W ostatni poniedziałek Amazon (AMZN  ) potwierdził to, o czym mówiono już od dawna, że spółka uruchomi nową sieć sklepów spożywczych w 2020 roku, ale pod inną marką niż Whole Foods Market. Zamiary spółki zostały prześwietlone po tym, gdy w prasie pojawiły się ogłoszenia o pracę w Kalifornii.

Rynek nie jest szczególnie zaskoczony informacją, już od dawna krążyły plotki o rozszerzeniu działalności spożywczej o charakterze stacjonarnym. Zdradzały to także informacje o podpisanych umowach najmu lokali w Los Angeles, San Francisco, Seattle czy Chicago. Nie zdradzono, pod jaką marką będzie funkcjonował nowy sklep. Wiadomo tylko, że sklepy będą miały klasyczny charakter z obsługą kas i nie będą konkurować z siecią Whole Foods, która nadal jest w fazie rozwoju (w tym roku otwarto 17 nowych placówek) i pozostaje liderem w branży delikatesów.

Dla przypomnienia, internetowy Amazon kupił borykającą się z kłopotami sieć sklepów spożywczych Whole Foods w 2017 roku za 13,7 mld USD, co wywołało poruszenie w branży spożywczej, ponieważ obawiano się, że przyjdzie im konkurować bezpośrednio z internetowym sprzedawcą. Ostatecznie tak się nie stało, Whole Foods jest w istocie niewielkim graczem na spożywczej mapie USA, w którym robi się inne zakupy niż w hangarach Walmarta czy Krogera, jak również nie stanowi szczególnie ważnego ogniwa w samym Amazonie. W 2018 roku sklepy stacjonarne Amazona, w tym Whole Foods, Amazon Books i Amazon Go, wypracowały 17,2 mld USD, czyli 7,4% całkowitej sprzedaży netto firmy. Lider zakupów online nie stał się gwiazdą branży supermarketów.

Jednak w sektorze kulejącej sprzedaży detalicznej w tradycyjnych sklepach, artykuły spożywcze, mimo wciąż nasilającej się konkurencji, to jeden z najsilniejszych sektorów handlu detalicznego w USA, który uruchomił dwa razy więcej sklepów w minionym roku niż inne branże. Taki obraz sytuacji stanowi dla Amazon zachętę, aby jeszcze mocniej zaangażować się w prosperujący rynek, a tym samym wespół z pół tysiącem sklepów Whole Foods, wywierać większą presję na mniejsze sieci takie jak Sprouts Farmers Markets, Ralphs czy Dillons.

Analitycy wskazują, że chociaż projekt drugiej niezależnej sieci sklepów ma sens, to z ogólnej perspektywy strategii nie jest pozbawiony ryzyka. Większość konsumentów w USA odwiedza sklepy spożywcze co tydzień, zapewniając znaczące powtarzające się przychody, ale z cienkimi jak brzytwa marżami zysku - zwykle od 1% do 2% - znacznie poniżej 5% marży, jaką ma teraz Amazon.