Blue Apron to jeden z największych przegranych na giełdzie z ostatnich kilkunastu miesięcy. Spółka, której debiut był niemałym medialnym wydarzeniem, spadła od tamtego czasu ponad 90 proc. na dno, do poziomu groszowego. I nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić w najbliższym czasie.

Dla przypomnienia, Blue Apron to firma oferująca zestawy do samodzielnego gotowania, która została zduszona poprzez walkę dużo większych od siebie oraz ogólną ogromną konkurencją w tej branży.

W tygodniu spółka podała najnowsze wyniki kwartalne, z których wynika, że sytuacja jest daleka od dobrej. Przychody spadły w tym kwartale o 28 proc. do 150,6 mln USD, co znacznie odstaje od konsensusu analityków na poziomie 160 mln USD, ponieważ 'niebieski fartuch' nadal traci klientów, wskutek nietrafionych kampanii marketingowych i silnej konkurencji. Stąd też średni przychód na klienta spadł z 245 USD na 233 USD. Spółka poinformowała również, że solidnie zaciska pasa i ogranicza koszty, przy okazji redukując zatrudnienie o 4 proc. w celu przyspieszenia procesów uzyskania rentowności swojego biznesu. Za cały bieżący rok spółka prognozuje straty w wysokości 135-140 mln USD.

Przy okazji konferencji wynikowej, dyrektor finansowy Tim Bensley zakomunikował inwestorom, że liczba klientów będzie nadal spadać, ponieważ w przyszłym roku spółka nieco zmieni model biznesowy, ustawiając się w kierunku klientów o 'podwyższonej' jakości. Nie ilość, a jakość. Wynika to przede wszystkim z faktu, że wdrożone kilka miesięcy temu przez nowego dyrektora finansowego Brad'a Dickerson'a projekty marketingowe przyniosły tylko krótkotrwały efekt. Firma wyciągnęła wnioski i obecnie kładzie nacisk na efektywność marketingu, co może skutkować wyższymi kosztami pozyskania klienta, ale w dłuższej perspektywie ma pozwolić pozyskać spółce więcej wartościowych, bardziej lojalnych odbiorców.

Wygląda więc na to, że po latach budowania szerokopasmowego spożywczego nierentownego biznesu, kierownictwo uznało, że obiady od Blue Apron nie staną się ofertą dla wszystkich i nie ma sensu dalej 'kopać się z koniem'. W następstwie tych wydarzeń, biznes niebieskiego fartucha ma stać się ofertą niszową, ale za to rentowną. Kiedy to nastąpi, kierownictwo nie sprecyzowało. Nic dziwnego, że przekaz wywołał kolejną sprzedaż akcji.

Ponieważ praktycznie każdy supermarket ma teraz dostępne zestawy posiłków, zarówno produkcji własnej, jak i poprzez partnerstwo z zewnętrznym producentem, stały się one łatwo dostępną opcją obiadową dla kupujących i coraz trudniej jest Blue Apron konkurować cenami. Najbliższe miesiące i raporty kwartalne pokażą, czy nowa strategia niebieskiego fartucha znajdzie aprobatę u klientów.