Koronawirus niesie za sobą nie tylko ogromne problemy zdrowotne, czy gospodarcze, które de facto są przed nami. Powoduje też zaburzenia w relacjach społecznych na linii pracodawca-pracownik, które nigdy nie miałyby - lub nie powinny - mieć miejsca.

Amerykański potentat e-commerce Amazon (AMZN) zwolnił pracownika ze swojego magazynu znajdującego się na Staten Island - organizatora poniedziałkowego strajku - który miał na celu zwiększenie ochrony pracowników w trakcie trwania pandemii koronawirusowej. Pechowcem okazał się Chris Smalls, 31-latek który miał zostać zwolniony podczas rozmowy telefonicznej zaraz po strajku w poniedziałkowe popołudnie. "Zemścili się przeciwko mnie za mówienie. Nie wiem, jak śpią w nocy" - powiedział Smalls. On i dziesiątki innych pracowników magazynu wyszli z pracy, aby domagać się od amerykańskiej korporacji tymczasowego zamknięcia i dezynfekcji obiektu po tym, jak jeden z pracowników firmy odnotował pozytywny wynik na COVID-19. Protestujący domagali się od giganta e-commerce także płatnego urlopu dla osób, które chorują lub muszą poddać się kwarantannie. Jest to coraz częsta praktyka wśród firm produkcyjnych, m.in. w Polsce. Kluczowe firmy logistyczne jednak upierają się przy swoim dając do zrozumienia, że logistyka w tych trudnych czasach jest kluczowa m.in. dla dostarczenia żywności czy zakupów online. Rzeczniczka Amazon potwierdziła, że ​​Smalls otrzymał wypowiedzenie dlatego, że naruszył wytyczne dotyczące "dystansu społecznego" i odmówił poddania się kwarantannie, zgodnie z polityką firmy firmy, po tym, jak skontaktował się z pracownikiem, który uzyskał wynik pozytywny na obecność wirusa. "Pomimo zalecenia, aby pozostać w domu z wynagrodzeniem, przybył na miejsce 30 marca, jeszcze bardziej narażając zespół na ryzyko. Jest to niedopuszczalne, dlatego zakończyliśmy z nim współpracę z powodów związanych z bezpieczeństwem pracowników", powiedziała Kristen Kish w oświadczeniu firmy.

Firma wyraźnie umniejszyła też znaczenie strajku twierdząc, że wzięło w nim udział tylko 15 z prawie 5000 magazynierów. Amazon nazwał oskarżenia pracowników "bezpodstawnymi", twardo stojąc przy swoim i twierdząc, że podjął "ekstremalne środki" w celu ochrony pracowników, w tym potroił je w zakresie dezynfekcji, dostępu do wyposażenia bezpieczeństwa, utrzymywania bezpiecznych odległości od siebie i przeprowadzania kontroli temperatury dla wszystkich osób wchodzących do obiektu firmy. "Jak wszystkie firmy zmagające się z trwającą pandemią koronawirusa, ciężko pracujemy, aby zapewnić bezpieczeństwo pracownikom, służąc jednocześnie społecznościom i grupom najbardziej narażonym na zagrożenia" - możemy usłyszeć od kierownictwa firmy. "Prawda jest taka, że ​​zdecydowana większość pracowników nadal pojawia się i wykonuje heroiczną pracę, dostarczając różne produkty klientom codziennie." Nie wszyscy chcą jednak uwierzyć w tłumaczenie firmy. Nazywając tą sytuację "haniebną", nowojorska prokurator generalna Letitia James stwierdziła, że ​​jej biuro rozważa wszystkie opcje prawne i wezwała Krajową Radę ds. Stosunków Pracy do zbadania incydentu. "W Nowym Jorku pracownicy mają prawo do organizowania się, a wszelkie działania odwetowe podejmowane przez kierownictwo są surowo zabronione" - powiedział James w oświadczeniu, dodając: "w czasach, gdy tak wielu nowojorczyków walczy z chorobą i jest głęboko zaniepokojonych swoim bezpieczeństwem, to działanie było również niemoralne i nieludzkie".

Smalls, ojciec trojga dzieci, który pracował w Amazonie przez pięć lat, odrzucił podany powód jego wypowiedzenia twierdząc, że zwyczajnie chodził do pracy mimo wiedzy kierownictwa firmy o kontakcie z innym pracownikiem który uzyskał wynik pozytywny. Rzecznik Amazon powiedział mediom, że wspiera osobę poddaną kwarantannie, i poprosił każdego, kto był w kontakcie z pracownikiem, aby został w domu z zachowaniem wynagrodzenia przez dwa tygodnie. Mimo strajku, obiekt ten pozostanie wciąż otwarty. Dzień po wyjściu tej historii na jaw w mediach rzecznik Amazon dodał, że magazyn nie musi być zamknięty, aby był wolny od wirusa. Podkreślił on również, że firma zwiększyła częstotliwość i intensywność dogłębokiego czyszczenia i stosowania urządzeń sanitarnych w swoich obiektach. Pracownicy wciąż jednak twierdzą, że muszą wybierać pomiędzy wirusem i pracą. Wydaje się więc jednak, że śledztwo odpowiednich władz w tej sprawie przyniesie sprawiedliwe rozwiązanie. Amazon to jednak nie pierwsze i nie ostatnie przedsiębiorstwo, które musi wybierać między ciągłością swojej działalności, a bezpieczeństwem pracowników.