Administracji Trumpa nie są obce spięcia ze światowymi mocarstwami, z obywatelami, a ostatnio również ze spółkami technologicznymi. Rząd miał wystosować do amerykańskiego portalu społecznościowego Twitter (TWTR  ) wniosek o ujawnienie tożsamości osób prowadzących kontrowersyjne konto @ALT_USCIS, na którym krytykowany jest prezydent, co wywołało dyskusję dotyczącą prywatności w sieci. Stanowcze działania Trumpa są coraz bardziej uciążliwe dla spółek technologicznych.

@ALT_USCIS to konto na Twitterze prowadzone rzekomo przez byłych lub obecnych członków administracji rządowej. Śledzona przez tysiące osób strona stanowi głos sprzeciwu wobec polityki imigracyjnej Trumpa. Od momentu objęcia urzędu przez obecnego prezydenta w styczniu powstało więcej takich kont, poruszających kwestie innych jego kontrowersyjnych działań, na przykład w zakresie ochrony środowiska.

Mocne słowa padające na stronie @ALT_USCIS doprowadziły do wystosowania przez amerykański Urząd Celny i Ochrony Granic wniosku o ujawnienie danych, które pozwoliłyby ustalić tożsamość osoby lub osób prowadzących konto. Stanowczo broniąc wolności słowa, Twitter oświadczył: "Przymusowe ujawnienie tożsamości użytkowników portalu wypowiadających się pod pseudonimem stanowiłoby ograniczenie ich konstytucyjnego prawa do anonimowości". Odmowę ujawnienia danych uzasadniano dalej, wyjaśniając: "możliwość szerzenia swoich poglądów przez użytkowników, w tym również publikowania wypowiedzi pod pseudonimem, jest w pełni chroniona pierwszą poprawką do konstytucji". Poprawka ta gwarantuje prawo Amerykanów do swobodnego wyrażania poglądów.

Nathan Freed Wessler, prawnik American Civil Liberties Union (ACLU) - amerykańskiej organizacji non-profit, której celem jest ochrona wolności obywatelskich, wyjaśnił, jakie prawa ma rząd w kwestiach dotyczących prywatności użytkowników Internetu. Oświadczył on, że "aby móc zdemaskować osobę anonimowo wypowiadającą się w Internecie, rząd musi mieć odpowiednie uzasadnienie. W tym przypadku nie ma żadnego uzasadnienia". Wydaje się, że w stwierdzeniu tym jest sporo prawdy, gdyż dzień po wytoczeniu przez Twitter powództwa przeciwko rządowi Stanów Zjednoczonych administracja zrezygnowała z prób uzyskania danych osób prowadzących konto. W rezultacie pozew został wycofany.

Fakt, że w ogóle doszło do założenia sprawy w sądzie, wskazuje na napięcia istniejące między Trumpem a spółkami technologicznymi. Po wydaniu przez prezydenta pierwszego dekretu zakazującego obywatelom krajów muzułmańskich wjazdu do Stanów Zjednoczonych wiele spośród najważniejszych spółek otwarcie zaprotestowało. W spór o imigrację zaangażowały się między innymi Apple (AAPL  ), Facebook (FB  ), Google (GOOGL  ) oraz Microsoft (MSFT  ).

Z obecnym rządem nigdy nic nie wiadomo. Napięcia między spółkami technologicznymi a Trumpem rosną z dnia na dzień. Wpływ tych pierwszych na politykę sprawia, że granice między biznesem a porządkiem prawnym ulegają zatarciu. Na poprawę stosunków branży technologicznej z prezydentem musimy jeszcze poczekać.