Jeśli w ostatnim czasie brałeś aktywny udział jako trader na amerykańskim rynku, na pewno nie umknęło ci, że początek czwartego kwartału w 2018 roku nie należał do szczególnie udanych. Ściślej mówiąc, w jego pierwszej połowie na skutek agresywnej wyprzedaży S&P 500 poszedł w dół o prawie 10%, a inwestorzy zaczęli przypuszczać, że rynki wchodzą w fazę niedźwiedzia. Dziś przyjrzymy się nieco różnym statystykom, by przekonać się, czy sytuacja jest rzeczywiście aż tak zła i czego możemy się spodziewać w nadchodzących okresach.

Pierwsza połowa czwartego kwartału przyniosła w tym roku dokładnie 9,1-procentowy spadek notowań S&P 500. Jest to najgorszy start w całej historii indeksu. Czwarty kwartał zaczął się słabo także w 1929 (w czasie wielkiego kryzysu gospodarczego), 1973, 1987 i w 2008 roku (podczas kryzysu finansowego).

Powstaje zatem pytanie: jak rynki radziły sobie po tak mocnej wyprzedaży pod koniec roku i co zwykle dzieje się w tym okresie? Gdyby sporządzić listę 25 najgorszych początków czwartego kwartału, zobaczylibyśmy, że średni zysk przed końcem roku wynosił 2,77%. Wynika z tego, że rynki przeważnie odrabiały początkowe straty. Działo się tak w 78,26% przypadków. Tylko 5 z 25 czwartych kwartałów o najsłabszym starcie kończyło się pod kreską.

Teraz, jeśli przyjrzelibyśmy się każdej pierwszej połowie czwartego kwartału, licząc od 1929 roku aż do teraz, odkrylibyśmy, że średni zysk pod koniec roku to 1,61%. W trakcie oczekiwania na wyniki z 2018 roku warto sobie uświadomić, że nawet jeśli media rozdmuchują każdy spadek na giełdzie do granic przyzwoitości, to statystyki przemawiają na twoją korzyść. Weź więc sprawy w swoje ręce!