Donald Trump po miesiącach batalii w końcu postawił na swoim. "Najwspanialszą w dziejach USA" reformę podatkową, jak sam ją nazywa, Kongres przegłosował w środę. Krytycy nie pozostawiają złudzeń - to gwiazdkowy prezent dla najbogatszych.

Reforma ma dotyczyć wszystkich, ale pozytywną opinia według sondażu z CNN cieszy się tylko ze strony trzeciej części obywateli. Prezydent USA chwali, że obniżka podatków ma wyprodukować wiele nowych miejsc pracy i przyspieszyć wzrost gospodarczy. Według analiz średnie amerykańskie gospodarstwo domowe może zaoszczędzić rocznie prawie tysiąc dolarów, a procent najbogatszych nawet 50 tys dolarów. Ale to jeszcze nic w porównaniu z ulgami, jakie ten największy przewrót fiskalny od lat, zafunduje tym "najbardziej potrzebującym". Właściciele wielkich majątków, dużych firm i korporacji, dzieł sztuki czy prywatnych samolotów, dostali w prezencie niemal 15% upust podatku dochodowego (stawka podatkowa została obniżona z 35 do 21%), co w praktyce oznacza, iż sam prezydent Trump, jak wiadomo biznesmen od zawsze, oraz kilku innych kongresmanów zaoszczędzą rocznie po kilkanaście milionów dolarów. Nic dziwnego, że Republikanie wyciągnęli wszystkie ręce na pokład, aby z iście amerykańską pompą "przepchnąć" projekt i przekuć go w sukces wmawiając Amerykanom, że to dla dobra wszystkich.

Tymczasem na Wall Street w skali szerokiego rynku dominował spokój, niewielka zmienność i raczej delikatny trend spadkowy. Nie przeszkodziło to, aby ETFy indeksu S&P 500 (SPY  ) oraz Nasdaq (QQQ  ) wraz z początkiem tygodnia dotknęły kolejnych rekordowych wartości. Piątkowa sesja została ozdobiona licznymi odczytami makroekonomicznymi, pozostała bez wpływu na notowania. Mniejsza niż zwykle liczba traderów na rynku odebrała napływające dane bez emocji. A te są nieprzerwanie mocne - dochody i wydatki Amerykanów okazały się zgodne z oczekiwaniami, a dane o konsumpcji sugerują wysoki poziom PKB. Pozytywnie zaskakuje branża nieruchomości - Amerykanie nadal bardzo chętnie kupują nowe domy.

Zdecydowanie większe emocje wzbudzały spółki z dalekich rzędów. Podczas poniedziałkowej sesji przecieraliśmy oczy ze zdumienia, kiedy to opisywana przeze mnie spółka LongFin Corp (LFIN  ) - ubiegłotygodniowe IPO, podczas poniedziałkowej sesji wystrzeliła w kosmos niczym rakieta od Space-X. Wzrost w ciągu zaledwie dwóch dni w szczytowym momencie o niemal 2500% [!], kilkukrotnie zawieszane notowania w celu uspokojenia nastrojów, dowodzi tego, że "blockchainmania" dotarła na Wall Street. To był chyba największy "pump" od dłuższego czasu. Inny przykład to Net Element, Inc. (NETE  ) - podobna historia, choć skala "pump and dump" zdecydowanie mniejsza. Tematowi "blockchainmanii" poświęcę niebawem osobny artykuł.

Porządny "dump" zaliczył również Bitcoin. Więksi traderzy "spuścili" drobnicę w skarpetkach, zdecydowanie psując przedświąteczny nastrój. Spadek o 40% szczególnie zabolał tych, którzy kupowali w amoku w ostatnich tygodniach kierując się doniesieniami o wprowadzeniu kontraktów na amerykańskich giełdach. Przyszedł czas założenia "big szorta", lawina paniki nakręca się sama. To nie pierwszy taki głęboki spadek ojca wszystkich kryptowalut, niemniej jednak liczby, wokół których rozgrywa się cała historia, rozbudzają wyobraźnię. Zejście ceny z 20 000 na 11 000 dolarów w ciągu dwóch dni to nie żarty. O tym, że BTC to niebezpieczna zabawka pisałem niedawno.

Handel na NYSE wraca we wtorek. W przyszłym tygodniu podsumuję cały giełdowy 2017 rok.

Życzę Państwu spokojnych Świąt z dala od wykresów i giełd.