogromną wiarę w umiejętnościach narracyjnych byłej pary prezydenckiej.

Nic więc dziwnego, że w mediach pojawiły się głosy, iż współpraca z Netflixem pozwoli państwu Obama na możliwość wywierania wpływu na szerokie grono odbiorców mając na myśli w szczególności aspekty polityczne, treści amerykańskiej firmy docierają przecież do 125 milionów gospodarstw domowych w 190 krajach. Temat treści, które będą produkowane przez Higher Ground Productions jest na tą chwilę owiany tajemnicą, bądź takich planów na razie nie ma. Póki co były prezydent zdementował krążące plotki i zapowiedział, że nie zamierza używać platformy streamingowej do celów politycznych, które miałyby wpływać w pozytywny bądź negatywny sposób na wizerunek któregokolwiek z amerykańskich polityków. Można się domyślać, że chodzi przede wszystkim o Donalda Trumpa. Wiemy, że obaj panowie niejednokrotnie wypowiadali się na swój temat w sposób nie do końca przychylny. Czyżby zatem tym razem Trump mógł spać spokojnie? Wszystko wskazuje na to, że tak.