Byli pracownicy giganta w branży usług opartych na zleceniach, Ubera (UBER  ), zostali obciążeni zobowiązaniem podatkowym za akcje oferowane im przez firmę w ramach wynagrodzenia. Byli pracownicy twierdzą, że firma przeniosła na nich obowiązek wypełnienia luki podatkowej tuż przed swoim giełdowym debiutem.

Oferowanie niższego wynagrodzenia początkowego wraz z obietnicą otrzymania akcji firmy jest powszechną metodą pozyskiwania obiecujących kandydatów stosowaną przez wiele startupów technologicznych, których może nie być stać na wysokie płace, które stanowią warunek wielu wyspecjalizowanych kandydatów. Uber był jedną z takich firm, które zaoferowały swoim pracownikom taką opcję, która normalnie gwarantowałaby im znaczne dywidendy, gdyby pracownicy realizowali transakcje w odpowiednim czasie. Problemem, z którym musieli zmierzyć się byli pracownicy Ubera, nie był jednak zły moment, ale raczej zmiana terminu przydzielenia akcji pracownikom oraz ich notorycznie zmienny kurs.

W czasie giełdowego debiutu Ubera cena jego akcji została wyceniona na 45 USD. Uber natychmiast wyemitował swoje akcje dla pracowników, co oznacza, że kwota podatku zostałaby obliczona na podstawie wyżej wspomnianej ceny. Wraz z rosnącymi obawami dotyczącymi modelu biznesowego Ubera i jego rentowność, cena akcji firmy spadła, a do czasu, gdy zniesiono najsurowsze ograniczenia związane z pandemią i pracownicy mogli sprzedać swoje akcje, ich cena wynosiła 27 USD.

Pracownicy, którzy otrzymali swoje akcje w 2019 r., mają teraz do czynienia z pokaźnym zobowiązaniem podatkowym za akcje, które w momencie emisji były wyceniane na 45 USD. Biorąc pod uwagę fakt, że cena akcji Ubera nigdy nie przekroczyła swojej wartości z pierwszej oferty publicznej, a w ciągu ostatniego roku była wyższa niż 40 USD zaledwie kilka razy, wielu pracowników straciło dziesiątki tysięcy dolarów. Teraz tracą oni sporą część pieniędzy, które otrzymali ze sprzedaży swoich akcji, na opłacenie zawyżonego rachunku podatkowego.

Prawnik z San Francisco, Ray Gallo, przygotowuje się do złożenia pozwu zbiorowego przeciwko firmie i twierdził, że podpisało się pod nim około 60 osób. Gallo uważa, że decyzja Ubera o przesunięciu daty emisji akcji na rzecz pracowników stanowi naruszenie umowy.

"Branża technologiczna opiera się częściowo na tym, że dostaniesz niskie wynagrodzenie, będziesz harował jak wół, ale ostatecznie dostaniesz tę ogromną wypłatę, gdy dojdzie do debiutu giełdowego" - powiedział Gallo w rozmowie NBC.

Gallo twierdzi, że Uber był świadomy ryzyka, kiedy przesunął datę emisji akcji oraz że firma rzekomo wiedziała i nie ujawniła problemów związanych ze swoim modelem biznesowego, który miał doprowadzić do spadku ceny akcji. Twierdzenia Gallo opierają się na innym pozwie zbiorowym wniesionym przez inwestorów, w którym mowa o tym, że Uber zataił te informacje, co sprawiło, że inwestorzy nie byli świadomi ryzyka swojej inwestycji.