W niecałe trzy tygodnie po publikacji wyników kwartalnych, które doprowadziły do niespotykanego tąpnięcia akcji Target (TGT  ), druga największa w USA detaliczna sieć sprzedaży, poinformowała, że obniży prognozy zysku na ten rok.

Akcje Targetu otworzyły wtorkowe notowania z kulkuprocentową luką spadkową, jednak odrobiły część strat, kończąc notowanie ze spadkiem o 2,3%, tj. 155,98 USD. Rok do roku akcje notują 33% spadki.

Target poinformował, że zyski w drugim kwartale spadną, bo spadnie marża operacyjna, ponieważ sieć jest przetowarowana, co oznacza, że będzie zmuszona anulować część zamówień u dostawców na niektóre produkty, a także zaoferować solidne rabaty, aby pozbyć się niechcianych towarów. Zapowiada się lato pełne zniżek dla konsumentów, a także wyczerpujący sezon planowania w działach zakupów u detalistów, którzy będą zmuszeni zadowolić się niższymi marżami niż planowano.

Wiadomość od Targetu to niewątpliwie sygnał, że doszło do wysokiego niedopasowania pomiędzy podażą i popytem w amerykańskich sklepach. Może to oznaczać tyle, że inne duże sieci sklepów jak Walmart, Costco, Sam's Club czy dyskonty typu Dollar Tree także mogą być załadowane pod korek, ale jeszcze tego nie mówią głośno. Wiadomość od Targetu to "ogólnie zły znak dla branży detalicznej" - komentował doniesienia analityk Citi Banku. Sklepy muszą szybko reagować na zmieniające się srodowisko i chociaż ich przychody rosną, zyski spadają przez drastyczny wzrost kosztów w związku z inflacją.

Target już 18 maja, gdy publikował wyniki kwartalne, podał do wiadomości, że firma posiada zbyt dużo towarów z działów mebli czy dużego AGD, których konsumenci po prostu nie chcą. Zamiast tego wydają pieniądze na artykuły spożywcze i pierwszej potrzeby jak kosmetyki czy tekstylia. Spółka podała, że stany magazynowe na koniec kwartału wzrosły o 43% r/r, podczas gdy sprzedaż porównywalna wzrosła tylko o 3,3%.

Na obecną sytuację złożyło się kilka czynników, ale kluczowym będą tu zbyt optymistyczne prognozy. Wielkie sieci detaliczne skorzystały na pandemii COVID-19, kiedy dofinansowywane rządowymi dopłatami gospodarstwa domowe rozkręciły krajową sprzedaż detaliczną, tym samym napędzając skalę zamówień w działach zakupów owych sieci. Target i inne firmy miały środki, aby wydać dużo na zamówienia, ale także obawy dotyczące niedoborów towarów w Azji i logistycznych zatorów. Wyczarterowały więc statki, aby uzupełnić stany magazynowe przed zeszłorocznymi świątami, co mogło doprowadzić do nagromadzenia przypadkowych i nieprzemyślanych zamówień. Jako że w obecnych czasach pewnych procesów nie da się przyspieszyć, a dostawy planuje się z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, w między czasie doszło do licznych opóźnieniach w dostawach, co oznaczało przesunięcia w czasie w procesach zatowarowania sklepów. Zmieniły się w międzyczasie preferencje zakupowe konsumentów i otoczenie makroekonomiczne - klienci wydają więcej na produkty pierwszej potrzeby, żywność i paliwo, kosztem innych produktów.

Target zaznaczył w komunikacie, że o ile będzie to możliwe, ma na celu anulowanie części zamówień (co najpewniej będzie skutkowało karami), a także wykorzystanie promocji, celem odchudzenia stanów magazynowych. Spółka oczekuje, żę stopa marży operacyjnej w drugim kwartale wyniesie około 2%, w porównaniu z niedawnymi prognozami rzędu 5,3%.