Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego wydał dekret zakazujący wnoszenia dużych urządzeń elektrycznych na pokłady samolotów lecących z Bliskiego Wschodu do USA. Jest to kolejny dekret uderzający w podróżujących z tamtego regionu.

Zgodnie z opublikowanym 21 marca przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ang. Department of Homeland Security, DHS) rozporządzeniem, wszyscy pasażerowie podróżujący z 10 portów lotniczych, które wskazano w dokumencie, do USA nie będą mogli wnieść na pokład samolotu dużych urządzeń elektrycznych. Dekret ten wejdzie w życie w sobotę 25 marca o trzeciej nad ranem czasu wschodniego (EST) i będzie obowiązywał do odwołania. Zabronione będzie wniesienie na pokład urządzeń elektrycznych większych niż telefon komórkowy. Zaliczają się do nich laptopy, tablety, czytniki e-book, aparaty i kamery, przenośne odtwarzacze DVD i konsole do gier. Urządzenia te będą musiały być umieszczone w bagażu rejestrowanym.

Hamad International Airport w Doha.
Hamad International Airport w Doha.

Jako uzasadnienie podano rosnące ryzyko ataków terrorystycznych w lotnictwie, do których zachęcają organizacje terrorystyczne powiązane z islamskimi fundamentalistami. Według informacji DHS, terroryści testują bomby umieszczane właśnie w takich urządzeniach. Do takiego ataku doszło już raz w ubiegłym roku. 2 lutego 2016 r. pasażer lecący z Somalii do Dubaju samolotem linii Daalo Airlines zdetonował bombę umieszczoną w laptopie. W wyniku eksplozji zginęła jedna osoba - sam zamachowiec, a samolot był zmuszony awaryjnie lądować w Mogadiszu.

Eksperci ds. bezpieczeństwa zwracają uwagę na ryzyko wynikające z obowiązku umieszczenia wszystkich tych urządzeń w bagażu rejestrowanym. W wyniku tego rozporządzenia do bagażników samolotów trafią setki baterii litowo-jonowych umieszczonych w walizkach, które działają jak izolatory. Taki izolator może przyspieszać wzrost temperatury spowodowany wadą baterii, co może doprowadzić do zapłonu innych baterii i materiałów. Co więcej, gaśnice halonowe znajdujące się w ładowniach samolotów nie są w stanie ugasić płonącej baterii litowo-jonowej. Dodatkowo pasażerowie mogą mieć obiekcje przed umieszczeniem w bagażu rejestrowanym drogich i zawierających ważne pliki urządzeń jak np. laptopów czy aparatów fotograficznych, które stały się popularnym źródłem rozrywki podczas wielogodzinnych lotów.

W przypadku zapłonu baterii w luku bagażowym nie ma możliwości interwencji w celu ugaszenia ognia. Taka sama sytuacja w kabinie pasażerskiej daje szansę na interwencję personelu pokładowego, który może odizolować płonące urządzenie i zgasić ogień. 22 grudnia 2016 r. w samolocie linii Delta (DAL  ) z Honolulu do Atlanty ogniem zajął się laptop znajdujący się w schowku nad głowami pasażerów. Personel pokładowy użył trzech gaśnic halonowych i torby gaśniczej w lodówce z lodem w celu ugaszenia pożaru.

Airbus A380 linii Emirates na lotnisku w Los Angeles.
Airbus A380 linii Emirates na lotnisku w Los Angeles.

Jak wynika ze statystyk opublikowanych przez Federalny Urząd Lotnictwa (FAA) od 1991 r. zarejestrowano 138 przypadków zapalenia się urządzeń elektrycznych wyposażonych w baterie litowo-jonowe na pokładach lub w bagażnikach samolotów. Jak pisaliśmy w artykule Urządzenia elektryczne - palący (się) problem na pokładzie, baterie te są uważane za materiały niebezpieczne do transportowania, przez co wymagane są do tego specjalne procedury bezpieczeństwa. W przeciągu ostatnich 10 lat pożar baterii uznaje się za przyczynę trzech katastrof samolotów transportowych.

Jak zauważa cytowany przez Bloomberga Addison Schonland z firmy doradczej AirInsight, zakaz ten w żaden sposób nie podniesie bezpieczeństwa operacji lotniczych. Wystarczy, że zdeterminowany terrorysta umieści laptop z bombą w bagażu rejestrowanym lub poleci do USA z przesiadką w jednym z portów nie objętych zakazem.

Wiele wskazuje na to, że dekret ten ma tak naprawdę na celu sprawienie, że pasażerowie będą podróżowali właśnie z przesiadkami w innych portach lotniczych. Na liście lotnisk objętych rozporządzeniem znalazły się Abu Dhabi, Amman, Kair, Casablanca, Doha, Dubaj, Istanbuł Atatürk, Jeddah, Kuwejt i Rijad. Są to główne porty przesiadkowe na Bliskim Wschodzie.

Na trasach między tymi lotniskami a USA połączenia wykonuje 9 przewoźników lotniczych, w tym ani jeden z USA. Są to w głównej mierze bardzo szybko rozwijający się przewoźnicy bliskowschodni. Łącznie na objętych zakazem trasach oferują oni 50 rejsów dziennie. Linie Etihad latają ze swojego hubu w Abu Dhabi do 6 miast w USA oferując około 2 100 foteli dziennie. Qatar Airways wykonują 11 rejsów dziennie do 10 miast, na których dostępne jest ponad 3 500 miejsc. Podobnie turecki narodowy przewoźnik Turkish Airlines oferuje 3 100 foteli na lotach do 9 amerykańskich destynacji. Najmocniej dekret ten uderzy jednak w linie Emirates z Dubaju. Codziennie wykonują one 17 rejsów do 11 miast w USA, co przekłada się na dzienne oferowanie wynoszące 7 000 foteli. Łącznie utrudnienia spotkają ok. 18 000 pasażerów dziennie.

