Można się już przyzwyczaić do tego, że Donald Trump, mówiąc delikatnie, nie ma zbyt dobrej opinii wśród Demokratów. Okazuje się jednak, że wśród jego własnej, republikańskiej partii, również pojawia się coraz więcej przeciwników obecnego prezydenta.

Partyjny przydział prezydenta Trumpa zawsze budził zresztą pewne wątpliwości. Złośliwi przypominają mu bowiem, że zmieniał kilka razy swoją przynależność. Odkąd w 1987 roku dołączył do Republikanów, pięć razy zmieniał partię. Później wracał do konserwatystów jeszcze dwa razy, po drodze zaliczając jeszcze epizody w Nowojorskiej Partii Niepodległości (Independence Party of New York), a także, co wydaje się szczególnie ciekawe z dzisiejszej perspektywy, w Partii Demokratycznej. Zarejestrowanym Demokratą był zresztą nieco ponad 8 lat, a jego drugi powrót do Republikanów nastąpił dopiero w 2012 roku.

Może dlatego też wielu polityków i postaci związanych z konserwatystami od początku miało problem z kandydaturą, a potem prezydenturą Donalda Trumpa. Już podczas kampanii można było usłyszeć wiele takich głosów, między innymi ze strony sporej części rodziny Bushów. Obaj byli prezydenci (George Bush senior i junior) deklarowali, że nie zagłosują na kontrowersyjnego kandydata Republikanów, a Jeb Bush, czyli rywal Trumpa w prawyborach, również mocno angażował się w krytykę obecnego prezydenta.

John McCain
John McCain

Jednak chyba najgłośniejszym sporem (który zresztą nadal trwa) między prezydentem a inny członkiem Partii Republikańskiej był konflikt z senatorem-weteranem Johnem McCainem. Trump kontrowersyjnie wypowiadał się o okresie życia McCaina, kiedy ten był jeńcem podczas wojny wietnamskiej, mówiąc, że ,,woli tych, którzy nie zostali złapani". Już podczas prezydentury McCain często rezygnował z linii partyjnej i ostro krytykował sporo decyzji Trumpa, na przykład na temat Obamacare, za którego wycofaniem sprzeciwił się zresztą w Senacie, jak dwóch innych Republikanów. Ostatnio natomiast senator McCain podczas publicznego wystąpienia skrytykował ,,nieprzemyślany, fałszywy nacjonalizm" prezydenta.

Ostatnio do krytykujących Republikanów dołączyły też dwaj kolejni senatorowie: Bob Corker z Tennesee i Jeff Flake z Arizony.

Obaj senatorowie wykorzystali moment skupienia uwagi mediów na Kongresie. Prezydent Trump odwiedził bowiem Kapitol, by porozmawiać z reprezentantami Republikanów na temat kilku palących kwestii, między innymi reformy podatkowej. Zarówno Corker jak i Flake wykorzystali jednak sytuację, by wyrazić swoją dezaprobatę wobec działań prezydenta.

Jeff Flake i John McCain
Jeff Flake i John McCain

Senator Corker nie czekał nawet na przybycie Trumpa do Kapitolu, żeby dolać oliwy do ognia (już wcześniej miał z prezydentem na pieńku). Wystąpił w trzech porannych telewizjach, gdzie wyraził się dosyć ostro. Oznajmił, że Trump ,,obniża standardy", a także, że ,,poniża kraj". Prezydent sugerował, że Corker nie wystartował na reelekcję, bo nie dostał poparcia prezydenta. Złapany na korytarzach Kongresu przez dziennikarza CNN, senator z Tennesee powiedział, że to nieprawda, i ,,większość tego, co mówi prezydent, jest nieprawdą". Stwierdził też eufemistycznie, że ,,prezydent ma problemy z prawdą".

Podobnie krytycznie wypowiadał się drugi wspomniany senator, Jeff Flake. Podczas swojego wystąpienia w Senacie zapowiedział, że nie będzie ubiegał się o reelekcję, zapowiadając przy okazji swoje odejście od polityki. Jeśli chodzi o samą krytykę, Flake, czując, że nie ma przez swoją emeryturę nic do stracenia, zaatakował Trumpa jeszcze ostrzej niż Corker. Zarzucił prezydentowi brak konserwatywnych wartości, sugerując, że konserwatysta powinien być wyważony i spokojny, kwestionował moralność Trumpa, zarzucając mu ,,nieprzyzwoitość". Co zaskakujące, zapowiedział, że swoje ostatnie miesiące w roli senatora poświęci walce z prezydentem i jego stylem, po to, żeby nie stał się on ,,nowym standardem".

Bob Corker
Bob Corker

W kuluarach mówi się też, że takich Republikanów jest więcej, a niezadowolenie z Trumpa w prywatnych konwersacjach konserwatystów narasta. Większość ma jednak świadomość, że upubliczniając swoje pretensje mogą niewiele zyskać, ale sporo stracić.

Trudno powiedzieć, w jakim kierunku może rozwinąć się sytuacja. Przeciwnicy Trumpa na pewno zacierają ręce, po cichu licząc pewnie nawet na odwołanie prezydenta, czyli impeachment. Póki co wydaje się, że jedyną rzeczą, która jednoczy Republikanów, to planowana reforma podatkowa, dzięki której prezydent i partia znów mogą mówić jednym głosem.