Nie tylko Polska cierpi z powodu niskich wskaźników dzietności. Okazuje się, że i Stany Zjednoczone mają podobny problem. To kolejny kamyczek do ogródka największej gospodarki na świecie.

Wskaźnik urodzeń w Stanach Zjednoczonych w 2019 roku spadł do najniższego od 35 lat poziomu - 1,7 na kobietę. Jest on obecnie sytuowany znacznie poniżej wymaganego poziomu 2,1, niezbędnego do utrzymania populacji jedynie poprzez narodziny. Badacze spodziewają się, że trend ten utrzyma się niestety w 2020 i 2021 roku. O pewnej prawidłowości, w której wzrost stopy bezrobocia o 1 punkt procentowy zmniejsza liczbę urodzeń przypomina profesor ekonomii z Wellesley College, Phil Levine. Amerykanie mieli się o nim przekonać już od czasów Wielkiej Depresji. Jego badania sugerują, że wyż demograficzny w Stanach jest najmniej prawdopodobną tendencją, która może mieć miejsce w najbliższym czasie. Będzie to oznaczać mniej pracowników i konsumentów urodzonych w Ameryce, co może mieć długofalowy, negatywny wpływ na gospodarkę Stanów Zjednoczonych. Populacja tego kraju liczy obecnie ponad 330 milionów ludzi, a na całym świecie prawie 7,8 miliardów. Naukowcy jasno wskazują na imigrację jako łatwy sposób na podtrzymanie obecnej wielkości populacji, o czym zresztą mówi się również w Polsce. Paradoksalnie, według Darrella Brickera, dyrektora generalnego Ipsos Public Affairs najpopularniejszym miejscem imigracji na świecie są nadal Stany Zjednoczone.

Problemy polityków amerykańskich mogą wpisywać się w głębszy problem migracyjny na świecie. Bank Światowy szacuje, że do roku 2050 przybędzie 143 mln dodatkowych migrantów... klimatycznych z Ameryki Łacińskiej, Afryki Subsaharyjskiej i Azji Południowo-Wschodniej. Organizacje pozarządowe, takie jak Population Matters, starają się zapewnić odpowiednią "dystrybucję zasobów", jednocześnie chroniąc środowisko i "wszystkich obywateli świata" w obliczu zmian liczby ludności na globie. Według Robina Maynarda, jednego z dyrektorów tej organizacji, jest ona żywotnie zainteresowana sytuacją, w której każdy kraj na świecie, gdzie tylko jest to możliwe, może umożliwić ludziom przemieszczanie i osiedlanie się, a w szczególności może przyjmować uchodźców i osoby ubiegające się o azyl. Analitycy wciąż spodziewają się wzrostu światowej populacji w ciągu następnych 100 lat, ale tylko w początkowym okresie. Z drugiej strony naukowcy, tacy jak profesor ekonomii z University of Notre Dame, Kasey Buckles, spodziewają się, że współczynnik płodności globalnie spadnie. Sytuacji tej przypisuje się źródło w krajach wschodzących. Przewiduje się, że płodność, a idąca za tym liczba populacji zacznie spadać na całym świecie w ciągu następnych stu lat.

Badacze wskazują, że światowa populacja osiągnie szczyt na poziomie 9,7 miliarda ludności w 2064 roku, a następnie spadnie do 8,8 miliarda do roku 2100. Stworzenie lepszych warunków dla większej imigracji do USA pomoże utrzymać stały przepływ pracowników i konsumentów, wspierający wzrost gospodarczy. Amerykańskie firmy mogą przypomnieć sobie o pokoleniu wyżu demograficznego, by mogło one dalej uczestniczyć w życiu gospodarczym jako pracownicy i konsumenci. Według badaczy największą a jednocześnie najbardziej wpływową grupą w gospodarce, która się rozwija, są starsze kobiety, ponieważ już teraz w Stanach jest ich dużo i każdego dnia będzie ich więcej. Firmy odnoszące największe sukcesy będą w stanie dostosować się do zmieniającej się demografii i populacji. Jeżeli nie będą tego w stanie robić, nie będą odnosić sukcesów i mogą z rynku najzwyczajniej zniknąć.