Wielka Brytania i Francja mimo umowy brexitowej spierają się w sprawie połowów w kanale La Manche. W ciągu kilku dni może dojść do większej eskalacji napięcia, co może skutkować blokadą brytyjskich łódek i ciężarówek ze strony francuskich partnerów.

Prezydent Francji Emmanuel Macron ostrzegł, że spór godzi w międzynarodową wiarygodność Wielkiej Brytanii. Zarówno Brytyjczycy, jak i Francuzi oskarżają się nawzajem o naruszenie zawartej między UK a UE umowy handlowej, którą brytyjski rząd podpisał z Unią Europejską w związku z opuszczeniem wspólnoty europejskiej. Wraz z eskalacją napięcia politycy Wielkiej Brytanii twierdzą, że ​​usilnie rozważają wszczęcie kroków prawnych, jeśli Francja zrealizuje groźby mówiące o blokadzie łodzi rybackich i wstępu do swoich portów oraz surowych kontrolach połowów realizowanych przez brytyjskie kutry. Premier Boris Johnson, który przebywa na szczycie G20 wraz z francuskim prezydentem Macronem zapowiedział, że jeżeli dojdzie do naruszenia brexitowego porozumienia, zrobi wszystko, co konieczne, by chronić interesy Wyspiarzy. Stawką sporu jest rybołówstwo - stosunkowo niewielka branża gospodarki, która reprezentuje jednak nadmorskie potęgi, takie jak Wielka Brytanię i Francję. Wyjście Wielkiej Brytanii z unijnego bloku polityczno-gospodarczego państw na początku tego roku oznacza, że ​​Wielka Brytania kontroluje w tym momencie, kto i co łowi na jej terytorium wodnym. Francja twierdzi, że niektórym ichniejszym statkom odmówiono pozwolenia na połowy na wodach, po których pływały od dawna. Wielka Brytania odbija piłeczkę oświadczając, że zaakceptowała 98% wniosków pochodzących od unijnych wnioskodawców. W opinii Anglików spór sprowadza się obecnie do zaledwie kilkudziesięciu francuskich łodzi z niewystarczającą ilością niezbędnych dokumentów. Francja twierdzi, że jest to kwestia zasad i chce bronić swoich interesów. Dwaj długoletni sojusznicy a jednocześnie rywale rozpoczynają zupełnie nową relację po Brexicie, która niestety zaczyna się od sporu, ale kwestia rybołówstwa była też problematyczna podczas unijno-brytyjskich negocjacji.

Spór nasilił się w tym tygodniu po tym, jak francuskie władze oskarżyły zarejestrowaną w Szkocji pogłębiarkę do łowienia przegrzebków bez licencji. Kapitan jednostki został zatrzymany w Le Havre i kazano mu się stawić na rozprawie sądowej w przyszłym roku. Francja zagroziła, że zablokuje brytyjskie łodzie przepływające przez kanał La Manche i zaostrzy kontrole łodzi i ciężarówek od wtorku, jeśli licencje nie zostaną przyznane. Francja zasugerowała również, że może ograniczyć dostawy energii do Wysp Normandzkich - zależnych od Korony Brytyjskiej, które leżą u wybrzeży Francji, a silnie uzależnionych od francuskiej energii elektrycznej. Francuski premier Jean Castex zaapelował do UE o wsparcie Francji w sporze, mówiąc, że Unia powinna pokazać Europejczykom, że "opuszczenie jej jest bardziej szkodliwe niż pozostanie w niej". Brytyjski minister ds. Brexitu David Frost nazwał komentarze premiera "niepokojącymi" i stawia pod znakiem zapytania dalszą francusko-brytyjską współpracę, grożąc wszczęciem specjalnego postępowania określonego w umowie regulującej Brexit. Macron twierdzi, że spór połowowy może zaszkodzić reputacji Wielkiej Brytanii na całym świecie. Johnson powiedział z kolei, że kwestia rybołówstwa jest odwróceniem uwagi od walki ze zmianami klimatycznymi. W gąszczu wzajemnych oskarżeń przebija się rozsądne zdanie Jean-Marca Puissesseau'a, prezesa północnofrancuskich portów Calais i Boulogne-sur-Mer. W jego opinii spór jest "śmieszny" i wezwał obie strony do jego rozwiązania wskazując, że chodzi o jedynie 40 łodzi, co jest dosłownie i w przenośni kroplą w oceanie logistyki wodnej. Jeśli Francja zdecyduje się na wdrożenie swoich zamiarów, doszłoby jego zdaniem do handlowej katastrofy.