Skoro huragan Sandy spowodował szkody warte 68,9 mld dolarów, to nie trudno sobie wyobrazić, co może oznaczać lawina klęsk żywiołowych, nie tylko w kontekście fizycznym, ale i finansowym.

W teorii zapora antysztormowa podobna do tych w Luizjanie i niektórych częściach Europy, ale w pobliżu Nowego Jorku może chronić miasto w pewnym stopniu, jednakże politycy spierają się co do jej wysokich kosztów (30 mld dolarów), skuteczności i wpływu na środowisko. Grupa naukowców, planistów i właścicieli nieruchomości nalega, by Korpus Inżynieryjny Armii Stanów Zjednoczonych przyśpieszył badania nad projektem.

"Niebezpieczeństwo wzrasta wraz z podwyższaniem się poziomu morza" - mówi Malcolm Bowman, członek grupy i oceanograf Uniwersytetu Stony Brook w Nowym Jorku. "Nawet mniejszy od Sandy sztorm zdewastuje okolicę".

Grupa Bowmana dąży do oszacowania wytrzymałości 8-kilometrowej zapory antysztormowej rozciągającej się od portu w Nowym Jorku na półwyspie Rockaways, do półwyspu Sandy Hook w stanieNew Jersey. Bowman twierdzi, że zapora w połączeniu z inną, mniejszą konstrukcją na zachodnim końcu estuarium Long Island Sound mogłaby ochronić ok. 800 mil linii brzegowej od portu Elizabeth w New Jersey po Bronx.

Według Bowmana przed sztormem zapory wznosiłyby się z dna morskiego lub zamykały podobnie jak brama i odbijały siłę napływu, tak jak to miało miejsce przy huraganie Sandy.

"Trzeba też umożliwić ruch morski i przypływy w porcie" - powiedział Bowman. "Ale jeśli prognozowany jest sztorm, którego siła wiatru jest wystarczająco duża, by spowodować nagły przypływ, wtedy można zamknąć lub podnieść tę bramę, dzięki czemu woda nie wpłynie do portu."

W międzyczasie władze Nowego Jorku rozpoczęły pracę nad kosztującą 616 mln dolarów inwestycją na Staten Island, która obejmuje nadmorską promenadę mającą też służyć jako wał antysztormowy. Korpus Inżynieryjny Armii Stanów Zjednoczonych planuje, że prace nad sponsorowanym przez rząd federalnym projektem zakończą się w 2022 r..

Miejscowi przedsiębiorcy twierdzą, że nie zostały powzięte żadne działania mające na celu ich ochronę przed następnym sztormem. "Takie fragmentaryczne rozwiązania zapewniają minimalnie więcej niż spokój ducha" - mówi Michael Braito, główny inżynier Chelsea Piers. "To tak jakby załatać połowę ze stu dziur na łodzi, która i tak utonie. Władze muszą znaleźć długoterminowe rozwiązanie".

Biorąc pod uwagę niepokój, jaki panuje wśród pracowników handlu detalicznego, wynikający ze spadku sprzedaży, miejscowi nie łudzą się, że detaliści-giganci i inne firmy zapewnią im miejsca pracy. Te mogą im zapewnić tylko miejscowe przedsiębiorstwa. Natomiast jeśli właśnie te miejscowe przedsiębiorstwa ucierpią przez sztorm czy inną klęskę naturalną, upadnie cały system ekonomiczny w okolicy. Prace naprawcze pochłonęłyby tak dużą część ich kapitału, że cięcia budżetu nimi spowodowane uniemożliwiłyby im utrzymanie miejsc pracy.

Jeśli wszystko ma się udać, trzeba obrać jedną, konkretną strategię zamiast pełnej rozbieżności i niestosowności zapchajdziury. W innym przypadku pozycja Nowego Jorku jako finansowej stolicy Stanów Zjednoczonych będzie bardzo niepewna.