System rozrywki pokładowej w Airbusie A380 linii Etihad.
System rozrywki pokładowej w Airbusie A380 linii Etihad.

W pierwszych dniach po wejściu w życie rozporządzenia należy się spodziewać sporego chaosu w bliskowschodnich hubach. W sytuacji gdy do odprawy stawi się 500 pasażerów lecących Airbusem A380, a linia będzie musiała sprawdzić, czy wszystkie urządzenia znalazły się w bagażu rejestrowanym, bez wątpienia pojawią się spore opóźnienia. Kłopoty nie ominą pasażerów podróżujących do USA z przesiadką w jednym z wymienionych wcześniej portów. Przewoźnicy, jak np. Etihad, zalecają pasażerom tranzytowym umieszczenie niedozwolonych urządzeń w bagażu rejestrowanym już na rejsie dowożącym do portu przesiadkowego.

Wszystko to może zachęcić klientów do wyboru innych linii lotniczych. W grę wchodzą tu przede wszystkim połączenia do USA z przesiadką w jednym z hubów w Europie. Oznacza to przyciągnięcie do siebie pasażerów przez przewoźników europejskich i amerykańskich. Warto tu zwrócić uwagę na silną monopolizację rynku przewozów na północnym Atlantyku. Ok. 85% rynku znajduje się w rękach trzech grup linii: United Airlines (UAL  ) współpracującej z Lufthansą, American Airlines (AAL  ) współpracującej z brytyjsko-hiszpańską IAG oraz Delta Air Lines, która zawarła porozumienie joint-venture z holendersko-francuskim koncernem Air France - KLM. W szczególności skorzy do zmiany linii będą najcenniejsi pasażerowie podróżujący w klasach biznes lub pierwszej, którzy chętnie pracują podczas lotu.

Trzy główne linie z USA od kilku lat są w ostrym konflikcie z bliskowschodnimi rekinami (Emirates, Qatar, Etihad). Amerykańscy przewoźnicy postulują o renegocjowanie umów o otwartym niebie, argumentując to nieuczciwą konkurencją ze strony państwowych linii znad Zatoki Perskiej. Mają one w tym względzie wsparcie swoich europejskich partnerów (za wyjątkiem IAG, której 20% akcji jest w posiadaniu Qatar Airways). Pomoc w walce z subsydiowanymi przez rządy własnych państw liniami zapowiedział także prezydent Donald Trump.

Większość linii dotkniętych zakazem dość szybko zareagowała na dekret i zapowiedziała dostosowanie się do nowych regulacji. Oprócz akcji informacyjnej skierowanej do pasażerów, część z nich postanowiła wykorzystać to w swoich akcjach marketingowych.

Wiersz umieszczony na Facebooku przez przewoźnika Royal Jordanian dotyczący dekretu zakazującego zabierania na pokład urządzeń elektrycznych.
Wiersz umieszczony na Facebooku przez przewoźnika Royal Jordanian dotyczący dekretu zakazującego zabierania na pokład urządzeń elektrycznych.

Jako pierwsza na dekret zareagowały linie Royal Jordanian. Na Facebooku (FB  ) opublikowały one grafikę z następującym wierszem (oryginał powyżej): "Co tydzień nowy zakaz. Podróżuj do USA, póki możesz. Jesteśmy teraz poetami ze względu na Ciebie, synu. Nikt nie zepsuje nam zabawy podczas lotu. Mamy dobre rady dla każdego." Jordański przewoźnik w podobny sposób zareagował na dekret prezydenta Trumpa zakazujący podróży obywatelom sześciu krajów muzułmańskich.

Z kolei linie Emirates opublikowały film reklamowy (powyżej) z ambasadorką marki, aktorką Jennifer Anniston zachwalający system rozrywki pokładowej dostępny na pokładzie samolotów tej linii. Przewoźnik stara się przekonać pasażerów, że nie mając ze sobą swojego laptopa lub tabletu, monitory znajdujące się każdym fotelu zapewnią im rozrywkę. Do wyboru mają oni ponad 2 500 filmów, dostęp do kanałów sportowych i informacyjnych na żywo oraz dostęp do Internetu. Przewoźnik poinformował także, że pozwoli swoim pasażerom na korzystanie z urządzeń elektrycznych do momentu wejścia na pokład samolotu. Wtedy to zostaną oni poddani kontroli i poproszeni o umieszczenie urządzeń w specjalnych pudłach, które później trafią do luku bagażowego. W podobne tony uderzyły linie Etihad umieszczając na Facebooku filmik zatytułowany Make Flying Great Again.

W sieci pojawiają się artykuły opisujące sposoby na ominięcie zakazu. Jako jeden z nich proponowane jest kupno przenośnej klawiatury podłączanej do smartfona lub powrót do papierowych notatników i pióra. Zakaz wnoszenia laptopów i tabletów może być dobrą okazją do sięgnięcia po książkę lub kolorowanki, które ostatnio zdobywają coraz większą popularność także wśród dorosłych. Aplikacje takie jak Instapaper lub Pocket pozwalają zapisać w pamięci smartfona artykuły, do których można następnie wrócić w trybie offline. Dzięki temu podczas podróży będzie można przeczytać artykuły, na których przeczytanie na co dzień brak jest czasu.

Podobny dekret wprowadziła Wielka Brytania. Brytyjczycy objęli zakazem wnoszenia dużych urządzeń elektrycznych pasażerów podróżujących z Turcji, Libanu, Egiptu, Arabii Saudyjskiej i Tunezji. Władze Kanady poinformowały, że blisko przyglądają się zagrożeniu.