Francja idzie w ślady Wielkiej Brytanii i od nowego roku wprowadza tzw. "podatek cyfrowy" od dochodów największych przedsiębiorstw z branży technologicznej.

Zgodnie z obliczeniami takie rozwiązanie pozwoli powiększyć budżet Francji o 500 mln euro rocznie. Opodatkowaniu ulegną dochody gigantów technologicznych osiągane z reklam oraz korzystania z danych osobowych.

"Podatek wejdzie w życie 1. stycznia, cokolwiek się wydarzy" - powiedział francuski minister finansów Le Maire. - "Szacujemy, że w 2019 roku pozyskana z tego tytułu kwota wyniesie 500 mln euro."

Dodatkowe opodatkowanie ma powstrzymać największe firmy technologiczne przed przenoszeniem zysków do krajów o niższych stopach procentowych. I choć jest to bardzo powszechna praktyka, graniczy z uchylaniem się od płacenia podatków. Poza tym przedsiębiorstwa technologiczne mają niewiele do zaoferowania krajom, w których osiągają największe zyski. Wprowadzając podatek cyfrowy, Francja znalazła sposób na powiększenie przychodów i jednoczesne uspokojenie inwestorów należących do "żółtych kamizelek" - grupy Francuzów protestujących przeciwko rosnącym kosztom życia.

Mając na uwadze, że Franca i Niemcy pracują dodatkowo nad 3-procentowym podatkiem od sprzedaży reklam w Unii Europejskiej, działania francuskich władz mogą zwiastować zmiany dla reszty europejskich krajów, a także być oznaką potencjalnych problemów dla spółek takich jak Facebook (FB  ) czy Google (GOOGL  ).

Komisja Europejska przedstawiła projekt jednolitego podatku cyfrowego dla całej UE. Być może teraz pozostałe państwa członkowskie przychylą się do tej propozycji. Wspólna stawka podatkowa służy zintegrowaniu rosnącej potęgi gigantów technologicznych ze współczesną gospodarką.

"Nasze wysiłki w celu uzyskania jednogłośnej decyzji krajów UE do marca 2019 zakończyły się" - stwierdził Le Maire. - "Razem z Niemcami podejmiemy odpowiednie kroki, by przekonać te kilka państw, które są przeciwne podatkowi cyfrowemu na szczeblu europejskim. Mam nadzieję, że Europa sprosta swoim ambicjom i wartościom."