Akcjonariusze właściciela sieci sklepów z artykułami domowymi Bed Bath and Beyond (BBBY  ), przeżyli w minionym tygodniu horror, gdy akcje spółki osunęły się z dnia na dzień o 19%, w reakcji na bardzo słaby raport kwartalny. Przyjrzyjmy się, jak wygląda obecny biznes spółki.

W reakcji inwestorów nie może być nic dziwnego - fakt, że spółka zawiodła na całej linii nie ulega wątpliwości. Sprzedaż porównywalna spadła w tym okresie o 8,3% r/r do 2,76 mld USD, a firma odnotowała skorygowaną stratę w wysokości 0,38 USD na akcję (tj. 38,6 mln USD) (rok temu odnotowano zysk 0,18 USD na Akce tj. 24,4 mln USD), co było znacznie gorsze niż oczekiwania na zysk w wysokości 0,02 USD. Oznacza to tyle, że wyniki spółki pogorszyły się piąty rok z rzędu w trzecim kwartale. Druga zła wiadomość jest taka, że pogorszenie biznesu detalisty w ostatnich kwartałach przyspieszyły (spadki odpowiednio o 6,7% w drugim kwartale i 6,6% w pierwszym kwartale b.r.), co może sugerować, że sprawy nieco wymknęły się spod kontroli. Kierownictwo odwołało także swoje wcześniejsze wytyczne na roczne wyniki, a nie podano jeszcze do wiadomości wyników z okresu świątecznego. Wystarczy, aby inwestorzy się obrazili.

Tritton na ratunek?

Mark Tritton - nowy dyrektor generalny w firmie, który wcześniej zabłysnął na wysokim stanowisku dyrektorskim w sieci sklepów Target, objął funkcję w Bed Bath & Beyond z początkiem listopada, ma być receptą na odwrócenie niekorzystnego trendu. I pierwsze co uczynił, to zwolnił niemal cały zespół kierowniczy (niedługo przed świętami, co może wskazywać, że sprzedaż pozycjonowała się poniżej oczekiwań), podkreślając wysoką potrzebę głębokich zmian w firmie. Tritton ma inwestorom przedstawić plan naprawczy w ciągu kilku miesięcy (najpewniej wiosną b.r.), który ma zawierać m.in. wdrożenie programu zakupów online, udoskonalenie strategii 'kuponowej', omnichannel czy 'zrzucenie zbędnych aktywów' i skoncentrowanie się na najważniejszych markach należących do spółki. Innymi słowy wdrożyć podobne standardy, na których Tritton pracował w sieci Target. Problem w tym, że inwestorzy nie usłyszeli konkretów, poza ogólnymi zdaniami na temat znaczącej wartości marki i niesamowitym jej udziale w 'umysłach konsumentów' oraz o konieczności naprawy firmy.

W realizacji tych procesów ma pomóc zasilenie kasy spółki kwotą rzędu 250 mln USD, które mają pochodzić ze sprzedaży nieruchomości spółki funduszowi typu private equity. To pokazuje, z jaki dużymi problemami może zmagać się spółka.

Zadanie jest trudne. Bed Bath & Beyond od miesięcy traci pozycję, 'przespał' dynamiczny rozwój kanałów e-commerce kilka lat temu, co w bieżących czasach bardzo konkurencyjnego świata handlu detalicznego, stawia markę w niekorzystnej pozycji zarówno w internecie jak i na ulicy. I w dodatku utracił (chwilowo) rentowność. Na nic względnie atrakcyjne wskaźniki fundamentalne czy stopa dywidendy rzędu ponad 4,5% - w okresie drastycznych zmian strukturalnych, akcje spółki będą charakteryzować się podwyższoną zmiennością wraz z przeciekami o planowanych działaniach restrukturyzacyjnych. Będzie prawdopodobnie jeszcze gorzej, zanim nadejdą lepsze czasy.