Verkada to tylko jedna z wielu amerykańskich firm technologicznych, które w ostatnim czasie padły ofiarą poważnego ataku hakerskiego. Spółka oferująca usługi związane z monitoringiem przedsiębiorstw znalazła się w centrum zainteresowania mediów po tym, jak internetowi przestępcy mieli zyskać dostęp do 149 tys. obsługiwanych przez nią kamer z poglądem na żywo.

W przeciwieństwie do ataku na Microsoft, który uważa się za dzieło sponsorowanych przez państwo hakerów, naruszenie bezpieczeństwa Verkady rzekomo nie było motywowane złymi intencjami, ale miało posłużyć jako dowód na to, jak słabo chronione są dane użytkowników.

Washington Post dotarł do grupy haktywistów (hakerów będących aktywistami) odpowiedzialnych za włamanie się do sieci Verkady. Sprawcy mieli przyznać, że dostali się do konta "super admina", posługując się znalezionymi w Internecie loginem i hasłem. Dzięki temu uzyskali dostęp do wszystkich kamer zlokalizowanych u klientów firmy, w tym w fabryce Tesli (TSLA  ), szpitalach, prywatnych domach i, jak na ironię, w tymczasowo zamkniętych biurach firmy zajmującej się cyberbezpieczeństwem Cloudflare (NET  ). Tesla poinformowała później, że hakerzy włamali się do kamer znajdujących się w jednym z jej chińskich zakładów, ale sama placówka nie została zhakowana. Cloudflare zakomunikowało natomiast, że nie doszło do kradzieży danych klientów, ponieważ ze względów bezpieczeństwa odłączyło cały monitoring.

Włamanie zrodziło kilka intrygujących pytań. Sami hakerzy byli zdumieni tym, do jakiej ilość danych byli w stanie dotrzeć. Lider grupy, zidentyfikowany jako 21-letni Tillie Kottmann, którego dom został przeszukany przez szwajcarską policję, skomentował: "To wydaje się wręcz nierealne, ile dzięki temu mogłem zyskać. Ironia losu polega na tym, że wszystkie te fajne funkcje, które oferuje [Verkada], były przyczyną tego, że wszystko padło."